Początki branży IT: jak to było 20 lat temu

Dystrybutorzy dawniej byli jakby ważniejsi, sprawiali wrażenie, jakby byli najistotniejszą częścią rynku. Dzisiaj mało który z użytkowników w ogóle wie o ich istnieniu.

Baloników na druciku

Pośród firm IT od początku wyraźny był podział na handlarzy sprzętem, zaczynających od importu walizkowego z Berlina czy Tajwanu, czasem nawet wcześniej popularnych komputerów ZX Spectrum czy Commodore (100% marży? Wówczas rzecz normalna...) oraz tych, którzy postawili na wytwarzanie oprogramowania. Oczywiście nikt nie miał gwarancji sukcesu. Kto jeszcze pamięta np. o Protechu, który swego czasu umieszczał swoje ogłoszenia gdzie się tylko dało. Wszędzie był Protech, Protech, Protech. Śladu nie ma. Na potentata software zapowiadało się Computer Studio Kajowski, ale to Prokom i ComputerLand wiedzieli jak to zrobić (o tym, jak dziwnie się losy plotą, dobrze świadczy to, że jednym ze współzałożycieli ComputerLandu i jej pierwszym prezesem był... Ryszard Krauze).

Często zaczynano ze śmiesznie małym kapitałem (nierzadko kilkuset dolarów), na początku robiąc równie małe rzeczy (początki Techmexu to instalacja niewielkiej sieci Novell, w przypadku MacroSoftu system kadrowo-płacowy dla firmy budowlanej napisany w dBase II na komputer PC XT z dyskiem 10 MB). Zaczynano w ciasnych prywatnych mieszkaniach w blokach z wielkiej płyty, strychach (Optimus) czy nawet przysłowiowych garażach (w przypadku Tety był to garaż rodziców jednego z założycieli firmy). Aleksander Lesz, nb. jedna z tych nielicznych osób, która w nowe czasy weszła z bogatym informatycznym doświadczeniem, wspomina początki Softbanku, gdy w roku 1989 namówiwszy trzech kolegów do założenia firmy, zainstalowali pożyczony komputer PC w piwnicy budynku Narodowego Banku Polskiego.

Początki branży IT: jak to było 20 lat temu

Okładka CW z 2001 r.

Jerzy Dryndos zarobione pieniądze od niemieckiej firmy za program do obsługi numerycznej szlifierki w tym samym roku przeznaczył na zakup dwóch komputerów PC XT, co dało początek Logotec Engineering. Jako takie bieda-firmy zaczynało wiele najbardziej znanych w polskiej branży IT marek - lata 90. były dla nich okresem fenomenalnego wzrostu, o czym zadecydował splot odwagi, wiary i talentów ich właścicieli oraz szczęścia, że byli na właściwym miejscu i we właściwym czasie.

Motyli drewnianych, Koników bujanych

50 mln osób na świecie korzystało z Internetu na początku stycznia 1996 r. Dziś w samej Polsce jest ich ponad 16 milionów.

Częścią historii jest oczywiście informatyka publiczna. W czasach, kiedy jeszcze nikt o reformie emerytalnej i systemie KSI ZUS nie myślał, wydano morze pieniędzy na duże centralne systemy rządowe. Przede wszystkim system Poltax, w przypadku którego słynny kontrakt z firmą Bull okazał się porażką kompletną i porażającą w głupocie i niekompetencji zawierających go decydentów (nie osiągnięto kompletnie nic i dopiero samodzielna praca informatyków Ministerstwa Finansów trwająca ponad dekadę pozwoliła w mocno ograniczonym zakresie zinformatyzować resort finansów).

Zdumiewające rzeczy działy się również w przypadku realizacji systemów Puls i Pomost, gdzie do dzisiaj nie ma zgody, czy projekt skończył się sukcesem czy całkowitą porażką. Jedni mówią, że właściwie nie wiadomo, czemu te systemy miały służyć, drudzy zaś, że systemy zostały zneutralizowane na skutek decyzji politycznych, gdy okazało się, że dane, które prezentują Puls i Pomost, dość dobrze obrazują to, o czym doskonale wiedzą zwolennicy wolnego rynku - że pomoc społeczna trafia w pierwszym rzędzie wcale nie do potrzebujących, lecz do cwanych i leniwych.


TOP 200