Z myślą o przyszłości

Trzeba jednak pamiętać, że najbardziej nawet wzmożone poczynania i zaawansowane inicjatywy jednego czy dwóch urzędów administracji rządowej nie przyniosą pożądanych, oczekiwanych rezultatów, jeżeli rozwój zastosowań technik informacyjnych nie zostanie wpisany w generalną wizję i wynikającą z niej strategię rozwoju cywilizacyjnego kraju. Działania ograniczające się tylko do informatyzacji różnych dziedzin życia nie spełnią swojego zadania, jeżeli nie będą zintegrowane z innymi działaniami na rzecz rozwoju kraju.

Komentarz
Poziom rozwoju społeczeństwa informacyjnego w naszym kraju jest mocno niezadowalający. Wystarczy popatrzeć na wyniki badań. W Polsce mieszka 38,5 mln ludzi. Z tego około 6 mln to internauci, którzy są aktywni w sferze e-biznesu (korzystają z elektronicznej bankowości, e-sklepów i e-giełd, kupują, a nawet sprzedają przez sieć, korzystają z e-usług i kontaktów sieciowych). Kolejne 7,5 mln osób ma dostęp do Internetu, ale nie wykonuje transakcji ekonomicznych za jego pośrednictwem (może się boją, może są jeszcze za młodzi). Pozostałe 25 mln Polaków w ogóle nie korzysta z sieci. Nawet jeżeli odejmiemy 5 mln małych dzieci, to pozostaje 20 mln dorosłych obywateli, którzy nie należą do społeczeństwa informacyjnego. Są z niego wykluczeni. Część z nich jest wykluczona na własne życzenie - około 5 mln ludzi w wieku powyżej 16 lat ma komputer w domu, ale nie potrafi z niego korzystać, w tym 3,5 mln ma w domu dostęp do Internetu, ale z niego nie korzysta. To jest dramatyczna sytuacja.

Zazwyczaj o wykluczonych myśli się jako o grupie stanowiącej margines życia społecznego. Ale w odniesieniu do komputerów, ponad połowa Polaków zalicza się do wykluczonych. To jest sytuacja, która wymaga natychmiastowych działań zaradczych. Być może ci, którzy nie wyobrażają sobie dzisiaj życia bez komputera i Internetu, nie zauważają tego problemu, ale on rzeczywiście istnieje. Jeżeli nic z tym nie zrobimy, to skazujemy się jako społeczeństwo na rozdarcie i na pozostawanie w ogonie rozwijającego się świata, bez dostępu do dobrodziejstw gospodarki opartej na wiedzy. Bo Internet to dzisiaj synonim dostępu do wiedzy. Jeżeli chcemy żyć w nowoczesnym świecie, to nie możemy pozostawać obojętni na tak dużą skalę ignorancji wobec nowoczesnych technik informacyjno-komunikacyjnych.

Co można zrobić, żeby ludzie dorośli - bo to o nich chodzi - chcieli korzystać z Internetu? Sama rozbudowa infrastruktury telekomunikacyjnej, chociaż niezbędna, nie wystarczy. Najważniejsze jest zaoferowanie ludziom użytecznych e-usług. Tylko one są prawdziwym powodem do korzystania z sieci. Dorośli, mocno zajęci pracą zawodową, nie mają specjalnie czasu ani ochoty, aby bawić się w gry komputerowe, jak ich dzieci. Potrzebują e-usług, które w znaczący sposób ułatwią im pracę i podniosą jakość ich życia. Tylko dzięki użytecznym e-usługom dorośli przekonają się do potrzeby korzystania z komputera i Internetu.

Takich e-usług nie stworzy sama administracja, nie rozwinie ich sam sektor publiczny. One mogą powstać tylko jako wynik przedsiębiorczości, pomysłowości i innowacyjności ludzi, głównie młodych, dla których Internet jest naturalnym środowiskiem.

Administracja publiczna powinna maksymalnie wspomagać tworzenie takich e-usług, z jednej strony przez odpowiednie udostępnienie zasobów informacyjnych będących w jej gestii, a z drugiej przez szybkie dostosowanie prawa do współczesnych realiów i potrzeb elektronicznej gospodarki opartej na wiedzy. Ta gospodarka to olbrzymie pole do popisu dla młodego pokolenia. Trzeba dać mu szansę wykazania się w tej dziedzinie, aby czuło się potrzebne tu, w tym kraju. Jeżeli nie znajdziemy sposobu na wykorzystanie w kraju potencjału młodych, dobrze wykształconych ludzi, to pożegnamy się z rozwojem, dobrobytem, konkurencyjnością i godnymi warunkami życia.

Prof. Wojciech Cellary - kierownik Katedry Technologii Informacyjnych Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu; patron inicjatywy Uniwersytet Ernst & Young.


TOP 200