iPad, czy Kindle uratują książki i gazety?
- Dorota Konowrocka,
- 10.02.2010, godz. 07:07
iPad nie jest e-czytnikiem
Istnieje wiele powodów, dla których iPad skazany jest na sukces, a Kindle - przynajmniej w większej, cięższej i droższej, ale nadal jednofunkcyjnej wersji - na szybką śmierć. Producenci czarno-białych czytników powtarzają do znudzenia jeden argument - czytanie książek elektronicznych wymaga technologii e-ink, oszczędzającej baterie i oczy. Usprawiedliwia to całkowite odarcie książek z warstwy estetycznej i stworzenie urządzenia, które nadaje się wyłącznie do lektury. Apple poszedł w inną stronę. Zbudował urządzenie, które jest zachęcająco niewielkie i cienkie, lecz jednocześnie na tyle duże, aby umożliwić wygodny odbiór dowolnych treści.
90% użytkowników e-booków jest zadowolonych z ich używania, twierdzą przedstawiciele NDP Group.
iPad jest nie tyle czytnikiem elektronicznych e-książek i e-prasy (choć zapewne wydawcy bardzo by chcieli, aby sukces iPada stał się ich sukcesem), ile urządzeniem służącym do odbioru rozrywki. Jest raczej czymś w rodzaju osobistego telewizora, osobistego okna na świat oferującego dostęp do wszystkich strumieni danych ku uciesze użytkownika i zgodnie z jego preferencjami. Elektroniczne książki są naturalnym uzupełnieniem tego strumienia i teraz od wydawców zależy, czy będą potrafili w nim popłynąć.
E-książka nie jest książką
4-5 mln iPadów Apple może sprzedaż już w tym roku sądzą analitycy IDC.
Jeśli chcą sprzedawać książki za więcej niż 9,99 USD - a chcą! - muszą przekonać czytelników, a właściwie odbiorców, że mają do zaoferowania coś, co uzasadnia przedrostek "e". Najłatwiej powinno pójść wydawcom podręczników, które z natury są efektem pracy zespołowej i od dawna łączą druk z obrazem i infografiką. Tablet dla każdego ucznia? Czemu nie? Na drugiej linii frontu powinni ustawić się wydawcy przewodników turystycznych, poradników z serii "dla opornych" i "nauka w weekend", książek dla dzieci, reportaży i dokumentów. Nie chodzi o to, czy wydawcy zwyciężą z Apple, czy z Amazon.com. Chodzi o to, czy są w stanie wymyślić książkę na nowo, w formie na tyle atrakcyjnej, aby jedna czwarta produkcji nie szła jak dziś na przemiał.