Projekty dla bogatych

Analizy, priorytety, decyzje

Nie wydaje się jednak, by regulamin faworyzujący duże przedsięwzięcia był jedynym powodem niepowodzenia polskich inicjatyw. Sytuacja jest o wiele bardziej złożona i powodów porażek należy szukać również, a może przede wszystkim, w nieefektywnych, mało sprawnych mechanizmach i regułach funkcjonowania polskiej nauki i gospodarki. Wydaje się, że dokonane w Brukseli oceny pierwszych wniosków w obecnej edycji Programu Ramowego mogłyby być dobrą okazją do dogłębnej analizy zewnętrznych i wewnętrznych uwarunkowań polskiego uczestnictwa. Nikt się chyba o taką rzeczową, wszechstronną ocenę do tej pory nie pokusił, a byłaby ona niezmiernie przydatna przy planowaniu dalszego udziału polskich podmiotów w unijnych przedsięwzięciach, niekoniecznie tylko w programach ramowych.

W toczących się przy okazji 5. PR dyskusjach najwięcej miejsca zajmowała kwestia relacji między wniesionymi przez Polskę składkami a wykorzystanymi przez polskie podmioty dotacjami. Nie udało się jednak ustalić jednolitych, powszechnie obowiązujących kryteriów pomiaru korzyści z uczestnictwa w programie. Tak naprawdę nie wiadomo, czy efektywność naszego udziału należy mierzyć właśnie stosunkiem wniesionych opłat do przyznanego dofinansowania, czy też może trzeba odwoływać się do innych, bardziej wiarygodnych parametrów, takich jak wzrost funduszy na prace badawczo-rozwojowe w firmach, liczba wprowadzanych na rynek rozwiązań i produktów innowacyjnych lub liczba owocujących sukcesem rynkowym porozumień między firmami a uczelniami. Bez sprecyzowania takich wyznaczników trudno będzie o weryfikację pojawiających się sądów i opinii.

Przyzwyczailiśmy się już obarczać winą za niepowodzenia w staraniach o unijne fundusze poszczególne firmy, uczelnie czy instytucje. Czy jednak rzeczywiście wszystko zależy tylko od aktywności i zainteresowania poszczególnych podmiotów i jednostek? Wszak działają one w określonej rzeczywistości społecznej, politycznej, gospodarczej, cywilizacyjnej i kulturowej. Już najwyższa pora, by zastanowić się nad wpływem otoczenia biznesu i nauki na efektywność naszych starań o udział w programach ramowych Unii Europejskiej.

Bez stworzenia sprzyjających warunków do rozwoju innowacyjności, prac badawczo-rozwojowych, bez uruchomienia sprawnych mechanizmów transferu wiedzy i technologii czy wzmocnienia rangi placówek naukowo-badawczych trudno będzie nam marzyć o wielkich sukcesach i masowym udziale polskich firm czy uczelni w kolejnych edycjach programu ramowego i innych tego typu przedsięwzięć. Ogólnego stanu rzeczy nie zmienią nawet znaczące, doceniane wszędzie sukcesy pojedynczych polskich firm, takich jak ComArch czy Rodan Systems, które są jednak w o tyle specyficznej sytuacji, gdyż ich prezesami są byli naukowcy.

Trzeba sobie wyraźnie powiedzieć, że poziom i zakres naszego uczestnictwa w programach europejskich jest w zdecydowanej mierze pochodną stanu naszej gospodarki i nauki. Jeżeli nie przeprowadzimy daleko idących zmian i reform, to zawsze będziemy występować z pozycji ubogiego krewnego. I nic nie pomoże tłumaczenie, że mamy wspaniałe pomysły, projekty, idee, projekty, tylko nie zostaliśmy należycie docenieni i właściwie dowartościowani przez innych. Musimy najpierw sami nauczyć się odpowiednio doceniać własne pomysły i projekty oraz stworzyć warunki sprzyjające ich realizacji.

Od wielu lat mówi się w naszym kraju o potrzebie stworzenia systemu transferu technologii, systemu wymiany myśli naukowo-technicznej między środowiskami biznesu i świata nauki. Powstało nawet kilka "rządowych, strategicznych, perspektywicznych" planów i programów. I na tym koniec. Systemu transferu technologii jak nie było, tak nie ma. Kilku pasjonatów budujących z zapałem uczelniane centra transferu technologii czy parki naukowo-technologiczne nie jest w stanie rozwiązać problemu w skali krajowej, chociaż może pomóc w załatwieniu wielu konkretnych spraw. Potrzebne są jednak decyzje o charakterze politycznym i działania w skali państwa. Na razie obie strony obciążają się oskarżeniami - naukowcy mówią, że nie ma ze strony przemysłu zapotrzebowania na ich wyniki badań, przedsiębiorcy z kolei twierdzą, że wiedza polskich uczonych jest w realiach współczesnej gospodarki niewiele warta i muszą ją zdobywać sami albo szukać w uczelniach zagranicznych. Jeżeli nie uda się stworzyć mechanizmów współpracy środowisk biznesowych i naukowych, to trudno liczyć na nagłe, skuteczne stworzenie takich warunków na potrzeby programów ramowych.


TOP 200