Rewolucja, która zjada własne dzieci

Pozytywne efekty

Rynek giełdowy na wieść o połączeniu Pekao i BPH zareagował pozytywnie przede wszystkim dlatego, że wszyscy widzą potrzebę przeprowadzenia w Pekao - bardzo popularnym, ale mało efektywnym i nowoczesnym banku - takich właśnie generalnych porządków, a jednocześnie mają nadzieję, że Bank BPH wykorzysta sieć placówek Pekao, dynamicznie rozwijając działalność zgodnie z wypracowanymi standardami. Jest jednak jeden niuans, to właściciel Pekao przejmuje właściciela BPH. Zawsze to przejmujący narzuca zasady działania, obowiązujące systemy IT i kulturę organizacyjną. Można mieć nadzieję, że Pekao wykaże tyle zdrowego rozsądku, aby nie niszczyć dynamizmu i nowoczesności, które udało się osiągnąć BPH. Po stronie przejmującego musiałoby się jednak znaleźć mnóstwo rozsądnych osób, pozbawionych niezdrowej ambicji, nastawionych na działanie zespołowe. Gdyby jednak takie tam były, klienci już dawno przestaliby narzekać na opieszałość i brak profesjonalizmu obsługi klienta, zawodne systemy i mnożące się problemy przy próbie załatwienia czegokolwiek. Czas pokaże, która kultura organizacyjna weźmie górę.

Informatycy narzekają zazwyczaj na bankowe fuzje i wchodzenie zagranicznych inwestorów. Dla nich fuzja oznacza zazwyczaj jedno: okres wytężonej pracy nad wprowadzeniem w połączonych bankach rozwiązań informatycznych - często uznanych za przestarzałe - narzuconych przez bank przejmujący, po którym następują zwolnienia na wielką skalę. Pozostające miejsca pracy przeznaczone są albo dla specjalistów z najwyższej półki, albo dla nie najlepiej opłacanych administratorów. Klasycznym przykładem jest tu Bank Handlowy. Kiedy Citibank przejmował ten bank, nikt nie miał wątpliwości, że informatycznie to Bank Handlowy będzie musiał dostosować się do standardów Citibanku, a nie odwrotnie, chociaż Citibank zdecydował się pozostawić niektóre rozwiązania do obsługi bankowości korporacyjnej i upowszechnić je w innych swoich oddziałach w regionie.

Co na to ludzie?

Informacje o liczbie pracowników zredukowanych w sektorze bankowym w ubiegłych latach wyglądają przerażająco. Tak naprawdę jednak sytuacja informatyków nie jest wcale tak zła. Oczywiście, pewne dublujące się stanowiska w łączących się bankach są likwidowane. Czasem informatyczne serce nowego banku przenoszone jest z jednego miasta do innego, co dla niechętnych przenosinom Polaków jest prawdziwą katastrofą. Czasem zwycięża koncepcja wdrożenia mało nowoczesnego systemu narzucanego przez bank przejmujący, co skłania zniechęconych specjalistów od bardziej wyrafinowanych rozwiązań do pożegnania się z pracodawcą.

W gruncie rzeczy jednak informatyka w bankowości cały czas się rozwija. Nadal nie jest zamknięty rozdział wdrażania systemów gospodarki własnej, systemów analitycznych, scoringowych, kadrowo-płacowych, CRM, archiwizacji dokumentów, e-procurement. Modernizowane są systemy bankowości elektronicznej, uaktualniane systemy centralne. Żaden poważny działający w Polsce bank nie tworzy sobie już własnego systemu transakcyjnego, ale cały czas w obszarze rozwiązań mniej standardowych jest sporo pracy. Mocno rozwija się obszar bezpieczeństwa i infrastruktury zapasowej. Zaangażowane są tutaj zazwyczaj firmy outsourcingowe, ale to, że dane stanowisko pracy nie znajduje się bezpośrednio w banku nie oznacza, że nie ma go w ogóle i że nie może zostać obsadzone przez kogoś, kto w banku zdobywał doświadczenie.

Podobnie ma się rzecz z firmami doradczymi i informatycznymi zaangażowanymi w integrację - one również są przystanią dla informatyków, którzy stracili pracę w bankowości, a przy przewidywanej kolejnej fali konsolidacji mogą stać się przystanią bardzo atrakcyjną. Nadal są również banki, choć zazwyczaj mniej nowoczesne i w gruncie rzeczy czekające na jakiś zdecydowany impuls do rozwoju, które zwiększają zatrudnienie w działach IT. Przykładem jest tu Bank Gospodarki Żywnościowej. W 2002 r. w dziale IT pracowało 200 osób, w 2004 r. - już 334 osoby.

Dla COMPUTERWORLD komentuje ANDRZEJ STOBIERSKI, konsultant firmy doradztwa personalnego Forum Management Recruitment Solutions

Instytucje finansowe, a w szczególności banki, przeprowadzają dziś rekrutację ostrożnie i powoli. Każdy projekt rekrutacyjny toczy się długo, a lista przeglądanych przez bank kandydatów jest bardzo długa. Na pracę mogą liczyć albo specjaliści zatrudniani do konkretnych projektów, albo pracownicy do administracji. W ich przypadku nie jest istotne, czy są to osoby dopiero wchodzące na rynek, czy weterani, którzy padli ofiarą redukcji. Ci ostatni są wręcz w trudniejszej sytuacji, ponieważ nowocześnie zarządzane banki obawiają się przyzwyczajeń nabytych przez lata pracy w inercyjnych, słabo lub w ogóle niezarządzanych bankach. Szukają ludzi, którym nie są obce - lub którzy są w stanie łatwo zaakceptować - pojęcia i zasady rządzące zarządzaniem projektami, pracą w zespole, standardami, zarządzaniem dokumentacją.

Czy w Polsce jest miejsce dla ludzi, którzy chcą tworzyć rozwiązania informatyczne w bankowości? Tego miejsca nie ma dużo, największym dostępnym wyzwaniem jest zazwyczaj integracja, która i tak przeprowadzana jest coraz częściej siłami firm zewnętrznych, zatrudnianych na czas konkretnego projektu. W jakimś sensie Polacy pracują nadal nad rozwojem systemów bankowych, uczestnicząc w pracach międzynarodowych zespołów, trzeba jednak powiedzieć, że nie są to prace, które można zaliczyć do ambitnej kategorii "badania i rozwój". Po polskiej stronie pozostały kwestie administracji serwerami, częściowo realizowane zresztą nie przez pracowników banków, lecz przez firmy outsourcingowe. Przyszłe rozwiązania powstają zazwyczaj już gdzie indziej.


TOP 200