Szwagier potrzebny od zaraz

  • Andrzej Gontarz,
  • Sławomir Kosieliński,

"Nie takie rzeczy robiliśmy ze szwagrem po pijaku" - mówi bohater rysunku Andrzeja Mleczki, patrząc na piramidę Cheopsa. W województwie zachodniopomorskim tym wszystkim, którzy chcą je zmieniać na lepsze, brakuje przede wszystkim partnerów. Trzeźwych.

"Nie takie rzeczy robiliśmy ze szwagrem po pijaku" - mówi bohater rysunku Andrzeja Mleczki, patrząc na piramidę Cheopsa. W województwie zachodniopomorskim tym wszystkim, którzy chcą je zmieniać na lepsze, brakuje przede wszystkim partnerów. Trzeźwych.

W Korytowie dzisiaj święto. Na festynie zaśpiewa Andrzej Rosiewicz, przebrzmiała gwiazda estrady z lat minionych. Ludzie czekają nie tylko na jego najnowszy szlagier "Wystarczą cztery Ziobra i Polska będzie dobra", ale również na "Chłopców - radarowców" i "Najwięcej witaminy mają polskie dziewczyny". Ksiądz proboszcz Sławomir Kokorzycki zaciera ręce. IX Dni Korytowa może uznać za udane. Wszak gości Jerzego Stępnia, prezesa Trybunału Konstytucyjnego, z którym podekscytowana powiatowa elita pozuje do zdjęć. "Nie mam złudzeń. Zabawa ludowa, na której pojawi się Jerzy Stępień, to jedyna okazja, żeby mieszkańcy dowiedzieli się, może nawet po raz pierwszy w życiu, o tym, że istnieje coś takiego jak Trybunał Konstytucyjny" - twierdzi ksiądz Kokorzycki.

Przed chwilą, podczas konferencji z okazji 770-lecia istnienia wsi, Jerzy Stępień powiedział, że przyjechał do Korytowa, by zobaczyć na własne oczy, jak ta wieś się zmienia. Słyszał o niej jeszcze gdy pracował w Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej. Uważa ks. Sławka za lidera, który popycha świat naprzód.

O tym samym dwa lata temu przekonał się Andrzej Zoll, wówczas rzecznik praw obywatelskich, podczas swojej wizyty w Korytowie. Właściwie każdy nabiera takiego przekonania, gdy pokonawszy pagórkowatą okolicę dociera przed korytowski kościół. Po drodze mija nowoczesny budynek szkoły podstawowej im. Jana Pawła II, idealny na centrum życia kulturalnego wsi. Niestety, gdy skończą się lekcje, dyrektorka przekręca klucz w zamku i ani myśli zapraszać obce dzieci, to znaczy te, które chodzą w Choszcznie do gimnazjum lub liceum, by pograły w kosza na sali gimnastycznej lub posurfowały po Internecie.

Za szkołą widać główny plac wsi, niechybnie dawniej miejsce targowe albo wręcz rynek, w czasach gdy Korytowo miało prawa miejskie. Odjeżdża stamtąd trzy razy dziennie pekaes do Choszczna, aczkolwiek dla postpegeerowskich mieszkańców, dzielących grosz na czworo, to już wielka wyprawa. Z przystanku już widać nad brzegiem jeziora kościół z rozharataną wieżą. Ksiądz Sławek liczy, że znajdzie unijne fundusze na jej remont, ale sam nie może się wszystkim zajmować, tak jak to było z Internetem.

Jeszcze dwa lata temu Telekomunikacja Polska palcem nie kiwnęła, by udostępnić korytowianom dostęp do Neostrady. Żądała - bagatelka - 600 tys. zł za kilkaset metrów kabla, który miał to umożliwić. Wspólna akcja naszego redakcyjnego Klubu Przyjaciół Korytowa i ks. Sławka spowodowała, że zainterweniowała dyrekcja tej spółki i w końcu na plebani oraz w szkole pojawił się sygnał SDI. Ale to było wciąż za mało. I słusznie. Okazało się, że jak jeden z korytowian, specjalista od teleinformatyki, trafił do centrali telefonicznej w Choszcznie, to niespodziewanie odkrył, że wystarczy trochę przekonfigurować jej oprogramowanie, dostawić niedrogi modem do szafy, by w Korytowie zadziałała Neostrada. "Na razie korzysta z niej cztery osoby" - cieszy się ks. Sławek. "Ale z czasem może być ich więcej. Starsi mieszkańcy wsi - nie tylko u nas - spostrzegli, że jak mają u siebie Internet, to dzieci chętniej przyjeżdżają z miasta na weekend, ponieważ mogą zarazem gościć w domu, ale i też nie muszą rezygnować z sieciowych kontaktów".

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem IDGLicensing@theygsgroup.com