Wszystkiemu winni są geodeci

Z kolei prezydent (postawionego przez Grzegorza Fiuka pod pręgierzem) Zgierza wypowiada się następująco:

"Miejskie systemy GIS rozwijałyby się znacznie szybciej, gdyby nie ciągła kuratela geodetów i ich przekonanie (czytaj: nacisk zawodowego lobby, któremu patronuje Główny Urząd Geodezji i Kartografii), że tylko oni mogą tworzyć poprawne systemy informacji przestrzennej. Geodezja powinna zajmować się ustalaniem stałych punktów odniesienia na terenie kraju i prowadzeniem bazy danych o współrzędnych siatki geodezyjnej. W żadnym przypadku zadanie budowy SIP, w tym kataster, nie może przypaść wyłącznie geodetom. To sprawa powiatu, nie jakiejkolwiek wydzielonej służby geodezyjnej. Takie zdanie prezentują wszystkie organizacje samorządowe, które doprowadziły do tego, aby wpisać je jako zadanie własne ds. reform ustrojowych państwa. Oczywiście nikt nie kwestionuje faktu, że kontrolę merytoryczną nad tym zadaniem powinien nadzorować urzędnik powiatowy z uprawnieniami geodezyjnymi" [J. M. Czajkowski, prezydent Zgierza, "Powiat od zaraz poproszę"].

To może organizacje samorządowe ustalą też, że szewcy mają się zająć czyszczeniem butów. W żadnym przypadku produkcja butów nie może przypaść szewcom. To sprawa samorządu, robić to będą urzędnicy powiatowi, a jeden z nich będzie miał uprawnienia szewskie.

W innym miejscu:

"Trudno zgodzić się z hasłem «standard na dziś - brak standardów» w zakresie zapisu i przenoszenia informacji przestrzennej. Tutaj nie uniknie się zdefiniowania sposobów zapisu, np. słowników nazw miejscowości. Informacji przestrzennej nie da się inaczej uruchomić. Powiem więcej: w Unii Europejskiej ukończono prace nad standardami informacji przestrzennej. Skończmy więc dyskusje nad standardami, nie wymyślajmy czegoś, co zrobili już inni" [J. M. Czajkowski, prezydent Zgierza, "Powiat od zaraz poproszę"].

Po pierwsze, standardy to nie słowniki, to rzecz bardziej skomplikowana niż się wydaje. Po drugie, standardy już opracowane w Unii dotyczą systemów geograficznych, z definicji zajmujących się tylko przedmiotami, nie ma w nich miejsca na podmiot i w tym sensie wystarczają do budowy systemów o małym stopniu szczegółowości. Standardy u nas opracowywane wyprzedzają te rozwiązania. Nie wszystko, co już zrobili inni, musi być lepsze od naszego. Naszymi standardami bardzo interesują się zapraszani przez nas zagraniczni konsultanci. Czynią to dyskretnie, bo przecież zależy im, aby nam sprzedać przekonanie o wyższości ich technologii, tylko wtedy my je kupimy. Najpierw za pieniądze pomocowe, potem za własne, ale tak czy inaczej, to ich firmy te pieniądze otrzymają.

"Pytanie o zasadność budowy SIP kryje w sobie - to dotyczy wyłącznie Polski - inny problem: jak przekonać lobby geodetów, że w zarządzaniu miastem bardziej liczy się wiarygodność danych niż dokładność map. Przecież wszyscy wiemy, że mamy w kraju godną pozazdroszczenia dokładność map, wykonywanych ze szwajcarską precyzją. Z tego faktu nie wyciągamy wniosków, tworząc ponownie SIP dla «geodetów» [M. Iwańska z gdańskiego UM, "Po co miastom GIS"].

Trochę dalej ta sama autorka pisze, powołując się na Amerykanów, którzy jakoby uważają, że niepodważalną zaletą informacji, decydującą o jej przydatności, jest jej aktualność - nawet kosztem dokładności. Resztki włosów na karku dęba stają. Jak niedokładna mapa może przekazywać wiarygodną informację? Dalej, godną pozazdroszczenia dokładność map trzeba umieć wykorzystać. To jest ogromny kapitał, a każdy kapitał musi przynosić dochód. Część tego dochodu realizuje się poza systemem, we wzroście gospodarczym miasta, regionu i kraju. Część, relatywnie nie taka duża, wpływa do kasy za odpłatne udzielanie informacji. Dotąd ta część, przekazywana do budżetu, rozpływała się nie wiadomo gdzie, a na aktualizację informacji, czyli konserwowanie majątku, przydzielane były od czasu do czasu fundusze z budżetu, to tu, to tam, bez dbałości o całość. Toteż w wielu miejscach mamy informacje nieaktualne.

Mam nadzieję, że wreszcie trochę mądrzejsi ludzie dojdą do władzy w samorządach i tę część dochodów z systemu będą przeznaczać na rozwój, ale przede wszystkim na aktualizację danych systemu. O to właśnie chodzi, gdy się mówi, że niepodważalną zaletą informacji, decydującą o jej przydatności, jest jej aktualność. A dodatek, kosztem dokładności, jest już stawianiem sprawy na głowie. Informacja niedokładna to gorzej, jakby jej wcale nie było.

Aktualność informacji wymaga jednak stałych nakładów. Nie da się utrzymać urzędniczego systemu informacji. Przy współczesnym rozwoju technologii szybko stanie się on obywatelski. I wówczas pojawi się przed nami problem cywilnej odpowiedzialności za udzielaną informację, procesów i wyroków. Już teraz staje. Są to problemy odpowiedzialności za dane o przewodzie energetycznym, który zerwała koparka, choć miał leżeć w innym miejscu, albo o przewodzie gazowym, którego naruszenie spowodowało wybuch. W jednym i drugim przypadku zginęli ludzie, nie mówiąc już o stratach materialnych. Zawsze winny jest człowiek. Czasem geodeta, ale wcale nie tak często. Z tego faktu (dokładności map) nie wyciągamy wniosków, tworząc ponownie SIP dla "geodetów". A jaki wniosek z tego wyciągnąć? Że geodeci są niedobrzy, bo zrobili dokładne mapy? Co to znaczy tworząc ponownie? Jeśli istniejące ogromne zbiory dokumentów pomiarowych, rejestrów współrzędnych, rejestrów działek i różnorodnych map, które składają się, razem z przechowywanymi w sądach Księgami Wieczystymi, na papierowy system informacji przestrzennej, to został on utworzony przez geodetów, bo to właśnie oni określali odniesienia przestrzenne. Na tym ich zawód polega. Nic nie trzeba tworzyć ponownie, należy ten system zinformatyzować. I nie można tego robić "na skróty", bo zwiększa to wydatki.

A jeśli urzędnikom na razie potrzebne są obrazki, raz w takiej skali, raz w innej, aby mogli graficznie obrazować różnorodne zjawiska, to magistraccy geodeci, tacy jak ja, są w stanie takie mapy w krótkim czasie im zapewnić. Potrzebują do tego skaner, ploter rastrowy, dwa komputery i kilka programów. I nie zachwycajmy się systemami, które pokazują na każdym urzędniczym biurku obrazki, bo systemy te kosztują dużo więcej, a zysk z nich niewielki. Oprócz chwały dla prezydenta. I bardzo często o to właśnie chodzi. Oto nasza ekipa dokonała takiej wielkiej rzeczy!


TOP 200