Początki branży IT: jak to było 20 lat temu
- Przemyslaw Gamdzyk,
-
- Sławomir Kosieliński,
- 05.11.2009, godz. 00:02
To były czasy! Radość działania, zdumiewające tempo wydarzeń, wielkie marże, liczni klienci, brak pojęcia kontroli kosztów, szalone imprezy, fantastyczne pomysły, brak świadomości barier wzrostu, słowem młodość. Branży IT oczywiście. To se ne vrati, pane Hawranek - jak mawiają Czesi.
W połowie lat 80. na Tajwan przyleciał pewien polski biznesmen: białe skarpetki, torba-pederastka z dolarami ściśnięta pod ramieniem, włosy nazbyt potargane trzydniową podróżą. Śmiało skierował swoje kroki do dużej firmy komputerowej. Jej szefowi prostą angielszczyzną zachwalał rodzimy rynek: wielkie możliwości, ogromny popyt, pieniądze leżą na ulicy. - "To ile kupuje Pan komputerów?" - z wielką nadzieją w głosie zapytał zatem tajwański przedsiębiorca. - "Poproszę, dwa. Ten i tamten".
Kolorowych jarmarków
Okładka CW z 1991 r.
3,5 mln zł (przed denominacją złotówki) kosztował w 1991 r. komputer z procesorem 12 MHz, 640 KB RAM, dyskiem 360 KB i monitorem monochromatycznym 14 cali.
Nie było standardów, procedur, organizacji, zaś królowała improwizacja, wirtuozeria i niczym nieskrępowana wiara w sukces. Ba, na początku prawnoautorska ochrona oprogramowania komputerowego uważana była za amerykańską fanaberię - z pewnym rozrzewnieniem można wspominać cenniki całkiem poważnych firm (nazwy litościwie przemilczymy), w których można było znaleźć w atrakcyjnych cenach "gry, programy, użytki", czasem nawet z eleganckim ksero oryginalnego opakowania.
Warszawska Giełda Komputerowa w 1989 r.
Podziel się z nami anegdotami i wspomnieniami z tamtych lat, korzystając z formularza w redakcyjnym blogu Computerworld.
Zdjęcia możesz zaś przesłać na adres - mailto:cw@idg.com.pl