Rytmy z Rio

Rio i spółka

Życie nie przejmuje się jednak lukami prawnymi i wypełnia je praktycznymi rozwiązaniami. Podobnie dzieje się w świecie MP3. Oprogramowanie tworzące muzykę w tym formacie można znaleźć bez problemu w Internecie. Wymieńmy tu pakiety HyCD (http://www.hycd.com) czy Audio Catalyst firmy Xing (http://www.xingtech.com), za które trzeba zapłacić kilkadziesiąt dolarów. Oczywiście dla dowolnej, czysto internetowej i odpłatnej oferty można znaleźć jej bezpłatny odpowiednik. Tak jest również w przypadku koderów (encoding software) MP3 - Music Match Jukebox (http://www.musicmatch.com) bądź Real Jukebox (http://www.real.com).

Ale niezależnie od tego, kto tworzy muzykę MP3, w jakiś sposób trzeba ją również odtworzyć. Zasadniczo możliwe są tu trzy warianty postępowania:

  • rozszerzenie konfiguracji audio o stacjonarny odtwarzacz MP3

  • odtwarzanie na drodze software'owej (komputer)

  • przenośny odtwarzacz MP3.
Co do pierwszego wariantu, należy dodać, że istnieją modele odtwarzaczy, zdolne do pracy zarówno z konwencjonalnymi płytami CD, jak i formatem MP3 (Shinco). Obecnie są to jednak rozwiązania o charakterze niszowym.

Drugi typ odtwarzania można realizować, wykorzystując duży wybór oprogramowania MP3-Player, które bez trudu znajdziemy (a jakże) w Internecie. Najbardziej spektakularne sukcesy są wszakże udziałem przenośnych "empetrzygrajów" - trudno nazywać je dyskmanami, bo nie korzystają z dysków. Takie odtwarzacze produkują m.in. Samsung (Yepp) czy Saehan (MPMan). Największą karierę robi dotąd model Rio (PMP 300) firmy Diamond, która sprzedaje go za 123 USD. W Polsce urządzenie to kosztuje prawie 800 zł.

Model Rio ma niewielkie rozmiary (86 x 64 x 16 mm) i niewiele waży (70 g). Dostarczany jest ze słuchawkami i kablem portu równoległego (do ładowania muzyki z komputera). Nie powinniśmy się wszakże sugerować koliście rozmieszczonymi przyciskami na przodzie urządzenia. Sercem odtwarzacza jest bowiem moduł pamięci flash 32 MB (możliwość rozszerzenia). To oczywiście ogromna różnica w stosunku do odtwarzaczy magnetofonowych i dyskowych. Kostki pamięci też ulegają swego rodzaju zużyciu, ale o ileż jest ono wolniejsze i jakże inne od tego, którego doświadczają plastikowe czy metalowe trybiki. Wiadomo przecież, że w urządzeniach elektronicznych najbardziej zawodna jest mechanika. Wiąże się z tym dodatkowa zaleta odtwarzacza MP3: jego odporność na wstrząsy. To oczywiście ucieszy każdego joggera, któremu podczas intensywnych marszobiegów mało pomagało nawet wielosekundowe buforowanie muzyki.

Muzyczny hipertekst

Z odtwarzaczami MP3 jest także kojarzone oprogramowanie zarządzające posiadaną kolekcją muzyczną. Otwiera to przed użytkownikiem nowe możliwości i być może te nowe formy opisu muzyki będą w przyszłości wpływać nie tylko na sposób słuchania muzyki, ale i jej komponowania. Oto bowiem muzyce nadano również wymiar informacyjny - stała się ona informacją, rzecz to znana. Ale teraz informacja o muzyce, czyli informacja o informacji uzyskała podobny odpowiednik w maszynowym formacie danych. A to są przecież właściwości hipertekstowe!

Hipertekst jest rodzajem bazy danych, w której informacja, oparta na tekście, ma organizację niesekwencyjną, opartą na węzłach i połączeniach między nimi.

Właściwie hipertekst nie ma ani początku, ani końca. Nie istnieje też z góry ustalony porządek czytania - od lewej do prawej i od pierwszej strony do ostatniej. Czytelnik sam decyduje, jak długo i jakimi drogami porusza się po hipertekstowym labiryncie. Oczywiście w wersji multimedialnej elementami hipertekstu mogą być również filmy, grafika czy właśnie dźwięk.

Sam zaś TEKST może być czymś innym niż tylko zbiorem słów. Plan miasta może być hiperplanem, a rozkład jazdy pociągów hiperrozkładem. Kiedy informacja staje się hiperinformacją, medium przeistacza się w hipermedium. W dialogu z hipermedium to my sami tworzymy jego nowy kontekst - czytając hipertekst poniekąd sami go też piszemy. Takim hipermedium w skali makro jest Internet. Każdy z nas współtworzy to medium, napełniając je własną aktywnością, co nie musi oznaczać tworzenia własnych stron. Tak, ta wizja już jest widoczna w praktyce, a jesteśmy dopiero na początku jej realizacji. No dobrze, ale czy podobne zjawiska można dostrzec w ewolucji sposobów "dialogu" z muzyką? Ależ tak. Wystarczy przyjrzeć się pozaakustycznym możliwościom, jakie stworzyła płyta CD w stosunku do mediów wcześniejszych.

Oto magnetofonową kasetą czy szpulą mogliśmy zarządzać w sposób sekwencyjny i tylko w ramach jednego nośnika dźwięku. Słaba to nawigacja, toteż nawet nie nazywaliśmy tego w ten sposób. Nieco większe możliwości dawała, choć starsza, płyta gramofonowa. Tu mieliśmy nawet bezpośredni dostęp do każdego utworu. A zmieniacze z magazynkiem 10. płyt dało się nawet programować. Ale była to technologia analogowa, nie mogło być więc mowy o wejściu na ów wyższy poziom informacyjnej złożoności, kiedy do wspólnego mianownika daje się sprowadzić informację i informację o informacji.

Teraz CD. Choć nie idzie tu o odtwarzacze, do których da się załadować 3 czy 5 laserokrążków, lecz możliwość połączenia z komputerem. Ta uczyniła muzyczną nawigację ciekawszą, z tym że znowu w ograniczonych ramach pojedynczych płyt. Co innego, gdy cała muzyka znajdzie się na komputerze. Teraz możemy swobodnie zarządzać naszą kolekcją, tworząc indywidualne zestawy do słuchania (generatory losowe?) i to nie tylko z całych utworów, ale nawet z ich fragmentów. Czy warto? W każdym razie można, na pewno więc znajdzie się wielu chętnych do układania "obrazków" na swojej "wystawie".

Dr inż. Jarosław Badurek jest pracownikiem koncernu Unilever, naukowo współpracuje z Politechniką Gdańską.


TOP 200