Synergizm informacyjny

Synergicznych efektów w działaniu człowieka można spodziewać się tam, gdzie występuje swobodny, wielokierunkowy, zdecentralizowany przepływ informacji w bogatych, otwartych i sprzęgniętych z otoczeniem układach. Wtedy gdy korzystamy z różnych źródeł informacji, z różnorodnych i bogatych baz danych, wykorzystujemy wiele instrumentów czy metod przetwarzania informacji, albo też gdy wyrażamy swoje opinie, pytania czy posiadaną wiedzę za pomocą różnych kanałów czy przekaźników, kierując ją przy tym do wielu różnych odbiorców - to w takich właśnie sytuacjach mogą pojawić się efekty synergiczne. Słowem, przy bogactwie informacji, wielości środków jej zdobywania i komunikowania mają szansę pojawiać się nowe zdolności poznawcze człowieka, ma szansę wyłonić się nowa wiedza.

Informatyczne narzędzia i informacyjne środowiska o sieciowym charakterze (gdzie "wszystko łączy się ze wszystkim innym", jak pisze A.-L. Barabasi) dają nam szansę na pojawienie się (wyłonienie się, emergencję) nowego i lepszego poznania. W przypadku używanych przez nas dotychczas technologii informatycznych - przyznajmy uczciwie, że w znacznej mierze przypadkowo, chaotycznie, bez pogłębionej świadomości - pojawiające się efekty synergiczne miały, i wciąż jeszcze mają, charakter nazbyt okazjonalny i nie zawsze pozytywny. A chodzi o to, abyśmy mogli uzyskać z każdego rodzaju czynności przetwarzania informacji (np. w komunikowaniu się, produkcji czy rozrywce) jej zmaksymalizowanie, nową postać i jakość.

Posiłkując się dalej farmaceutyczną metaforą, zwrócę uwagę na to, że dotychczasowe zjawiska synergizmu w dziedzinie technologii informatycznych czy komunikacji masowej mają raczej negatywny charakter. Można tak je ocenić z perspektywy oczekiwanego przez wszystkich społeczeństwa informacyjnego (opartego na wiedzy), po którym oczekujemy - na miarę racjonalności, jaka leży u podstaw informatyki jako takiej - tak samo efektywności, jak i ładu i porządku. Wymownymi przykładami takich pobocznych efektów jest powszechnie dzisiaj stosowana (a zapoczątkowana w latach sześćdziesiątych przez koncern medialny Walta Disneya) strategia marketingowa odsprzedawania własnych znaków-ikon (np. Myszki Miki) jako znaku towarowego. W zamyśle ma on w dalszym procesie sprzedaży innych produktów nim opatrzonych podnieść jej poziom i przynieść większy jeszcze zysk. Zwielokrotniony zysk powstały na rynku z połączenia kilku produktów i ich znaków towarowych jest synergizmem o negatywnym raczej efekcie. Jaką tak naprawdę korzyść możemy mieć z gadżetów i ikon masowej kultury (np. Harrego Pottera obecnego na produktach codziennego użytku), które zalewają nas coraz bardziej i "zaśmiecają" naszą pamięć, świadomość, tępiąc przy tym naszą wrażliwość na rzetelne i wartościowe informacje? Zwielokrotnienie takiej informacji nie daje pozytywnych społecznie skutków. O takim stanie rzeczy na globalnym czy lokalnym rynku informacji decyduje w tym przypadku, skrótowo mówiąc, producent, a nie kupujący; mówiąc to samo w ramach komunikacyjnego modelu społeczeństwa - nadawca, a nie odbiorca.

Pozytywnych efektów synergicznego działania należy oczekiwać głównie w edukacji, kulturze czy życiu publicznym, a więc tam, gdzie informacja i komunikacja odgrywają coraz większą rolę. Dla realizacji celów kształcenia, w którym zawsze chodzi o rozwój i doskonalenie naturalnych zdolności poznawczych (myślenia abstrakcyjnego, widzenia więcej niż się dostrzega, myślenia twórczego i oryginalnego) konieczne jest takie zorganizowanie komunikowania się między uczącym się i nauczającym, aby, skrótowo mówiąc, jedno pytanie czy uwaga wywołały wiele oryginalnych odpowiedzi, zaś przeczytany tekst czy obejrzany obraz w powiązaniu z dotychczasową wiedzą zainicjował strumień twórczego myślenia. Osiągnąć to można za pomocą przemyślnych narzędzi i metod edukacyjno-oświatowych, które muszą być zaplanowane przez fachowców i nadzorowane (co nie oznacza - sterowane) w trakcie ich funkcjonowania społecznego.

Jakie to narzędzia? Wiele ich wymyślono już na początku naszej cywilizacji, chociażby Sokratesowa metoda stawiania pytań wobec tych, którzy mają już jakieś zalążki wiedzy i chcą jej dalej szukać w oparciu o autorytet. Wystarczy tylko po nie sięgnąć i zaadaptować do warunków internetowego środowiska. Zachwycanie się i poleganie w kulturze, przykładowo, na wikipedii, blogach czy innych produktach lub usługach z Web 2.0 (np. YouTube), w których tak wielu widzi dzisiaj panaceum na dotychczasowe zagrożenia informatycznej rewolucji, uważam za błędne, a nawet niebezpieczne. Niczym nieograniczona swoboda, która prowadzi do zaniku odpowiedzialności za to, co się samemu poznaje, wie i tworzy, to nie to samo, co pozytywne synergiczne efekty dobrze zaplanowanej komunikacji.

Prof. Marek Hetmański kieruje Zakładem Ontologii i Teorii Poznania na Wydziale Filozofii i Socjologii Uniwersytetu Marii Skłodowskiej-Curie w Lublinie. Poprzednie teksty z cyklu poświęconego zagadnieniom informacji publikowaliśmy w Computerworld nr: 47/2006, 3/2007, 8/2007, 12/2007, 16/2007, 21/2007, 26/2007, 28/2007.


TOP 200