Smog informacyjny

Od Dialogu do Lexis-Nexis

Dla umysłów dociekliwych i obdarzonych intelektualną ciekawością postęp elektronicznych metod wyszukiwania i przetwarzania informacji był drogą prowadzącą do raju. Początkowo wstęp do niego wymagał wykupienia dość kosztownego biletu. W latach 80. głównym dostawcą elektronicznych banków danych dla uczelni była firma Dialog. Starannie wykształcony specjalista mógł, poprzez internetowe połączenia, korzystać z jej usług wybierając jedną ze specjalistycznych baz danych - w dziedzinie np. chemii, biologii czy psychologii - i posługując się znanymi wtajemniczonym protokołami poszukiwawczymi, zidentyfikować wszelkie naukowe publikacje na zadany temat. W czasie poszukiwań liczyła się jednak każda minuta i każdy wydrukowany dokument i nierzadko zdarzało mi się wydać na jedno poszukiwanie kilka setek "koledżowych" dolarów. Dialog, w czasach gdy jeszcze z niego regularnie korzystałem, zawierał jedynie bibliograficzne banki danych, tzn. nie zapewniał dostępu do pełnych tekstów publikacji, a jedynie - w najlepszym razie - do ich streszczeń. Z czasem dorzucił on także do oferty bazy pełnotekstowe i dziś jego katalog zawiera ponad 600 pozycji.

Konkurencja jednak nie próżnowała i stopniowo zaczęliśmy korzystać z usług innych firm, wśród nich FirstSearch, Proquest czy Infotrac, które podobne informacje dostarczały za mniej więcej 100 razy mniejszą cenę. Oprócz obniżenia kosztów, następowała też ewolucja w dziedzinie oprogramowania, tak ułatwiającego procedurę poszukiwań, że nowe "produkty informacyjne" mogły już być bezpośrednio wykorzystywane przez tzw. końcowego użytkownika, czyli studentów. Student taki siada przed komputerem, otwiera naszą biblioteczną "stronę domową" i może sobie wybrać jedną z baz danych, których dziś już i zliczyć nie sposób, bowiem sam FirstSearch zawiera ich ok. 60, zaś prawdziwy "rolls-royce elektronicznych banków danych" - Lexis-Nexis, wiele setek, jeśli nie tysięcy. Informacja elektroniczna stała się więc tańsza, łatwiejsza do odszukania i coraz częściej dostępna w pełnym formacie.

Wspomniany Lexis-Nexis, który został stworzony przed kilkunastoma laty jako bank danych dla prawników, zawierający wszelkie akty ustawodawcze i orzeczenia sądowe w pełnym brzmieniu, z czasem rozrósł się do rozmiarów prawdziwego molocha. W swej części "prasowej" (Nexis) zawiera on ok. 2400 źródeł, począwszy od co ważniejszych (i mniej ważnych) gazet codziennych, poprzez popularne tygodniki i miesięczniki, transkrypty audycji radiowych i telewizyjnych, depesze agencji prasowych i liczne pisma branżowe.

Nie dać się zadusić informacjami

Choć w świecie elektronicznej informacji można spędzić całe życie, oddalając się od komputerowego monitora jedynie w celu spełnienia podstawowych czynności fizjologicznych, nie należę do tych maniaków, którzy (jak pewien student MIT, którego pokazywali w telewizji) noszą ze sobą miniaturowy bateryjny komputer, na stałe podłączony do Internetu poprzez telefon komórkowy.

Czasem, a nawet często, podróżuję samochodem, np. do pracy. Jest to przyjemna, zaledwie 30 km przejażdżka (firma zatrudniająca moją żonę położona jest ok. 80 km od domu), w czasie której słucham mego ulubionego programu nadawanego przez publiczne radio. W czasie dojazdu do pracy i powrotu do domu nadawane są wiadomości, toteż, aby nie uronić żadnych ważnych informacji, trzymam zawsze pod ręką kawałek papieru i ołówek, i kiedy słyszę coś interesującego, coś o czym chciałbym się więcej dowiedzieć, notuję istotne szczegóły, które później mogą mi się przydać do pogłębienia tematu.


TOP 200