Biznes wśród zbiorów

Rządowe pieniądze i programy

Za najważniejszą przeszkodę w rozwoju systemów komputerowych w placówkach bibliotecznych, muzealnych i archiwach uczestnicy konferencji uznali brak funduszy. Narzekania na brak pieniędzy i niedostateczne finansowanie zdominowały ton większości wypowiedzi. Winą za brak sukcesów i postępów obarczono przede wszystkim Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Domagano się większego zaangażowania resortu w działania na rzecz komputeryzacji instytucji kulturalnych. Wskazywano na potrzebę potraktowania tych spraw w kategoriach priorytetów państwowych i stworzenia ogólnopolskiego programu rozwoju informatyzacji bibliotek, muzeów i archiwów.

Argumentowano, że takie programy są realizowane w wielu krajach europejskich. Najbardziej rozbudowane w Skandynawii - Szwecji, Finlandii, Norwegii, Danii "Nie obejdzie się bez zaangażowania budżetu państwa" - przekonywał Michał Jagiełło, dyrektor Biblioteki Narodowej. - "Trzeba uwzględniać realia - biblioteki nie mają pieniędzy na zakupy książek, muzea - dzieł sztuki. Bez rządowego programu instytucjom tym grozi zapaść". Stosunek resortu do oczekiwań środowiska uwidocznił się w postawie ministra. Objął on patronat nad konferencją, ale na obradach się nie pojawił, tłumacząc absencję sprawami wagi państwowej.

Zdaniem Darii Nałęcz, dyrektor Generalnej Dyrekcji Archiwów Państwowych, potrzebna jest szeroka koordynacja działań - nie tylko na poziomie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, ale też Ministerstwa Edukacji Narodowej, Ministerstwa Łączności, Komitetu Badań Naukowych i Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. "Koszty nie maleją, lecz rosną" - mówiła Daria Nałęcz. - "Komputeryzacja wymaga ciągłych nakładów. Zapisy cyfrowe trzeba stale uaktualniać, by nie stracić możliwości odczytu danych w związku z ustawicznym rozwojem i unowocześnianiem technologii".

Słabość w różnorodności

W lawinie narzekań na brak środków umknęły wypowiedzi zwracające uwagę na problemy występujące po stronie instytucji, brak współpracy i porozumienia.

Archiwa nie mogą ustalić jednolitego standardu opisu zasobów. Trwają dyskusje i rozważania nad możliwością jego stworzenia, ale każdy stosuje własne rozwiązania. Muzea również nie mają wspólnych zasad opisu eksponatów ani jednolitego systemu klasyfikacji zbiorów. Chaos potęgowany jest wielością różnorodnych programów kom- puterowych, używanych w poszcze- gólnych placówkach muzealnych. Są to w większości programy z początku lat 90., co w wielu przypadkach uniemożliwia wprowadzenie wymiany danych poprzez sieć.

Najbardziej sformalizowane są formaty opisu zbiorów bibliotecznych. Pełnej zgodności i uniwersalności nie udało się jednak osiągnąć i w tym przypadku. Używanych jest także kilkanaście różnych programów bibliotecznych. Najbardziej popularne w bibliotekach publicznych są najtańsze lub darmowe programy typu MAK, SOWA, ISIS, wyprodukowane w przestarzałych już technologiach przez Bibliotekę Narodową lub na zlecenie UNESCO. Wśród zintegrowanych systemów bibliotecznych przeważają produkty firm zachodnich, takie jak VTLS, Horizon, Aleph. Są one używane głównie w dużych bibliotekach naukowych lub uczelnianych. Coraz większą popularność zdobywa polski system ProLib, z którego korzysta obecnie 26 bibliotek.


TOP 200