Operatorzy niezależni?

Pole konfliktów

Sytuację na krajowym rynku telekomunikacyjnym nadal kontroluje dominująca TP SA, chociaż nie ma już do tego żadnych uprawnień. Jest oczywiste, że Telekomunikacja Polska, do której należy około 92 proc. rynku telefonii stacjonarnej, ma prawo optymalizować swe inwestycje tak, aby przynosiły firmie największe zyski - jednak nie kosztem mniejszych dopiero startujących operatorów. A jest ku temu wiele możliwości, w większości nawet legalnych.

Znane są powszechnie wielokrotnie opisywane konflikty z nowymi operatorami, wynikające ze świadomego utrudniania im przez TP SA dostępu do sieci, przy równoczesnym wyprzedzającym działaniu w budowie sieci telekomunikacyjnej na tym samym terenie (zamiast na innych nie objętych żadną infrastrukturą). Działania takie były i nadal są możliwe, gdyż potencjał finansowy i wykonawczy obydwu stron jest nieporównywalny, a samo zaangażowanie się w budowę sieci przecież nie wystarcza.

To, że uwolnienie rynku telekomunikacyjnego rozpoczęło się od połączeń lokalnych (2000 r.), a nie najbardziej lukratywnych łączy długodystansowych (jak to działo się w innych państwach) - w czym niewątpliwie brało udział ówczesne Ministerstwo Łączności - stanowi dodatkowy argument, potwierdzający sposób załatwiania całej sprawy. Zgodnie bowiem z rządowymi ustaleniami uwolnienie rynku połączeń lokalnych i międzystrefowych nastąpi dopiero od 2002 r., a połączeń międzynarodowych jeszcze o rok później (na początku 2003 r.). Wiadomo, że na rozwój połączeń lokalnych trzeba przeznaczyć o wiele większe nakłady finansowe niż na tworzenie łączy długodystansowych. Początkowe ustalenia, zobowiązujące TP SA do bardziej intensywnej rozbudowy sieci na odległych terenach wiejskich, praktycznie stanęły na niczym, a teraz dominujący operator wręcz otwarcie mówi, iż nie będzie się angażował w niezyskowne inwestycje na obszarach wiejskich.

Operatorzy niezależni?

Rys. 3. Najwięksi operatorzy w Polsce

Na rynku połączeń międzyoperatorskich też nie jest lepiej. Propozycje nierealnie wysokich stawek, proponowanych od samego początku przez TP SA innym podmiotom za połączenia międzyoperatorskie (interconnecting), opóźniły o prawie półtora roku faktyczne oferowanie konkurencyjnych usług przez międzystrefowych operatorów posiadających koncesje: Niezależnego Operatora Międzystrefowego NOM (prefiks 1044), konsorcjum Netię1 (1055) i Energis (1066). I tym razem również w majestacie prawa i wbrew zasadom zdrowej konkurencji - czego znamiennym skutkiem było opóźnienie obniżenia taryf o kolejne lata.

Dopiero od 2002 roku będą mogli włączyć się z własną ofertą kolejni operatorzy strefowi, gdyż rynek usług telekomunikacyjnych (z wyjątkiem połączeń międzynarodowych zastrzeżonych dla TP SA do końca 2002 r.) ma być wreszcie całkowicie otwarty. Do tego czasu operatorzy strefowi będą świadczyli dwa rodzaje usług: opcję Call by Call - polegającą na każdorazowym wybieraniu odpowiedniego prefiksu przed numerem kierunkowym, oraz opcję Preselekcja - umożliwiającą automatyczne przekierowanie połączenia strefowego do odpowiedniej sieci - po uprzednim podpisaniu przez abonenta umowy z lokalnym operatorem.

Mimo tych trudności nowi operatorzy międzystrefowi już wkroczyli na krajowy rynek telekomunikacyjny. Ofertę pierwszych usług międzymiastowych zaproponował w tym roku NOM (od 1 lipca), wkrótce po nim międzymiastowo zaczęła łączyć Netia1 (od 1 sierpnia, lecz jedynie abonentów podpisujących z nią specjalną umowę), a trzeci w kolejności - koncern Energis Polska - miał to uczynić dopiero w listopadzie tego roku.


TOP 200