Niezależni, nie zrzeszeni

Pomost

Stowarzyszenia mogłyby przyczyniać się do zasypywania przepaści międzypokoleniowej, upowszechniania wzorców wykonywania zawodu wśród jego młodszych adeptów, pewnych norm, standardów. Jednak największa tego typu polska organizacja, Polskie Towarzystwo Informatyczne, ma opinię dość hermetycznej i przeznaczonej dla "prawdziwych" informatyków, a nie takich, którzy dopiero mogliby się nimi stać. Tym samym, mimo deklaracji pracy u podstaw i służebnej roli wobec społeczeństwa, pozostaje organizacją dość sztywną, nie mającą większego wpływu na życie przeciętnego informatyka. Pojawia się więc pytanie, czy możliwe jest powstanie organizacji zrzeszającej reprezentatywną grupę informatyków z różnymi doświadczeniami, w różnym wieku, z różnym wykształceniem. Wydaje się, że im więcej jest członków takiej organizacji i im szersze spektrum ich zainteresowań, tym trudniej jest skoordynować i ukierunkować ich działania, utrzymać entuzjazm, a tym samym podtrzymywać twórczość i rozwojowość. Dlatego dość często zbyt duże stowarzyszenia dzielą się na mniejsze, skupione na konkretnych zagadnieniach. Z taką sytuacją boryka się PTI, które kilka już razy wyłoniło ludzi, zakładających później nowe stowarzyszenie.

Wszelkiego rodzaju stowarzyszenia powinny być pomostem między tą grupą zawodową a resztą społeczeństwa. Zbyt często jednak poprzestają na formułowaniu bardzo ogólnikowych zaleceń, apeli "weźmy się" i "zróbcie" i stwierdzaniu ogólnej niemożności wynikającej z nieprzygotowania społeczeństwa i złej woli rządzących. "Problemem jest brak aktywności polskiego społeczeństwa i zainteresowania polityków, przekonanych jedynie do swoich racji. Rolą stowarzyszeń informatyków jest wytykanie informatycznych bezsensów. Ale czy ktoś chce nas słuchać?" - zastanawia się Maciej Drozdowski, pracownik Instytutu Informatyki Politechniki Poznańskiej, prezes Oddziału Wielkopolskiego PTI. Tymczasem nietrudno zauważyć, że informatyka nie znajduje się na rządowej liście "spraw pilnych". Aby więc konkretne rozwiązania na skalę całego kraju ujrzały światło dzienne, powinny zostać podane rządzącym na talerzu, dopracowane w szczegółach i gotowe do wprowadzenia w życie. Podobnie wygląda kwestia podnoszenia prestiżu zawodu informatyka. Trudno podnosić prestiż machając rękami, możliwe to jest tylko przez prezentowanie swych kompetencji i woli współpracy.

Stowarzyszenie czy przedsiębiorstwo

Wiele stowarzyszeń umieszcza w swoim statucie postulat doradzania użytkownikom informatyki, opiniowania założeń projektów, pomocy w rozwiązywaniu kwestii prawnych i technicznych. "Obawiałbym się funkcjonowania stowarzyszenia informatyków, np. PTI, jako konkurencyjnego wobec firm stowarzyszonych" - mówi Borys Stokalski, prezes InfoViDE. Użytkownicy najczęściej zresztą pomijają stowarzyszenia i, szukając np. wsparcia przy przeprowadzeniu fachowej analizy, zwracają się o pomoc do firm zewnętrznych. Ich zdaniem, fakt bycia członkiem nawet elitarnego stowarzyszenia nie decyduje o kompetencjach w dziedzinie doradztwa prawnego i gospodarczego. Trudno również wyobrazić sobie, w jaki sposób towarzystwa informatyczne miałyby przyczyniać się do promowania pewnych rozwiązań i technologii. Akceptacja takich, a nie innych rozwiązań zależy od jakości produktu, wsparcia oferowanego przez jego producenta oraz potrzeb, możliwości i oceny rynku użytkowników. Na żaden z tych czynników stowarzyszenia nie mają wpływu. Mogą oczywiście przedstawić swoje stanowisko dwa razy do roku, ale to trochę za mało, by wygrać z ustawiczną indoktrynacją producentów, widzimisię zarządów i nawykami przeszłości.

Powodów bez liku

Wszystkie te powody sprawiają, że potencjalni członkowie nie wiedzą, komu właściwie powinny służyć stowarzyszenia informatyków? Swoim członkom, całemu środowisku informatycznemu i jednostkom z nim powiązanym, społeczeństwu, abstrakcyjnej idei zawodu informatyka? Wydaje się, że o ile członkowie - ci, którzy zdecydowali się wytrwać i działać - są w miarę zadowoleni, o tyle społeczeństwo, służba na rzecz innych zostały potraktowane raczej po macoszemu. Wiele stowarzyszeń, szczególnie w początkowej fazie działania, rzeczywiście spełnia postulat integracji środowiska i przyczynia się do satysfakcjonującej wszystkie strony wymiany poglądów. Co najmniej jednak niektóre powinny postarać się o coś więcej. "Coś więcej", aby wyrwać się z ram stowarzyszenia czy towarzystwa wzajemnej adoracji. Takie jest oczekiwanie wielu informatyków i taki jest najczęściej formułowany zarzut.


TOP 200