Kłopoty z przestrzenią biurową

W poszukiwaniu sieciowego biura
Dziś ekspansja IT stymuluje rozwój biura sieciowego, zupełnie niepodobnego ani do rzędów pokojów biurowych, ani do otwartej przestrzeni podzielonej lub niepodzielonej przepierzeniami.

Frank Duffy

Kiedy na czwartym roku studiów dostałem zadanie zaprojektowania biurowca, nie wiedziałem, co robić. Z jakiegoś artykułu wynikało, że architektura powinna odzwierciedlać przepływ informacji w firmie. W 1963 roku pojechałem obejrzeć kilka biur i na wiele kolejnych lat otwarta przestrzeń (open space) wyznaczyła moje myślenie o architekturze biurowej. Kilka kolejnych lat poświęciłem na studiowanie w Stanach Zjednoczonych antropologii i innych nauk społecznych. To rzuciło nowe światło na moje myślenie o architekturze przestrzeni do pracy biurowej. W latach 70. wróciłem do Londynu. Widziałem już, jak funkcjonują organizacje w przestrzeni fizycznej, ale nie docierało jeszcze do mnie, jak istotne są różnice kulturowe. Wkrótce sytuacja ta miała się zmienić, gdyż moje biuro projektowe dostało zlecenia w Finlandii, we Włoszech i w Wielkiej Brytanii. Do tego momentu wydawało mi się, że amerykański koncept biura jest uniwersalny, a tu okazało się, że Skandynawowie odrzucają tę koncepcję i nawet korporacja taka jak IBM nie potrafiła ich zmusić do uległości. W latach 80. komputer uciekł z serwerowni, a technologia informatyczna skolonizowała całą przestrzeń biurową, nie tylko ciągnąc za sobą kable, ale przede wszystkim zmieniając charakterystykę pracy i sprawiając, że praca wykonywana kiedyś przez kilka osób w ciągu kilku dni zaczęła zajmować jednej osobie kilka godzin, a diagram przepływu informacji z początków mojej kariery stał się zupełnie nieaktualny. Od tego momentu architekci poszukują takiej formy biura, która dynamicznie reagowałaby na zmiany otoczenia technologicznego i ekonomicznego.

W ostatnich latach zacząłem wątpić w ścisły związek łączący organizację i budynek. Nasz świat staje się coraz bardziej zwirtualizowany i ważniejsze zaczyna wydawać mi się projektowanie i uzasadnianie istnienia miasta niż biura. Społeczeństwo staje się coraz bardziej mobilne i "natychmiastowe", potencjał biura systematycznie się kurczy, a wzrasta potencjał miasta jako przestrzeni współpracy. Przestrzeń publiczna się rozszerza, a firmowa zawęża. To nie jest zupełna nowość. W XVII-wiecznym, niewielkim Londynie urzędnicy byli w nieustannym ruchu i nie pracowali wcale przyklejeni do swojego biurka. Intelektualiści i ludzie biznesu spotykali się w klubach i salonach, by uczestniczyć w obiegu idei i pomysłów. 200 lat temu ludzie poddali się rytmowi przemysłowemu, ale dziś obowiązek przybywania w tym samym miejscu i czasie co współpracownik już nas nie dotyczy.

Przyjrzyjmy się rozwojowi sposobu myślenia o biurze. Pierwszy etap, to biuro taylorystyczne, zaprojektowane zgodnie z zasadami naukowego zarządzania, traktujące pracowników jak robotników biorących udział w biurowej produkcji, poszukujące maksymalnej wydajności i produktywności, wytyczające ramy najbardziej ergonomicznego sposobu wykonywania każdej czynności. To architektura typu Larkin Administration Building, przerażającego budynku biurowego zaprojektowanego przez słynnego Franka Lloyda Wrighta włącznie z metalowymi stołami i krzesłami przymocowanymi na stałe do podłogi. Kraje protestanckie północnej Europy były takiej koncepcji zdecydowanie przeciwne - w tych krajach otwarta przestrzeń zmarła nagłą śmiercią w latach 70., po konsultacjach ze związkami zawodowymi. Symbolem biura w stylu społeczno-demokratycznym są przestrzenie zaprojektowane przez norweskiego architekta Nielsa Torpa: rzędy pokoików połączonych krytym, przestronnym pasażem, w którym znajdują się restauracje i rozmaite punkty spotkań, tworzące razem niemal niewielkie miasto. Dziś ekspansja IT stymuluje rozwój biura sieciowego, zupełnie niepodobnego ani do rzędów pokojów biurowych, ani do otwartej przestrzeni podzielonej lub niepodzielonej przepierzeniami. Co więcej, ponieważ o najlepszych pracowników trwa ustawiczna walka, biuro ma być jednym z elementów przetargowych, przyciągających nowych pracowników.

Nie jesteśmy jeszcze pewni, jak powinno wyglądać biuro sieciowe, ale wiemy, że czasem wystarczy zbudować przeszkloną klatkę schodową przez wszystkie piętra, by przeciętny budynek zamienił się w coś dobrego, promującego współpracę. Wiemy też, że stworzenie dobrej przestrzeni do pracy wymaga zaangażowania pracowników w proces projektowania: tak, by poczuli się właścicielami projektu i zdołali tchnąć w niego swoją witalność i swoje zainteresowania.

Fragmenty wykładu Franka Duffyego, brytyjskiego architekta specjalizującego się w przestrzeni biurowej, wygłoszonego na konferencji "Funkcjonalne biuro 2010", zorganizowanej w Warszawie przez magazyn "Office & Facility". Spisała Dorota Konowrocka.


TOP 200