Sieci nieregulowane

Specjaliści od telekomunikacji powinni zastanawiać się nad rzeczywistymi przyczynami tej wielkiej awarii energetycznej choćby z tego powodu, że teoretycy rozwoju rynków regulowanych tradycyjnie szukali analogii w rozwoju rynku energetycznego i telekomunikacyjnego. Tworząc prawo regulujące oba te rynki, a także inne będące częścią całej infrastruktury, kopiowano wzajemnie wiele rozwiązań. Niekiedy dochodziło do anegdotycznych sytuacji, kiedy twórcy polskiego Prawa energetycznego świadomie czerpali z rozwiązań opracowanych w Unii Europejskiej dla rynku telekomunikacyjnego, a podczas późniejszych prac sejmowych nad Prawem telekomunikacyjnym sięgano po argument, że wygodnie byłoby dane rozwiązanie skopiować z Prawa energetycznego, bo zapewne zostało ono już dokładnie przemyślane. Warto zauważyć, że amerykańscy regulatorzy stanowi z reguły zajmują się oboma rynkami naraz. Również w Polsce w początkach lat 90. zorganizowano przy wsparciu Unii Europejskiej wspólne seminaria dotyczące uwalniania obu tych zmonopolizowanych rynków.

Ustawowe ramy regulacyjne, które stworzono, by przebudować naturalne państwowe monopole w konkurencyjny rynek usług, powstawały bez historycznych doświadczeń, w ogromnej części tylko na podstawie teoretycznych założeń. Konieczne jest zatem weryfikowanie na bieżąco wcześniej opracowanych założeń.

Lekcja dla regulatora

Nikt dzisiaj nie wątpi w ożywcze działanie konkurencji, ale wiele narzędzi regulacyjnych dewaluuje się, zanim zostanie dopracowane. Jeżeli przeanalizujemy dzisiaj tezy sformułowane w Zielonej Księdze z 1994 r., która określiła polityczne założenia uwalniania rynku telekomunikacyjnego w Unii Europejskiej w 1998 r., to wyraźnie widać, w jakim stopniu uwarunkowania historyczne, ówczesna wiedza o rynku i kierunkach rozwoju technologii utrudniały dobre zdefiniowanie kluczowych zagadnień regulacyjnych.

Najpoważniejszym chyba paradoksem, który próbowano rozstrzygnąć, liberalizując rynek telekomunikacyjny, była próba pogodzenia społecznej roli dostępności usług, powiązanej tradycyjnie z interwencją państwa, z wprowadzaniem całkowicie wolnego i skomercjalizowanego rynku, któremu interwencja państwa z definicji przeszkadza. Powstała np. bardzo skomplikowana, obudowana setkami opracowań i studiów teoria parapodatku mającego wspomagać udostępnienie tzw. usług powszechnych, świadczonych po cenie, która zapewni komfort korzystania z telefonu nawet najbiedniejszym grupom społecznym.

Dla Polski, która w Europie nadal przoduje w statystykach najgorzej rozwiniętych sieci telekomunikacyjnych, na nic się zdała większość europejskich opracowań na temat finansowania usług powszechnych. W żaden sposób nie dało się z nich skonstruować rozsądnego modelu ekonomicznego, pozwalającego dofinansować budowę stacjonarnych sieci telefonicznych w regionach słabo zurbanizowanych w naszej lokalnej skali. Na własnej skórze przekonałem się, że w praktyce operatorom nie opłaca się budować nowych łączy kablowych również w dużych miastach, bo wprowadziwszy się do nowego bloku, położonego bynajmniej nie na peryferiach Warszawy, dowiedziałem się, że Telekomunikacja Polska jest na razie daleka od myśli, by doprowadzić tam kabel telefoniczny, zresztą podobnie jak jej liczni teoretyczni konkurenci.

Niestety, polityka regulacyjna, o ile w ogóle istnieje, raz po raz brnie w rozwiązywanie problemów, które częściowo rozmijają się z praktyką rynku. Tak jest z wieloma teoretycznymi rozważaniami na temat rozliczeń w ramach umów inter-connect, tak będzie najprawdopodobniej również z niektórymi skomplikowanymi koncepcjami tzw. uwalniania pętli abonenckiej. Pewne jest natomiast, że uczestnicy rynku potrzebowaliby regulatora, który swoim autorytetem, a nie tylko formalnymi uprawnieniami, zapewniłby możliwość rozstrzygania sporów i nieporozumień.

Regulator powinien też rozwiązywać problemy, których skala jest większa niż obszar działania poszczególnych operatorów. Od jego wiedzy i kompetencji będzie jednak zależeć również to, czy usiłując naprawiać (jak to się mówi "budować rynek"), przy okazji czegoś nie popsuje.

Piotr Rutkowski prowadzi firmę Rotel, specjalizującą się w problematyce strategii rozwoju telekomunikacji.


TOP 200