Iluzja czy rzeczywistość

Zmiana waluty kredytu

Innym trudnym dla zachodnich systemów przypadkiem jest automatyzacja tzw. przewalutowania kredytu. Dość popularny stał się w Polsce produkt polegający na zaciąganiu kredytu w określonej walucie - np. na potrzeby mieszkaniowe - i rozliczaniu go w innej. Czasami wskutek zmian kursów klient chce skorzystać z - zazwyczaj zapisanego w umowie z bankiem - prawa dającego mu możliwość przeliczenia tego kredytu na inną walutę. Dla wielu zachodnich systemów operacja ta nie może być wykonana automatycznie, tylko wymaga najpierw wykonania formalnej operacji spłaty i następnie otwarcia kredytu w innej walucie.

Przykłady takie można by mnożyć, ale nie jest to celem niniejszego artykułu. Chodzi o ilustrację pewnego zjawiska polegającego na konieczności obsługi bardzo wyrafinowanych i nietypowych algorytmów w systemach obsługujących banki w Polsce. Nie ma bowiem woli, aby obsługę produktów upraszczać, mimo wielu formalnych deklaracji w tym zakresie.

Istniała więc motywacja, aby spróbować w Polsce budowy systemu, który - bazując na nowoczesnej architektonicznie platformie - mógł jednocześnie zaoferować daleko idącą automatyzację tych specyficznych produktów. Na taką drogę zdecydował się w 2000 r. Bank Gospodarki Żywnościowej, dotąd jedyny tak duży bank w Polsce (opis tego projektu czytaj str. 18). Główną ideą tego pomysłu było wykonanie oprogramowania na podstawie nowoczesnego szkieletu architektury oferowanego przez polską firmę Wonlok, mającą już pewne doświadczenia nabyte w trakcie wdrażania systemów IT w bankach spółdzielczych.

Najlepsze, bo polskie

Powstaje zasadnicze pytanie: Jaką wartość dla banku niesie wybór polskiego systemu? Odpowiedź jest dość łatwa, a sięgnąć po nią trzeba do obszarów strategii. Wybór polskiego rozwiązania daje szansę zbudowania tańszego rozwiązania, opartego na najnowocześniejszej technologii. Trzeba bowiem pamiętać, że wszystkie opisane poprzednio rozwiązania zachodnie powstawały czasami nawet przed 20 laty. Były także przeznaczone dla banków o innej skali działania i trudności implementacyjne tych systemów w Polsce zaskoczyły wszystkie bez wyjątku firmy. Koszt implementacji tych rozwiązań - włączając w to wybór platformy sprzętowej - waha się w granicach 300-500 mln zł dla banków tej wielkości.

Dla największych banków w Polsce są to raczej szacunki minimalne.

Wpływają na to wysokie ceny licencji - chociaż ostatnio firmy zachodnie skłonne są je obniżyć - a także wysokie koszty modyfikacji tych systemów, wynikające z kosztów pracy specjalistów firm zachodnich. Nie bez znaczenia są też wydatki poniesione na konwersję, zwłaszcza specyficznie obsługiwanych polskich produktów, dla których nie zawsze da się wykorzystać konwersje wykonane w poprzednich bankach polskich. Dla takiego banku jak BGŻ, dużego, lecz zdecydowanie spóźnionego w procesach technologicznych, wybór polskiego rozwiązania był szansą - podkreślmy, szansą, a nie pewnością - pójścia drogą na skróty i dogonienia konkurencji. Szansy tej bank raczej nie zmarnuje, bo obecny stan prac związanych z konwersją, zakończoną w 60%, pozwoli z dużą pewnością zakończyć projekt w planowanym terminie - lipiec 2004 r. Byłby to więc rekord w tego typu implementacjach w Polsce.

Ale nie tylko o sukces banku tu chodzi. W kraju szalejącego bezrobocia, upadku kolejnych firm, praktycznej likwidacji polskiego przemysłu elektronicznego, ciężkich walk o przetrwanie przemysłu maszynowego, zbrojeniówki i przemysłu stoczniowego, perspektywy bolesnych cięć w obszarze górnictwa i naglącej konieczności uruchomienia procesów naprawczych w hutnictwie pojawia się rdzennie polska firma zajmująca się inżynierią oprogramowania, zdolna nie tylko do odtwórczego instalowania obcych systemów, ale i budowy tego, co na świecie ceni się najbardziej: intelektualnej wartości dodanej.

Trzeba pamiętać, jaka była droga do sukcesu wielu firm amerykańskich, które miały szansę zbudować system na bazie jednego dużego zamówienia. W taki sposób powstało wiele systemów bankowych, rozwijanych później niezależnie, taką drogą Bill Gates zbudował potęgę Microsoftu, pozyskując zamówienie na system operacyjny od IBM dla pierwszych komputerów PC.

Bardzo rzadko pamiętamy o tym w Polsce, kontynuując złą tradycję zachwycania się obcymi produktami. Tradycję, dodajmy, krytykowaną już przez Jana Kochanowskiego. Wolne od tego sposobu myślenia są potęgi gospodarcze świata, skutecznie prowadzące lobbing na korzyść produkcji własnego kraju. Najistotniejsze jest jednak to, że kategoriami popierania swojej produkcji myślą także obywatele tych państw. Myślą i działają, bo wiedzą dobrze, że to jedyny sposób zapewnienia dobrej i ekonomicznie bezpiecznej przyszłości sobie i następnym pokoleniom. Nie chodzi tu przy tym o popieranie miernych produktów niskiej jakości, lecz wyrobów mających dobrą pozycję bądź mogących stać się lokomotywą rozwoju w przyszłości. Wszystko wskazuje na to, że polski system bankowy może być w przyszłości przedmiotem sprzedaży nie tylko instytucjom z krajów położonych na wschód od Polski, ale też - po osiągnięciu pewnej dojrzałości technologicznej - w krajach zachodnich.

Tą drogą rozumowania wydaje się podążać drugi polski bank - Bank Gospodarstwa Krajowego, wybierając inny polski produkt defBank firmy COMP Rzeszów, adekwatny do skali prowadzonej przez ten bank działalności. Coraz częściej konsumentowi - wzorem krajów zachodnich - przy wyborze produktu czy usługi będzie towarzyszyła myśl: "Czy moim wyborem popieram rozwój swojego kraju". Będzie to myśl pojawiająca się niezależnie od zachodzących procesów globalizacyjnych czy też integracyjnych w ramach Unii Europejskiej, może tylko skala myślenia będzie się zmieniać. Całkiem prawdopodobny wydaje się scenariusz, gdzie w obszarze rywalizacji gospodarczej zjednoczona Europa zmierzy się z Ameryką Północną, a wówczas dobrze by było, aby jednym z atutów Europy był system stworzony przez firmę polską.


TOP 200