Własna gazeta

W tym miejscu natychmiast odezwą się głosy protestu tych, którzy obawiają się, że opisywane oprogramowanie oznaczałoby inwigilację naszej sfery prywatnej na poziomie Wielkiego Brata. I ostrożność taka jest tu jak najbardziej wskazana. Wszakże ważniejsza od niej jest wolność wyboru użytkownika - komu i jakie dane o sobie zechce on udostępnić. Jeśli ktoś wiesza sobie w oknie zasłony połączone z roletami i żaluzjami - jego sprawa. Jeżeli ktoś inny uznaje, że wystarczy mu lekka półfiranka, bo zakłada, że jego mieszkanie nie kryje wielkich tajemnic, również ma do tego prawo. Podobne reguły powinny obowiązywać w świecie internetowym. Należy uszanować strach człowieka przed tym, że jeśli ktoś dowie się o jego zainteresowaniach motoryzacyjnych to może taką wiedzę "wykorzystać" i przysłać mu stosowne, aczkolwiek niechciane, materiały reklamowe. Należy jednak również uszanować wolę tych, którzy wyraźnie zażyczą sobie takich materiałów promocyjnych, właśnie zgodnych z profilem ich osobistych zainteresowań.

Precyzyjne zdefiniowanie czytelniczego profilu pozwoliłoby wydawcy na odpowiednie przygotowanie treści jedno-egzemplarzowej gazety, treści trafiających niemal całkowicie w oczekiwania odbiorcy. Na pierwszej stronie na przykład zawsze pojawiałyby się aktualne doniesienia z drugiej ligi żużlowej. Dalej komentarze do aktualnej audycji Minimax programu III i recenzje płyt progresywnego rocka, prezentowane przez grecką stację RockFM, wreszcie informacje społeczno-polityczne z Rzeszowa, repertuar kin Lublina i analiza ofert pracy na rynku hiszpańskim, głównie z okolic Barcelony. Całość obowiązkowego programu uzupełniałby przegląd doniesień czasopism "Science" i "Nature", ze szczególnym uwzględnieniem oddziaływań splątanych i teorii chaosu. Na koniec szczypta abstrakcyjnego humoru, miniopowiadanie kryminalne i zadanie brydżowe dla średnio zaawansowanych oraz szachowe dla początkujących. Czy jest taka gazeta? Jeszcze nie. Czy jest taki czytelnik? Zapewne tak, choć paradoksalnie i on sam może o tym też jeszcze nie wiedzieć, mimo że codziennie, z lepszym lub gorszym skutkiem, takich akurat treści poszukuje w Internecie.

Gazetowa hybryda

Opisywane technologie można by rozwijać jeszcze dalej. Możliwe jest bowiem sprzężenie między treściami obserwowanymi czy odczytywanymi na ekranie a ruchami gałek ocznych. Wtedy łatwo można by rejestrować, na co w pierwszej kolejności zwraca uwagę czytelnik. Tego typu systemy już stosuje się w wojskowości, gdzie wyrzutnia pocisków bądź karabin helikoptera czy samolotu są automatycznie naprowadzane na cel, który widzi pilot - rejestrowane parametry położenia źrenic są przekazywane do sterowania mechaniką broni. Potem wystarczy już tylko pociągnąć za spust. Z całą pewnością, na dziś, system kamer śledzących wzrok czytelnika, instalowany w każdym PC czy laptopie, to zbyt droga inwestycja. Jeszcze zbyt droga. Ale również i tu, przy masowej produkcji, ceny takich urządzeń zaczęłyby gwałtownie spadać.

Z drugiej strony, otwarta pozostaje kwestia dostarczania indywidualnej gazety do czytelnika. Do tej pory domyślnie zakładaliśmy, że ma on dostęp do Internetu i korzysta z treści w postaci elektronicznej. Alternatywnie mógłby wydrukować sobie swoje pismo na papierze i czytać offline w dogodnej chwili. Niestety, przeciętna domowa drukarka nadal jest urządzeniem bez karty sieciowej i własnego adresu IP. Nie jest zatem w stanie samodzielnie wydrukować nam rankiem naszej gazety, tak aby możliwa była jej lektura przy porannej kawie. Taka procedura wymaga włączenia komputera, wielominutowego wyczekiwania na załadowanie się systemu operacyjnego i wejścia do Internetu, po to by w efekcie otrzymać drukowany tekst, a zwłaszcza grafikę w gorszej jakości niż w przypadku pism nabywanych tradycyjnie w kiosku.

Można więc wyobrazić sobie wiele technologii hybrydowych. Na przykład "gazeta na żądanie" (paper on demand): po wysłaniu odpowiedniej wiadomości SMS-owej system informatyczny wydawcy byłby w stanie wydrukować konwencjonalnie tysiące indywidualnych gazet, podobnie jak indywidualnie drukuje się faktury, dostarczane do poszczególnych klientów. W większych miejscowościach opłacałoby się zapewne lokalizować takie drukarnie nawet na poszczególnych osiedlach. Resztę zrobiliby kurierzy, dostarczając prasę pod wskazane adresy, podobnie tanio jak ma to miejsce w przypadku dystrybucji reklamowych ulotek. Praktyka pokaże, czy pojawią się takie systemy, czy też naprawdę indywidualne gazety będziemy mieli dopiero wtedy, gdy pojawi się elektroniczny papier (e-paper) z prawdziwego zdarzenia.


TOP 200