Dwie ewolucje

Złożoność budowy narzędzi informatycznych posunęła się bardzo daleko, aż do granicy nierozumienia. Metody i narzędzia informatyczne są już na tyle doskonałe, że wykazują nawet zdolność samoprogramowania. Ewolucyjne programowanie staje się wsparciem dla starego mitu o Golemie. W efekcie pojawiają się wizje ewolucji techniki, która miałaby wyprzedzić ewolucję wszechświata i natury.

Złożoność budowy narzędzi informatycznych posunęła się bardzo daleko, aż do granicy nierozumienia. Metody i narzędzia informatyczne są już na tyle doskonałe, że wykazują nawet zdolność samoprogramowania. Ewolucyjne programowanie staje się wsparciem dla starego mitu o Golemie. W efekcie pojawiają się wizje ewolucji techniki, która miałaby wyprzedzić ewolucję wszechświata i natury.

Daniel Hillis w pracy Wzory na krzemowej płytce stwierdził, że dotychczasową granicą sztucznej inteligencji jest niewydolność algorytmicznych programów realizowanych w szeregowo działających komputerach. Trudność polega na rosnącym w postępie geometrycznym czasie wykonywania złożonych zadań obliczeniowych, z którymi nie dają sobie nawet rady heurystyczne programy sortujące i filtrujące wstępnie przyjmowane rozwiązania. Dlatego przyjmuje się nową strategię działania na podstawie komputerów równoległych i programowania ewolucyjnego. Postępowanie to sprawdza się szczególnie w odniesieniu do programów sortujących dane.

Pierwszy krok polega na wytworzeniu "populacji" losowo wygenerowanych programów sortujących, drugi zaś na ich przetestowaniu w celu wybrania programów najbardziej skutecznych w przybliżonym rozwiązywaniu danego zadania. Krok kolejny sprowadza się do stworzenia nowej populacji wyselekcjonowanych (przez programistę, rzecz jasna) programów, jako "lepiej przystosowanych" do głównego zadania.

Programy te później są łączone ze sobą, czyli "rozmnażane" dla dalszego doskonalenia poprzez dobór i selekcję.

Nowe pokolenia programów "dzieci" jeszcze raz są poddawane testom i selekcji itd. W efekcie pojawiają się, czy może raczej zostają "wyhodowane", programy, które doskonale radzą sobie z zadaniem sortowania danych. "Ciekawe" - zauważa przy tym Hillis - "że sam nie rozumiem, jak działają programy sortujące otrzymane drogą ewolucji w moim doświadczeniu. [...] Być może takich programów w ogóle nie da się zrozumieć. [...] Fakt, że oprogramowanie otrzymane drogą ewolucji może być czasami niezrozumiałe, powoduje, że niektórzy wahają się przed używaniem takich programów w praktyce". Sam Hillis pokłada w takim programowaniu spore nadzieje, formułując hipotezę o możliwości wyewoluowania myślącej maszyny.

Podpatrywanie ewolucji

Idea nie całkiem nowa, od kilku lat pojawia się w teoriach sztucznej inteligencji. W jakim jednak znaczeniu można mówić o "ewolucji maszyny" lub też (co jest szerszym postawieniem problemu) o możliwości odtworzenia w maszynie (superszybkim równoległym komputerze) takiego efektu praktyczno-poznawczego, jaki pojawił się w przyrodzie w trakcie ewolucji naturalnej pod postacią ludzkiego myślenia? Stawiam to pytanie, powtarzając je za Hillisem i innymi praktykami i teoretykami sztucznej inteligencji czy robotyki. Być może należy rozłożyć je raczej na kilka innych, nie tak ogólnych.

Nie jest to tylko pytanie o możliwość jednorazowego zbudowania określonej inteligentnej maszyny, lecz również (co wielce kontrowersyjne) o zdolność do takiego pokierowania rozwojem techniki komputerowej, aby w samorzutnym procesie ewolucyjnego postępu odtworzyła, a może nawet przewyższyła ewolucję naturalną gatunku ludzkiego i wszechświata. Jest to zatem pytanie o istotę techniki, człowieka i życia, które to pytanie dotyka wielkiej skali czasu i przestrzeni, nie zaś tylko obecnego etapu rozwoju świata. Jest kontrowersyjne, dotyczy bowiem charakteru ewolucji techniki, jej różnicy w stosunku do ewolucji kosmosu i natury. To także problem możliwości wpływania przez człowieka na ewolucję. Nawet więcej - pojawia się niepokojące pytanie, czy ewolucja techniki zagraża w jakiś sposób człowiekowi? Tylko w tak ogólnym planie warto stawiać pytania o ewolucję maszyn cyfrowych i znaczenie tego faktu dla człowieka.

Dzisiaj brakuje jeszcze znaczących osiągnięć technologicznych czy poważnych teorii na temat istoty ewolucji techniki informatycznej. Dlatego warto sformułować ramy teoretyczne dla rozważania problemu ewolucji natury i techniki. Nie widzę lepszych niż te, które przed laty sformułował w Summa Technologiae Stanisław Lem. Interesujące, że lata 60., czas dyskutowania o znaczeniu i ograniczeniach teorii ewolucji, a także czas tworzenia fundamentów potęgi informatyki sprzyjały głębokim dyskusjom na temat takich ram. Dzisiaj pojawiają się śmiałe, lecz przedwczesne fantazje, snute są wizje, ale brak w nich głębi. Ciekawe, że i Stanisław Lem nic nowego w tej kwestii już nie dodał.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200