Sieć dobra na wszystko

Wioski na globie

W kulturze nastąpi wzrost różnorodności. Zagrożone kultury przetrwają i powstaną nowe. Będzie to nie tyle globalna wioska, ile "wioski na globie". Technologia ułatwi komunikację międzykulturową. Cenione będą wiedza i twórczość. Współpraca wyprze konflikty i przemoc. Najbardziej usieciowione społeczeństwa będą zorientowane na wartości postmaterialne - intelektualne i duchowe.

W systemach organizacyjnych przedsiębiorstw najważniejszym czynnikiem będą ludzie. Systemy będą nastawione na twórcze nauczanie promujące tworzenie wiedzy i dzielenie się nią. Edukacja będzie partycypacyjna, ustawiczna, zachęcająca do interaktywności i skoncentrowana na uczniu. Uczenie się będzie cenione dla samego uczenia, nauczyciele zaś mają to ułatwić za pomocą interaktywnej edukacji oraz treningu in situ i w domu. Interaktywne i twórcze praktyki kulturalne wypełnią czas wolny. Będzie istniał większy wybór programów kierowanych do węższych grup, a współtworzonych także przez odbiorców. Rozrywka przywróci nam poczucie człowieczeństwa i pozwoli na rekonceptualizację świata w duchu naszych potrzeb.

W myśleniu o przyrodzie zwycięży podejście koewolucyjne (jako gatunek ewoluujemy wspólnie z innymi, nie wynosimy się ponad nie), czyli m.in. samopodtrzymująca się eksploatacja zasobów, zapobieganie skażeniom środowiska, a nie tylko łagodzenie ich skutków. Nastąpi rozwój ekotechnologii i recyklingu, rolnictwa niskokosztowego, powstaną bioregiony cieszące się dużą autonomią.

W refleksji nad przyszłością będzie się brać pod uwagę alternatywne przyszłości. Najważniejsza będzie wspomniana koewolucja oraz samoorganizacja i samoregulacja, system samoodnawialny oparty na synergii, nie degradujący natury i kultury jako czynników rozwoju.

Taka wizja z pewnością spodobałaby się wszystkim zwolennikom globalnego społeczeństwa obywatelskiego, które miałoby kontrolę nad obydwoma siłami mu zagrażającymi: wielkim biznesem i strukturami władzy. Ekspansji obu tych sił nie udaje się dotychczas powstrzymać. Spodobałaby się wszelkim ruchom alternatywnym: feministycznym, antyglobalnym, ekologicznym i in. Ale czy jest realna?

W wielu opisach współczesnego świata, w których roi się od horrorów, pojawiają się jednak jaskółki nowego. Ryszard Kapuściński, którego głosu w tych sprawach zawsze warto słuchać, powiada (w wywiadzie dla Gazety Wyborczej): "Świat tak szybko się zmienia, że nasza świadomość za nim nie nadąża. A tu trzeba rewolucji wyobraźni! (...) Nowość, którą możemy obserwować, to narodziny w skali świata nowych instytucji i nowych form społecznej ekspresji. Przeżywamy kryzys tradycyjnych partii politycznych i związków zawodowych. One istnieją często tylko na papierze. Społeczeństwa się zmieniły, są dziś wielozawodowe, wielokulturowe, wielo-wszystko, do tego stopnia, że tradycyjne formy zrzeszania się, zabiegania o swoje prawa nie odpowiadają już na zapotrzebowania ludzi, na ich dążenia. Rodzą się nowe struktury, nowe formy organizacji". Dużą rolę w powstawaniu tych nowych form odgrywa sieć.

Czy to nie jest utopia? Pierre Levy odpowiada: nawet jeśli tak, to jest to une utopie realisable - utopia osiągalna. Wybitny filozof polityki, Karl Popper, przestrzegał, że ten, kto chce stworzyć niebo na ziemi, sprowadza raczej piekło. George Bernard Shaw był innego zdania. Powiadał, że utopie są jak gwiazdy - nawet jeśli nie można ich dotknąć, to można i trzeba się na nie kierować. Historia cywilizacji zachodniej obfituje w dobre i złe utopie. Te dobre odegrały pozytywną rolę, uwrażliwiały na ważkie dla ludzkości problemy, wyznaczały punkty orientacyjne. Te złe były przestrogą dla następnych pokoleń, aby nie eksperymentować na ludziach.

W przypadku sieci nikt nie chce na nikim eksperymentować. Ich powstawanie jest procesem ciągle jeszcze bardziej spontanicznym niż organizowanym. Jeśli ze spontanicznego procesu zrodziłoby się coś dobrego, to tym lepiej dla ludzi. Kooperatywne sieci są najlepszym remedium na rosnącą złożoność świata, którą można skuteczniej zarządzać raczej przez samoregulację niż regulację z zewnątrz.

Ukryte konflikty

Ekspansja światów @lfa jest nieuchronna. Wezwania "przyłącz się, włącz się, dołącz" stają się słowami kluczowymi paradygmatu sieciowego. Będą stopniowo odchodzić pokolenia analogowe, a PlaNETę będą zaludniać komputerowe dzieci i sieciowi obywatele.

Do badania tej społeczności nie wystarczą już socjologia czy socjobiologia, trzeba rozwijać socjotechnologię. Ich ścieżki cyfrowe łatwiej poprowadzą do infoautostrady niż dziś ścieżki społeczne do głównych traktów cywilizacyjnych. Kierunek łączności od centrum do odbiorcy staje się mniej ważny niż prowadzący od odbiorcy do centrów z jego inicjatywy. Wszyscy będą mieć możliwość łączenia się bezpośrednio z siecią z ominięciem gatekeeperów. Internet nie będzie jednym światem a wieloświatem.

Optymiści idealizują sieci w przekonaniu, że zepchną one w cień reżimy regulacji oparte na hierarchii. Nawet jeśli nie dzielić tego optymizmu, to można go zrozumieć - jest w nim duży ładunek tęsknoty za jakimś dobrym ładem. Ludzie łakną kooperacji w świecie wszechogarniającej konkurencji. Ale optymizm nie powinien się kłócić z realizmem. W poważnych scenariuszach społeczeństwa sieciowego (m.in. u Castellsa) jest miejsce na konflikty, ale najczęściej spycha się je na drugi plan jako nie bardzo pasujące do paradygmatu. Jeśli nawet będą się one pojawiać, to kooperacyjno-sieciowy system regulacji się z nimi upora. Nie będzie natomiast miejsca na wyniszczające wojny sieciowe. Otóż to jest najsłabsza strona tego scenariusza. Bo jeśli nawet nie będzie takich konfliktów w sieciach cywilizacji Zachodu, to będzie zagrożenie ze strony "netdżihadu". Z takim transferem infowojen do cyberprzestrzeni mamy wszak już dziś do czynienia.

Prof. Kazimierz Krzysztofek jest wykładowcą socjologii w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie.


TOP 200