Rzeczywistość rzeczywiście wirtualna

Przełomem w ćwiczeniach pilotów wojskowych stały się symulatory lotu. Ćwiczenia ataku śmigłowca w warunkach poligonowych grożą wypadkiem i są po prostu drogie. Kiedy tę sytuację przetworzymy na program komputerowy z wykorzystaniem wirtualnej rzeczywistości, ćwiczenia można odtąd powtarzać bez obawy o zdrowie pilota i budżet sił powietrznych. Dzień można zamieniać w noc, zima w oka mgnieniu staje się latem, a symulacja awarii na pokładzie nie prowadzi do tragedii. Być może poczucie pełnego bezpieczeństwa spowoduje u niektórych niedoświadczonych pilotów przekonanie o nieśmiertelności, lecz lepiej, żeby żółtodziób ginął w wirtualnej rzeczywistości niż naprawdę. Dowódca Stricom, płk Jim Godwin stwierdza żartobliwie, że trening w symulatorach lotu nigdy nie zakończył się śmiercią kursanta w przeciwieństwie do prawdziwych misji. W tym przypadku wirtualna rzeczywistość - mimo niedoskonałości - najlepiej udowodniła potrzebę dalszych inwestycji.

Zadowolony podatnik (na razie amerykański)

Sukcesy wojskowych w zastosowaniach wirtualnej rzeczywistości skłoniły również innych do badań nad takimi systemami. Sami urzędnicy DOD uznali, że technologia wirtualnej rzeczywistości świetnie nadawałaby się do nauki obsługi i naprawy wielu drogich urządzeń. Koszt budowy systemu wirtualnej rzeczywistości jest znacznie niższy od eksperymentowania na samolocie bojowym, wartym miliony dolarów.

Argumenty o obniżonych kosztach, bezpieczeństwie ćwiczeń i możliwości ich powtarzania bez uszczerbku na zdrowiu i zawartości państwowej kiesy skłoniły urzędników NHTSA do wykorzystania wirtualnej rzeczywistości w pracach nad bezpieczeństwem ruchu drogowego. Powstał specjalny symulator drogowy, dzięki któremu można badać zachowanie kierowców w różnych sytuacjach, np. w przypadku nagłego pojawienia się dzieci na drodze czy też gwałtownej zmianie warunków pogodowych. Wyniki badań służą do wprowadzania udoskonaleń w pojazdach i lepszemu projektowaniu dróg.

Wspomaganie projektowania za pomocą wirtualnej rzeczywistości zostało zastosowane przez FAA do budowy centrum kontroli lotów. Nawigowanie w wirtualnym środowisku pozwoliło ujawnić, że niektóre stacje robocze zasłaniają widok kontrolerom lotu. Przeprojektowanie układu sali operacyjnej obyło się bez zbędnych kosztów i miało miejsce na ekranie komputera.

Specjaliści nie mają wątpliwości, że budowa wirtualnych modeli przyczynia się do wcześniejszego wykrycia błędów w projektowaniu. Wirtualna rzeczywistość pozwala również zaproponować nowe rozwiązania, o których pierwotnie nie pomyślano, np. jak lepiej wykorzystać światło słoneczne do oświetlenia danego pomieszczenia.

Wirtualna rzeczywistość na każdą kieszeń

Dotychczas rozwój rynku wirtualnej rzeczywistości hamował drogi sprzęt i oprogramowanie. Na wiele rozwiązań nie było stać nawet instytucji rządowych. Można przypuszczać, że wkrótce wraz ze wzrostem prędkości procesorów i możliwości kart graficznych, typowy komputer PC wystarczy, aby obsługiwać wyrafinowane aplikacje wirtualnej rzeczywistości, i ta technologia znajdzie się w zasięgu każdej z firm.

Firma Intergraph głosi, że już stacje robocze z procesorem Pentium Pro umożliwiają stworzenie wirtualnego środowiska, o ile będą wyposażone w odpowiednie karty graficzne. Według wypowiedzi przedstawicieli firmy, system wirtualnej rzeczywistości korzystający z komputera PC, ma kosztować od 20 tys. do 30 tys. USD. Dla porównania system, w którym wykorzystywane są stacje Silicon Graphics, to koszt od 100 tys. do miliona USD. Sprzedawcy ostatnich rozwiązań są zaś przekonani, że tylko oni mogą zapewnić wierność symulacji, na którą czekają klienci. To właśnie oni oferują ruch w czasie rzeczywistym i prawdziwe kształty. System wirtualnej rzeczywistości korzystający z komputera PC umożliwia według nich tylko oglądanie niewyraźnych brył, które można jedynie obracać.

Polubownym rozwiązaniem jest połączenie obu systemów komputerowych, za czym opowiada się najbardziej pokrzywdzony na rozwoju komputerów PC - Silicon Graphics, jak i wielu klientów instytucjonalnych. Wizualizację przeprowadza się więc w środowisku SGI, reszta obliczeń odbywa się na komputerach PC, czasami wykują one wizualizację scen o mniejszym stopniu wierności.

Ostatecznie koszt budowy systemu i jego zastosowanie decydują o przyjętym rozwiązaniu. Łączy się z tym konieczność zmiany potocznego wizerunku wirtualnej rzeczywistości. Rządowym zleceniodawcom zbytnio nie zależy na systemach, w których człowiek musi zakładać na głowę specjalny hełm z okularami, które imitują głębię. Ostatnio miało to tylko miejsce w przypadku misji Pathfindera, kiedy za pomocą techniki wirtualnej rzeczywistości nadzorowano poruszanie się marsjańskiego robota Sojourner. W większości przypadków zleceniodawcy zadowalają się wizualizacjami na monitorze komputera, ewentualnie na specjalnych wielkoformatowych ekranach. Tutaj koszt w zasadzie decyduje o wszystkim.


TOP 200