Wszystkiemu winni są geodeci

Jestem geodetą pracującym w jednostce samorządowej. Nie mogę więc nie zareagować na wypowiadane przez niektórych magistrackich bossów ex cathedra co najmniej dyskusyjnych poglądów o złych geodetach (nacisk zawodowego lobby, któremu patronuje Główny Urząd Geodezji i Kartografii) [J. M. Czajkowski, prezydent miasta Zgierza, ''Powiat od zaraz poproszę'']. Geodetach, którzy przeszkadzają samorządowcom. Ale nie tylko o tym chcę pisać.

Jestem geodetą pracującym w jednostce samorządowej. Nie mogę więc nie zareagować na wypowiadane przez niektórych magistrackich bossów ex cathedra co najmniej dyskusyjnych poglądów o złych geodetach (nacisk zawodowego lobby, któremu patronuje Główny Urząd Geodezji i Kartografii) [J. M. Czajkowski, prezydent miasta Zgierza, 'Powiat od zaraz poproszę']. Geodetach, którzy przeszkadzają samorządowcom. Ale nie tylko o tym chcę pisać.

Chcę zwrócić uwagę na wciąż - jak za dawnych czasów - występujące zadufanie we własną mądrość i wszechwiedzę tylko z tego powodu, że piastuje się eksponowaną funkcję, jak za dawnych czasów powiatowego sekretarza, tak teraz burmistrza, prezydenta lub dyrektora wydziału. Zachłysnąwszy się elementami informatyki wprowadzonymi (to prawda, na ogół przy ich znacznym udziale i zaangażowaniu) na ich terenie, nagle poczuli się specjalistami od informatyki. Bo ją wprowadzili. Zrobili to tak, jak umieli, albo raczej tak, jak umiały to zrobić firmy, które do tego wynajęto, za takie pieniądze, jakie im zaproponowano. A że pieniądze były małe, rozwiązania też musiały być do tego ograniczone. Geodeci podnieśli larum, że nie stać nas na bylejakość.

Dlaczego właśnie geodeci? Ano, trzeba by się cofnąć w czasy daleko przedchrześcijańskie, aby wspomnieć pierwsze systemy informacji podatkowej i pierwsze systemy informacji o drogach, tworzone przez przodków dzisiejszych geodetów. W czasach nowożytnych zaś wszelkie mapy wielkoskalowe (skale o dużym stopniu szczegółowości, popularnie zwane planami w odróżnieniu od map geograficznych - drobnoskalowych) i tzw. kataster (wielkoskalowa mapa granic i dość skomplikowane rejestry działek) prowadzone są przez geodetów od stuleci. W latach powojennych w Polsce ponadto mapy wielkoskalowe obciążono ogromną dodatkową treścią: uzbrojeniem podziemnym. Ze względu na objętość tej informacji można powiedzieć, że w miastach stanowi ona treść zasadniczą mapy, a nie dodatkową. Ponieważ przy projektowaniu np. położenia kabla 10 kV trzeba znaleźć dla niego miejsce, z którego nie spowoduje indukcyjnego prądu w przewodzie wodociągowym lub gazowym, uzbrojenie to wnieść trzeba na mapę z dokładnością nie mniejszą niż 10 cm. Toteż miejska mapa taką precyzję musi zapewniać.

Metr kwadratowy w śródmieściu kosztuje już (w niektórych miastach) kilka tysięcy dolarów, a dokładność 10 cm wzdłuż frontu budynku o długości 50 m (wcale nie duży budynek) czyni dokładność powierzchni równą 5 m<sup>2</sup> - tylko po tym jednym boku działki budowlanej, a pozostałe trzy boki? Żeby te 10 cm mieć w każdym miejscu, geodeci zakładają sieci tzw. osnów geodezyjnych, dawniej opartych na obserwacjach astronomicznych, współcześnie - satelitarnych.

Potrzebna do tego jest wiedza bardzo rozległa, o kształcie naszej planety, o jej polu grawitacyjnym, o krzywiźnie linii pionu, o pływach (tj. przypływach i odpływach) skorupy Ziemi, o ra-chunkowych metodach uwzględniania różnych zewnętrznych czynników w wynikach pomiarów. Oczywiście nie wszyscy geodeci muszą tą wiedzą dysponować, bo nie wszyscy zakładają takie osnowy. Ale ci, którzy tego nie robią, mają inne zmartwienia, np. specjalnymi kamerami wykonują i matematycznie przetwarzają zdjęcia lotnicze i satelitarne, żeby móc je traktować jak mapę, tj. móc cokolwiek na niej pomierzyć. Nie przetworzone zdjęcia mogą co prawda posłużyć do tego, aby wykryć samowole budowlane, ale do tego trzeba mieć mapę porównawczą, wykonaną przez innych geodetów. Inni geodeci wykonują tylko drobne i nieskomplikowane pomiary, oparte na osnowach zakładanych przez innych, ale są one dodatkiem do wielkiej wiedzy prawnej, którą posługują się w sprawach ustalania i odnawiania granic.

Jak wielkim zaufaniem się cieszą, niech świadczy fakt, że ugoda graniczna, zawarta przed geodetą, ma moc orzeczenia sądu. Można ją zaskarżyć, ale tylko według tej samej procedury co wyrok sądowy. I tak jest nie tylko w Polsce. Te właśnie, mało techniczne, bardziej prawne działania geodetów wiążą się najściślej z katastrem (słowo pochodzi od łacińskiego capite regestrum, czyli spis głów, początkowo podatek pobierano "od łba"). Systemem informacji przestrzennej jest kataster i jego rejestry, mapa urządzeń podziemnych, a także mapa tzw. zasadnicza całego kraju, zawierająca wiele różnych informacji.

Krótko mówiąc, od wieków geodeci zajmują się systemami informacji przestrzennej i wypracowali kanony dbania o wzajemną zgodność poszczególnych kawałków informacji i ich wymienialność. Dawno wprowadzili obowiązujące wszystkich instrukcje techniczne, standaryzujące metody pozyskiwania informacji, określania warunków ich niesprzeczności, ich przetwarzania i przechowywania. Zaczęli to robić na długo przed tym, zanim powstało słowo informatyka. Więc dobrze byłoby, gdyby różni neofici SIT (System Informacji o Terenie), SIP (System Informacji Przestrzennej), GIS (Geographical Information System), trochę posłuchali tego, co geodeci na te tematy mają do powiedzenia. A mają sporo (w świetle tego, co wyżej się rzekło, nie jest to zaskakujące) i ich głos i działania są zgodne z tym co mówią specjaliści mający dyplom informatyka.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200