Początki branży IT: jak to było 20 lat temu

Tak czy inaczej, to co się działo z informatyką państwową z całą pewnością było przyczyną poważnego pogorszenia postrzegania przydatności IT w opinii społecznej. Niestety, administracja publiczna nie wyciągnęła żadnych praktycznych wniosków z tych wątpliwych przedsięwzięć i potrzeba było dopiero kilkunastu następnych lat, by w zauważalny sposób zmieniło się podejście władzy publicznej do realizacji przedsięwzięć informatycznych (przynajmniej istnieją przesłanki, by można mieć taką nadzieję).

Cukrowej waty

Rynek informatyczny przyciągnął różne osoby. Informatyków "informatycznych", jak chociażby Witold Staniszkis, właściciel Rodan System, było jakby mniej, większość stanowiły osoby przez przypadek związane z branżą. Umiejętność brylowania, robienia dobrego wrażenia starczyła na krótko. Czas sprawił, że dokonała się selekcja naturalna.

Początki branży IT: jak to było 20 lat temu

Okładka CW z 2009 r.

Rynek z tymi ludźmi obszedł się różnie. Jedni obecni są w branży również dzisiaj, z nostalgią chętnie wspominając, jak to było kiedyś. Inni, do których los się uśmiechnął, spieniężyli swój pierwotny sukces, sprzedając swoje udziały w stworzonych firmach, tak iż bez obaw mogli udać się na wczesną emeryturę, zajmując się albo prowadzeniem jakichś nowych przedsięwzięć bardziej już w hobbistycznych celach, albo też egzotycznymi podróżami po świecie, żeglarstwem, odbudową zniszczonego pałacu na Mazurach, czy innymi równie ciekawymi zajęciami. Z trzecią grupą czas obszedł się brutalnie, gdy rynek zweryfikował ich niewystarczające kompetencje i predyspozycje, gdy po latach bycia kimś - prezesem i władcą - strącił w nicość zapomnienia. Przez jakiś czas kręcili się wokół rynku, trochę siłą przyzwyczajenia, stopniowo tracąc czyjekolwiek zainteresowanie i towarzyskie koneksje. Nikt już ich nie potrzebuje, ale rozpacz tych odrzuconych niewątpliwie jest częścią historii polskiej branży informatycznej.

Trzeba pamiętać, że te burzliwe początki to również czas kształtowania się rakowatych narośli polskiej branży IT - korupcji, szczególnie w sektorze publicznym, zawodowej nierzetelności i zwykłego naciągnia klientów na niedopasowane czy niepotrzebne im produkty. Początkowy dynamizm w dużej mierze brał się wszak z tego, że wokół IT dość szybko udało się roztoczyć nimb tajemniczości i magii, dzięki czemu nawet średnio utalentowany handlowiec był w stanie w sposób zdumiewający robić w przysłowiowego konia prezesów czy dyrektorów w dużej części wówczas państwowych spółek.

I z piernika chaty

Dzisiaj wszystko się sprofesjonalizowało. Także prasa informatyczna. Gdy spojrzeć na łamy periodyków IT z początku minionej dekady, to wieje grozą. Amatorszczyzna, brak znajomości reguł rzemiosła, groch z kapustą, ale i wielki entuzjazm, pełne zaangażowanie, czasem wręcz żarliwa wiara skutecznie kryjąca braki wiedzy. Nikt tego by dzisiaj nie kupił. Ale to dobry materiał dla historyka. Taki właśnie był na początku cały rynek IT. Mówi się, że początkujący dostawca zawsze trafia na początkujących klientów. Tak było i wtedy. Wszyscyśmy się wiele przez te minione kilkanaście lat nauczyli.


TOP 200