Ile kosztuje program?

"Ścisłe zarządzanie konfiguracją wytworzonego oprogramowania pozwala na wielokrotne wykorzystywanie gotowych komponentów w trakcie realizacji różnych produktów" - wyjaśnia Janusz Stasik. Nie oznacza to dokładnego kopiowania wcześniejszych rozwiązań, lecz wykorzystanie wspólnych komponentów w wielu modułach czy produktach firmy. Dzięki temu można obniżyć koszty produkcji oprogramowania nawet o 30%.

Lepsze wykorzystanie tego, co już jest, wymaga jednak specjalnej organizacji pracy oraz ścisłego przestrzegania reżimu metodologicznego. W ComArch zatrudniono specjalistów odpowiedzialnych za zarządzanie konfiguracją. Do ich zadań należy m.in. skrupulatne prowadzenie dokumentacji realizowanych projektów, pilnowanie przestrzegania ustalonych standardów, sprawdzanie zgodności konkretnych rozwiązań z innymi elementami oprogramowania, kontrolowanie jakości wprowadzanych zmian itp.

Bardzo ważne jest zaprojektowanie odpowiedniej architektury wytwarzanego oprogramowania. "Powinna być ona otwarta, elastyczna, dawać możliwości zastosowania programów w różnych sytuacjach i obszarach" - uważa Wojciech Dobrowolski. Powinna także umożliwiać wykorzystywanie poszczególnych komponentów w rozwiązaniach hybrydowych oferowanych przez niezależnych partnerów. W ten sposób zwiększa się skala zastosowania rezultatów pracy programistów, a zmniejszeniu ulegają jednostkowe koszty wytworzenia produktu.

Nie uda się jednak osiągnąć takich rezultatów bez zastosowania właściwej technologii. Firma Human Dialog używa własnych narzędzi Case, tworząc programy za pomocą metodologii UML. "Zamiast zmieniać olbrzymie ilości kodu, zmieniamy tylko stosowne deklaracje i od razu widzimy, jak program będzie działał" - tłumaczy Andrzej Krawczyk. Inne firmy wykorzystują Javę czy narzędzia z serii Microsoft .Net.

Janusz Kurowski z MacroSoftu zwraca jednak uwagę, że wszelkie wysiłki czynione przez firmy na rzecz racjonalizacji wydatków nie będą skuteczne, jeżeli państwo nie będzie chroniło interesów przedsiębiorców, jako tworzących zamożność społeczeństwa. Jego zdaniem starania działających na polskim rynku firm są obecnie niweczone przez nadmierny fiskalizm. "Pieniądze, zamiast pojawić się w miejscu generującym nową i pożądaną wartość, są zawłaszczone przez aparat państwowy, który alokuje je arbitralnie i bez odpowiedzialności na sobie znane potrzeby" - mówi Janusz Kurowski.

Czas na zysk

O zysku ze środków zainwestowanych w produkcję oprogramowania można myśleć w perspektywie poszczególnych produktów lub w kontekście całej oferty firmy. "Wysokie koszty wytworzenia oprogramowania nie zawsze są bilansowane w proporcji 1:1 wpływami ze sprzedaży, przynajmniej w początkowym okresie. Bilans jest raczej robiony w skali firmy, a nie poszczególnych projektów" - wyjaśnia Błażej Kotelko, dyrektor ds. oprogramowania w InsERT. "Rozwój oprogramowania jest procesem ciągłym i wymaga systematycznych inwestycji. Zyski ze sprzedaży jednych produktów mogą pokrywać koszty produkcji innych. Tak jest w przypadku programów, które stanowią uzupełnienie bądź rozszerzenie możliwości już oferowanych systemów" - dodaje. Firmom opłaca się je jednak wytwarzać ze względów promocyjnych, stymulują bowiem popyt i zwiększają zainteresowanie ofertą, czyniąc ją bardziej atrakcyjną.

Firmy, które działają za granicą, mogą powetować straty na rodzimym rynku wpływami z eksportu. "Koszty produkcji w Polsce są nawet do 2, 3 razy niższe niż w Europie Zachodniej czy USA" - mówi Janusz Stasik. Być może to sprawia, że firma ta zdobywa klientów na Zachodzie, przede wszystkim na swoje rozwiązania dla rynku telekomunikacyjnego.

Producenci oprogramowania wolą jednak liczyć na zyski w odniesieniu do każdego produktu z osobna. Najlepiej jeżeli środki zainwestowane w produkcję zwrócą się w ciągu roku. W przypadku produktów niszowych okres ten może być wydłużony do kilku lat. Ważne jest jednak, aby inwestycje na nowe projekty nie przekroczyły dochodów z bieżącej sprzedaży.

"W przypadku produktów nowatorskich, na które popyt dopiero się tworzy, zwrot z inwestycji następuje po bardzo długim okresie istnienia, gdyż w początkowym okresie należy pokazać użytkownikom korzyści z zastosowania systemu" - wyjaśnia Andrzej Krawczyk. Logotec Engineering czekał kilka lat na pojawienie się ze strony polskich klientów zapotrzebowania na systemy obiegu dokumentów, sprzedając w tym okresie swoje rozwiązania m.in. na rynku niemieckim.

Wysokość zysków z nowego produktu może zależeć w dużej mierze od charakteru sprzedawanego oprogramowania. Wiadomo bowiem że są branże mniej i bardziej dochodowe. Dla standardowych, masowych produktów zysk rzędu 20% jest bardzo zadowalający, chociaż dzisiaj często firmy nie osiągają już tego pułapu. O wiele bardziej opłacalna jest sprzedaż rozwiązań dla bankowości, sektora ubezpieczeń czy administracji publicznej.

Na ostateczną cenę sprzedawanych programów mają wpływ nie tylko bezpośrednie koszty ich wytworzenia. Producenci obserwują działania konkurentów i starają się dostosowywać swoje ceny do cen podobnych rozwiązań dostępnych na rynku. "Cena musi być dostosowana do możliwości nabywczych klientów, aby można było sprzedać jak najwięcej licencji" - podkreśla Błażej Kotelko. Ostateczna decyzja musi być zawsze poprzedzona badaniami rynku, oszacowaniem liczby oprogramowania, jaką uda się sprzedać w założonym czasie.

Zdaniem przedstawicieli polskich firm programistycznych kryzysowa sytuacja zaostrzyła konkurencję na rynku. "Coraz większe środki kierowane są na szeroko rozumiane działania marketingowe, co oczywiście ma wpływ na podniesienie ceny produktu lub zmniejszenie marży. Częściej na to drugie" - mówi Ewa Kubacka, wiceprezes firmy DRQ. Jej opinię podzielają inni producenci oprogramowania. Niektórzy z nich uważają też, że kryzys na rynku IT zmusił wiele firm do obniżenia cen produktów niezależnie od rynku, na którym działają. Wygląda więc na to, że po kryzysie dotcomów branża informatyczna bierze kolejną, gorzką lekcję żelaznych reguł ekonomii, które obowiązują wszystkich bez wyjątku uczestników tej gry.


TOP 200