Tyrania chwili

Czas współczesny

Przyspieszenie, którego dzisiaj doświadczamy, polega na tym, że współczesna technologia informatyczna jest jednocześnie katalizatorem oraz źródłem osiągania pożądanych dóbr i potęgi ekonomicznej. Prędkość zaraża nie tylko jednostki, ale wszelkie dziedziny ludzkiego życia, całą kulturę. "Jaka jest idealna prędkość drukarki?" - pyta Gleick. - "Nieskończona byłaby mniej więcej w sam raz". Czy taki jest horyzont współczesnych oczekiwań? Wiele dowodów świadczy, że tak właśnie jest! Chwila, natychmiastowość dostępu uniemożliwiają pojmowanie rozwoju w tradycyjnym sensie tego słowa.

W kulturze współczesnej zaszła fundamentalna zmiana w rozumieniu czasu - od relatywnie wolnego i linearnego do szybkiego i chwilowego. W encyklopediach obok fizycznej definicji czasu, jaką nadal poznaje szkolna młodzież, mamy definicję informatyczną. Utożsamia ona szybkość z prędkością, odwołując do angielskiego speed. W Słowniku encyklopedycznym - Informatyka czytamy, że "w odniesieniu do komputerów szybkość jest rozumiana jako liczba rozkazów wykonywanych w jednostce czasu (sekundzie) lub ilość informacji przesyłanej w jednostce czasu między różnymi rodzajami pamięci lub między pamięcią operacyjną a buforami urządzeń zewnętrznych. Szybkość typowych jednostek centralnych komputerów osobistych wynosi setki tysięcy rozkazów na sekundę, szybkości przesyłania wahają się w dużych granicach: od kilku znaków na sekundę (klawiatury) do gigabitów na sekundę (sieci ATM)".

Kiedy wzrastająca ilość wiedzy rozprzestrzenia się ze zwiększoną prędkością, bardzo trudno tworzyć narracje, porządkować sekwencyjnie strumień informacji i wskazywać na rozwój.

Nagromadzenie wiedzy ma charakter niehierarchiczny, liczą się chwila, ale nie trwanie, zmienność, ale nie stałość. Kiedy czas jest dzielony na coraz mniejsze odcinki, przestaje istnieć jako proces linearny, a istnieje jako zestaw następujących po sobie momentów. To się przekłada na kulturę - styl życia, rodzaj preferowanej wiedzy i charakter pracy. O tym prawią dzisiaj uczone dzieła humanistów, i nie jest to obraz zachwycający. Rodzi się pytanie, czy faktycznie dzisiejsza kultura jest bardziej elastyczna niż kultura tradycyjna?

Sięgnijmy do nieco zapomnianego już antropologa, Gregory Batesona, który zauważył, iż im więcej energii jest poświęcane ludzkiej działalności, tym społeczeństwo jest mniej elastyczne (książka Steps to an Ecology of Mind). W efekcie skutecznej eksploatacji źródeł energii społeczeństwo nie tyle się rozwija, ile niektóre z opcji zostają przed nim zamknięte.

Po rewolucji rolniczej, której towarzyszył wzrost liczby ludności, nie było już możliwości powrotu do gospodarki łowiecko-zbierackiej. Po rewolucji przemysłowej i jej zależności od czasu zegarowego trudno sobie wyobrazić powrót do mniej temporalnie zdyscyplinowanego i wzajemnie powiązanego siecią zobowiązań społeczeństwa agrarnego. Zdaniem G. Batesona wzrastająca elastyczność w jednej dziedzinie jest korozyjna dla elastyczności w pozostałych sferach życia. To tłumaczy, dlaczego elastyczność "nowej pracy" zabija elastyczność życia codziennego i skłania ku działaniom, aby ponownie oszczędzać czas wszędzie, gdzie to możliwe. Tak rodzi się tyrania szybkości, "tayloryzująca" także życie rodzinne, które z samej zasady jest życiem w ramach czasu spowolnionego. Ale to już inna opowieść...

Prof. Wojciech Józef Burszta jest kierownikiem Katedry Antropologii Kultury w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie.


TOP 200