Odpowiedzialna rola samorządów

Bez sztucznych podziałów

Ambicje Warszawy, podobnie zresztą jak i innych aglomeracji, wybiegają poza rozwój parków technologicznych. "Warszawy nie można oddzielać od reszty regionu, bo byłoby to działanie sztuczne. Dlatego też Urząd Marszałkowski i Urząd Miasta oraz jego agendy uczestniczą w regionalnych inicjatywach mających na celu rozwój i innowacyjność" - mówi Marek Polak. Jedną z takich inicjatyw jest Regionalna Strategia Innowacji RIS Mazovia. Jest to projekt realizowany w ramach 6. Programu Ramowego Unii Europejskiej, przy współpracy międzynarodowego konsorcjum, złożonego z partnerów lokalnych i zagranicznych pełniących rolę ekspertów i mentorów. Podobny cel mają także działania Urzędu Miasta Wrocławia zmierzające do zlokalizowania w tej aglomeracji jednej z placówek Europejskiego Instytutu Technologicznego, będącego europejską odpowiedzią na wielkie amerykańskie uczelnie, takie jak MIT.

Inwestycje tej skali trudno zamknąć i wtłoczyć w podział administracyjny funkcjonujący w Polsce. Siłą rzeczy działania podejmowane przez miasto służą więc zarówno metropolii, jak i sąsiadującym gminom, które muszą włączyć się w przygotowanie inwestycji. Dlatego we Wrocławiu powołano ARAW - agencję, która działaniami obejmuje miasto Wrocław i kilkanaście ościennych gmin. Wcześniej, gdy do Wrocławia przyjeżdżał inwestor, często okazywało się, że tak naprawdę interesuje się ziemią należącą do sąsiedniej gminy. A to już oznaczało współpracę z zupełnie innymi ludźmi. "Teraz wszyscy wójtowie z sąsiadujących gmin porozumieli się. W miarę możliwości współfinansują działalność agencji, a w zamian oszczędzają na działaniach zmierzających do przyciągnięcia inwestorów. Na szczęście gminy są zróżnicowane i nie ma pomiędzy nimi współzawodnictwa" - mówi Paweł Panczyj.

Podobne wrażenie można odnieść, rozmawiając z przedstawicielami największych polskich gmin. Wszyscy z atencją wypowiadają się o wysiłkach podejmowanych przez kolegów z innych miast. W obliczu boomu inwestycyjnego, którego jesteśmy świadkami, mogą sobie pozwolić na ten kurtuazyjny gest.

Potrzebna specjalizacja

Tak dobra koniunktura może się jednak skończyć. Wraz z wejściem do Unii Europejskiej Rumunii i Bułgarii polskim gminom przybędą silni konkurenci dysponujący jednym niezaprzeczalnym atutem - niższymi kosztami pracy. Czy powinniśmy już dziś obawiać się załamania boomu? "Koniunktura na Polskę się nie załamie, ale konkurencja o atrakcyjnych inwestorów na pewno się zaostrzy. Uważam, że przynajmniej średnioterminowo passa naszego kraju powinna się utrzymać. Przede wszystkim ze względu na dużą liczbę niezagospodarowanych zasobów ludzkich, które gwarantują utrzymanie niższych kosztów pracy w przeciągu nawet nie kilku, ale kilkunastu najbliższych lat" - mówi Michał Kwieciński, menedżer z McKinsey & Company, specjalizujący się m.in. w opracowywaniu strategii inwestycyjnej dla miast. Na pewno jednak sytuacja ulegnie zmianie. Dziś przynajmniej część inwestorów trafia do Polski samoistnie, na fali "mody na Europę Środkowo-Wschodnią", która nastąpiła po poszerzeniu UE. Wkrótce trafi ona zapewne do nowych państw wspólnoty europejskiej.

Zdobycie zainteresowania nowych inwestorów wymagać będzie większego wysiłku i aktywnego poszukiwania. "Biorą oni pod uwagę przede wszystkim dostępność i koszt pracy personelu, jakość infrastruktury oraz dostępność i cenę nieruchomości" - mówi Michał Kwieciński. Coraz większego znaczenia nabierze także jakość obsługi. "Przy podobnych warunkach na decyzję wpływ zaczynają mieć inne czynniki, takie jak szybkość załatwiania spraw, kompetencje urzędników, czy pozytywne konotacje związane z miastem" - dodaje. Właśnie ten ostatni czynnik sprawia, że polskie miasta inwestują w kampanie reklamowe i PR, mające upowszechnić ich pozytywny wizerunek za granicą, a także zabiegają o organizację dużych międzynarodowych imprez kulturalnych.

Coraz większego znaczenia nabierze także specjalizacja. Dziś przedstawiciele miast pytani o strategiczne branże jednym tchem wymieniają: działalność innowacyjną, informatykę, farmację, przemysł ciężki oraz organizację targów i konferencji. Jeden z nich w przypływie szczerości przyznał nawet, że zdaje sobie sprawę z konieczności zawężenia wyboru, jednak przy bezrobociu panującym w regionie nie może pozwolić sobie nawet na deklaratywne ograniczenie charakteru potencjalnych inwestorów. Na dłuższą metę jednak rozwijanie infrastruktury dla tak różnych dziedzin jest niemożliwe. Nie każda gmina może być Krzemową Doliną. Gminy muszą wybrać, czy liczą raczej na dużych inwestorów przemysłowych, centra usług, czy biotechnologie i pod tym kątem planować rozwój zarówno infrastruktury, jak i zasobów ludzkich. Pierwsze kroki w kierunku specjalizacji podjął Rzeszów. Trzy lata temu na Podkarpaciu i w Rzeszowie powstało Stowarzyszenie Grupy Przedsiębiorców Przemysłu Lotniczego "Dolina lotnicza". Ta zrzeszająca ok. 100 podmiotów organizacja ma na koncie sukcesy związane z ulokowaniem w regionie kilku przedsiębiorstw z sektora lotniczego.

Władze miasta liczą, że ulokowane w sąsiedztwie zakłady lotnicze przyciągną do Rzeszowa także spółki technologiczne zainteresowane współpracą z przemysłem. Miasto chce wykorzystać unikalną pozycję silnego ośrodka akademickiego (ok. 50 tys. studentów przy 160 tys. mieszkańców) i stworzyć "klaster informatyczny" - miejsce do dogodnego rozwoju firm IT, które mogłyby rozwijać się w sąsiedztwie "Doliny lotniczej". O podobnych krokach myślą inne polskie gminy. Kto wie, może już za kilka lat Kraków będzie kojarzył się nie tylko z Wawelem, ale także z Krakowskim Parkiem Technologicznym, a jedną ze stołecznych atrakcji stanie się położony nad Wisłą TechnoPort?


TOP 200