Rynek do połowy pełny
- Krzysztof Frydrychowicz,
- Andrzej Maciejewski,
- 03.03.2009
Przecena
Naszą przewagą jest już dobrze rozpoznawana w Europie marka S&T, która daje nam dużą elastyczność działania. Możemy brać udział w innowacyjnych w skali światowej projektach i korzystać z najnowocześniejszych technologii. Dostęp naszych specjalistów i konsultantów do korporacyjnej bazy wiedzy oraz możliwość wymiany doświadczeń z kolegami z innych krajów są niezwykle cenne, również dla naszych klientów.
Ponadto słaby złoty i spadki na warszawskiej giełdzie to sygnał dla naszych właścicieli w Austrii, że nastąpiło urealnienie wycen polskich firm, na tle innych spółek giełdowych w regionie, chociażby na Słowacji i w Czechach. Historycznie S&T rozwijało się przez akwizycje, a obecne warunki są dla nich sprzyjające.
Również polski oddział Microsoft - ze swoimi 100 konsultantami - wykonuje projekty w innych krajach europejskich. Prawie wszystkie liczące się międzynarodowe firmy przez ostatnie lata ulokowały w Polsce wiele ośrodków kompetencyjnych, których owoce teraz można eksportować na inne rynki, gdzie koszty pracy są istotnie wyższe. Przykładem jest IBM, który niedawno otworzył kolejne, już trzecie, centrum kompetencyjne, mogące wspierać projekty realizowane także poza granicami Polski. Obok działających w Krakowie usługowego ośrodka BPO i laboratorium oprogramowania, powstało w Gdańsku centrum wsparcia dla małych i średnich przedsiębiorstw, mające zatrudniać 100 osób.
Na to, że znowu złapią wiatr w żagle liczą polskie firmy stawiające na eksport usług informatycznych. Jakość i koszt pracy znowu stają się ich mocnym atutem. Wydaje się jednak, że w uprzywilejowanej sytuacji są na razie tylko ci przedsiębiorcy, którzy postawili na współpracę z klientami z Zachodu. Kierunek wschodni, a zwłaszcza ukraiński, dotychczas faworyzowany przez polskich przedsiębiorców z branży IT, stracił na atrakcyjności, przynajmniej do czasu ustabilizowania się sytuacji w tamtejszej gospodarce. Ostatnie dane ze stycznia mówią o spadku PKB na Ukrainie o 20%!
Potaniała nie tylko praca polskich inżynierów, ale także całe firmy. Jeszcze latem ubiegłego roku, w okresie najniższych kursów dolara i euro, napawaliśmy się dumą studiując, ile razy kapitalizacja polskich spółek przewyższa wartość renomowanych, amerykańskich firm. Dzisiaj sytuacja zmieniła się diametralnie. Krajowe spółki, mocno przecenione na giełdzie, są potencjalnie atrakcyjnym kąskiem dla firm myślących o podboju naszego rynku. Giełdowa bessa w pewnym stopniu wpływa również na wyceny spółek niepublicznych.