Wirtualny uniwersytet - szkoły bez budynków

Hiperwiedza

Hipertekst jest rodzajem bazy danych, w której informacja, oparta na tekście, posiada organizację niesekwencyjną opartą, na węzłach i połączeniach między nimi.

Węzły (nodes) to wyodrębnione fragmenty tekstu. Poruszać się między nimi możemy uaktywniając połączenia (links) - np. poprzez kliknięcie myszą wyróżnionego słowa czy piktogramu. W gruncie rzeczy hipertekst nie ma ani początku ani końca. Nie istnieje też jakiś z góry ustalony porządek przyswajania sobie takiej hiperwiedzy, tak jak to się dzieje podczas czytania zwykłej książki - z lewa na prawo i od pierwszej strony do ostatniej. Uczeń sam decyduje jak długo i jakimi drogami porusza się po hipertekstowym labiryncie. Oczywiście w wersji multimedialnej elementami hipertekstu mogą być również dźwięki, filmy czy grafika.

Hiperwiedza posiada poniekąd zdolność tworzenia samej siebie - tekst pierwotny przestaje istnieć, ginąc w gąszczu możliwości jakie daje żeglowanie po nim, przytłoczony masą odnośników i rozgałęzień. Tak więc musimy się dopiero uczyć poruszania w tym labiryncie, przyzwyczajeni do "uroków" sekwencyjnego odbioru informacji. Z pewnością się opłaci. Zdobywanie nowej wiedzy jest bowiem w znacznej mierze tworzeniem (asocjacje, synteza) nowych połączeń między już posiadanymi elementami informacyjnymi. Nasza wiedza ma charakter "sieciowy" i forma hipertekstu jest dla jej przyswajania bardziej odpowiednia niż media sekwencyjne.

Świat bez uniwersytetów ?

Krytycy szkół wyższych powiadają, że są one średniowiecznym przeżytkiem. Ostrze swego ataku kierują głównie przeciwko europejskiej tradycji uniwersyteckiej. Być może zmieniliby zdanie gdyby zechcieli bliżej przyjrzeć się celom istnienia uczelni. Do bardzo istotnych należy tutaj poszukiwanie naukowej prawdy oraz rozwiązań dla problemów ludzkości ale i "ludności". Społeczeństwo średniowieczne było "społeczeństwem danych" i taki też był ówczesny uniwersytet. Pójdźmy dalej tropem analogii bazodanowych i bez szczegółowych definicji terminologicznych przyjmijmy, że dziś mamy do czynienia ze "społeczeństwem informacji" (co nie znaczy "społeczeństwem informacyjnym"). Kolejnym etapem zatem, będzie "społeczeństwo wiedzy".

Pewne jest, że ów przełom nie może dokonać się bez uniwersytetów. Owszem, reorientacja szkolnictwa wyższego na nowe cele jest niezbędna, nie mówiąc o kwestiach finansowych związanych z naszą, polską specyfiką. Należy do niej niwątpliwie tocząca się dyskusja wokół problemu tzw. współodpłatności. Niezależnie od stopnia komercjalizacji uczelni muszą one pozostać także:

  • centrami o znaczeniu intelektualnym i etycznym

  • rezerwuarami z których rektutują się elity, w tym polityczne

  • elementami ciągłości naszej kultury.

    Oczywiście na pierwszym miejscu pozostaje nauka: pomnażanie i przekazywanie wiedzy, badania wdrożeniowe, stosowane, podstawowe. Zwłaszcza w tym ostatnim przypadku i wszędzie tam gdzie wyniki prac trudno od razu przełożyć na konkretne efekty finansowe, opieka państwa jest niezbędna. Pamiętajmy także, że studiować będzie coraz większa część społeczeństwa a to oznacza, że w naturalny sposób, przy podniesieniu średniego poziomu studiów, wzrosną różnice między "superuniwersytetami" a przeciętną szkołą wyższą, bardziej nastawioną na aktualne tendencje rynkowe. Owe różnice bądą zresztą często występować między poszczególnymi kierunkami studiów czy wydziałami w ramach jednej uczelni; zjawisko to można zaobserwować już dziś. Nie do pominięcia w tym kontekście jest - rosnąca w naszym kraju - rola uczelni prywatnych.

    Liberałowie już zacierają ręce uważając, że hiperlearning oznacza upadek wielkiego bastionu socjalistycznej ekonomii, jakim jest państwowy system edukacji. Jest to pogląd rzucony na wyrost, tym bardziej, że państwowy mecenat naukowy realizowany jest z powodzeniem w krajach na wskroś kapitalistycznych. Z drugiej strony, liberalne podejście do "dstrybucji" wiedzy ma swoje, czysto gospodarcze, uzasadnienie. Nic tak nie sprzyja uprawie pietruszki jak wolny rynek, na którym można swobodnie handlować zieleniną. Oczywiście, nauka to nie warzywo ale analogia jest zauważalna - jeśli potraktujemy wiedzę jako kapitał, to możemy powiedzieć wprost: nic tak nie sprzyja rozwojowi wiedzy jak wolny rynek, którego mechanizmy ów kapitał pomnażają.


  • TOP 200