Dwie ewolucje

Istnieje jednakże zasadnicze podobieństwo, które Stanisław Lem trafnie eksponuje w swej Summa Technologiae. Obie ewolucje mają jeden cel - stwarzanie struktur i układów osiągających równowagę homeostatyczną. Inaczej mówiąc, ewolucja przyrodnicza i techniczna, ale także kulturowa i społeczna kreują układy zmierzające do równowagi i stabilności działania. Tylko takie bowiem mają szansę na przetrwanie - pierwsze w przyrodzie, zgodnie z regułami walki o byt i dostosowania, drugie w społeczeństwie, np. zgodnie z rynkowymi regułami równoważenia podaży.

"Obie" - pisał S. Lem - "są procesami materialnymi o prawie takiej samej ilości stopni swobody i zbliżonych prawidłowościach dynamicznych. Procesy te zachodzą w układzie samoorganizującym się, którym jest i cała biosfera Ziemi, i całokształt technicznych działań człowieka - a układowi takiemu jako całości właściwe są zjawiska ÇpostępuČ, to jest wzrostu sprawności homeostatycznej, która zmierza do ultrastabilnej równowagi jako do celu bezpośredniego".

Ewolucje przyrodnicza i techniczna odmiennie wytwarzają owe homeostatyczne układy stabilne (względnie, bowiem zmierzające raczej do takiego stanu). W przypadku homeostatów przyrodniczych - najlepszym przykładem będzie tutaj ciało ludzkie - regułą ich budowy i działania (mówi o tym cybernetyka i teoria systemów) jest wykorzystanie zawodnych części, które na ogół funkcjonują w niezawodny sposób. Takie homeostaty żyją w dość ograniczonych i stabilnych środowiskach.

Na tym tle techniczne homeostaty posiadają o wiele większą swobodę i elastyczność funkcjonowania. Wysoko wyspecjalizowane, zbudowane z dowolnych i coraz doskonalszych materiałów, z wymienialnych części, mających nawet zdolności samonaprawcze i samoprogramujące, maszyny i narzędzia dzisiejszych technologii (oparte na informatycznej technice) są homeostatami o wysokiej stabilności. Teoretycznie ich homeostatyczna stabilność może nawet być większa niż ta, którą osiąga się w przyrodzie. W zasadę ich działania można bowiem wkomponować wiedzę teoretyczną i umiejętności praktyczne całej ludzkości, zaś dzięki temu sprzężeniu zwrotnemu technika rozwija się tak dynamicznie. W tym właśnie tkwi przewaga, co najmniej teoretyczna, dynamicznie ewoluującej techniki nad zmieniającą się powoli przyrodą.

Czy ta przewaga znajduje potwierdzenie w praktyce? Czy spektakularne osiągnięcia techniki są dowodem jej ewolucji czy też może tylko przyśpieszenia tempa normalnego rozwoju? Nie każda zmiana jest elementem ewolucji. By znaleźć odpowiedź na to pytanie, trzeba przejść do konkretnych przypadków z dziedziny sztucznej inteligencji i robotyki.

Ewolucje techniki

Technika bez wątpienia zmienia się, do tego ma też wiele kierunków intensywnego rozwoju. Ale czy ewoluuje w taki sposób, jak wszechświat fizyczny i przyroda? Jeśli nie, czy ma taką możliwość dopiero przed sobą? To pytania o to, jakie miejsce w ewolucji wszechświata ma ewolucja techniki, która powstała i rozwija się zaledwie od kilkuset stuleci, co na tle miliardów lat jest wielkością mniej niż znikomą...

Najpierw trzeba się zastanowić, czy zmiany techniki są ewolucją jako taką. To niezwykle trudne pytanie, gdyż wymaga uwzględnienia stanu wiedzy z wielu dziedzin nauki i zestawienia ich w miarę jednolity obraz zjawiska, które dotychczas było analizowane zaledwie w literaturze science fiction bądź jej entuzjastów.

Bez wątpienia jest nim Hans Moravec, który kieruje pracami badawczymi w Instytucie Robotyki w Carnegie Mellon University. Jest to najważniejsza postać w ruchu promotorów sztucznej inteligencji, który nie waha się przepowiadać, że znacznie wcześniej niż w 2050 r. inteligencja robotów przewyższy ludzką. Zupełnie nie zraża go, iż przepowiednia Alana Turinga z 1950 r. wyznaczała perspektywę 50 lat na czas, kiedy człowiek miał (w konwersacji) nie rozróżnić maszyny od siebie samego. Testu A. Turinga nikt jeszcze nie zdał, ale wciąż powstają kolejne przepowiednie.

W książce Mind Children. The Future of Robot and Human Intelligence z 1988 r. Moravec pisał, że "nasza inteligencja rozumiana jako narzędzie powinna pozwolić nam podążyć drogą do inteligencji rozumianej jako cel większymi krokami niż te dokonane pierwotnie przez niezwykle cierpliwy, lecz ślepy proces darwinowskiej ewolucji". Autor sądzi więc, że przyśpieszenie jest kluczem do sukcesu i tym samym naśladowania czy nawet prześcignięcia ewolucji przyrodniczej.

Moravec niejednokrotnie przywołuje robiące wrażenie liczbowe zestawienia mocy obliczeniowej układów cyfrowych i naturalnych, tempa rozwoju tych mocy i skali czasowej, jaka z tych wielkości wynika. Dwa lata temu podał, że tempo rozwoju robotyki jest 10 mln razy szybsze od ewolucji inteligencji naturalnej. Muszę przyznać, że gdy czytam takie proroctwa, to mam podejrzenie, że cała ta kalkulacja, na której są one oparte, choć zawiera bez wątpienia poprawne dane statystyczne i (trzeba to uczciwie przyznać) wynika z interesujących prac eksperymentalnych, jest niebezpieczna w swoim wydźwięku. Mierzyć skalę ewolucji technicznej oraz snuć wizję jej istoty z perspektywy najnowocześniejszego nawet laboratorium robotyki jest zadaniem tej samej rangi i wartości, czym było ongiś topienie ołowiu albo lepienie postaci z gliny w pracowni alchemicznej w nadziei stworzenia złota lub Golema. Nie było ani skuteczne, ani nie powiedziało nic ważnego czy nowego o człowieku jako takim. Świadczyło natomiast o mentalności tych, którzy podejmowali się takiego zadania.

Dr hab. Marek Hetmański jest wykładowcą na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie.


TOP 200