Nasze lęki i nadzieje

W wielu krajach Unii Europejskiej już dzisiaj nikogo nie dziwi, że profesorowie uczelni przetwarzają wyniki swoich badań w celach rynkowych w ramach własnych firm. U nas wciąż jeszcze się nie rozumie, że na tym właśnie polega korzyść i dla nauki, i dla gospodarki, państwa i społeczeństwa. Jeżeli któraś z wiodących firm motoryzacyjnych zleciłaby naukowcom z naszej politechniki opracowanie nowego modelu samochodu, to nie będzie tutaj chodzić wyłącznie o korzyści finansowe. Podczas tych prac wykształci się bowiem grupa specjalistów, którzy potem będą mogli przyjmować kolejne zlecenia od następnych producentów, a z czasem może się wytworzy nawet polska specjalność projektowa, która będzie ważnym motorem rozwoju gospodarki. W trakcie natomiast takich prac powstają warunki materialne, organizacyjne i inne - choćby inspiracja - do dokonywania odkryć podstawowych.

Tymczasem mamy tak wiele rządowych, strategicznych, długofalowych programów rozwoju społeczeństwa informacyjnego, gospodarki opartej na wiedzy, zwiększania konkurencyjności przedsiębiorstw, wspierania transferu wiedzy...

Jest w nich dużo hipokryzji i zakłamania propagandowego, jak również wiele niekompetencji, braku wiedzy o najważniejszych mechanizmach rozwoju współczesnej cywilizacji.

Zbudowanie filarów społeczeństwa informacyjnego jest bezwzględnym, niezbędnym warunkiem wyjścia Polski z zaścianka. Nie wystarczą jednak same hasła, nie wystarczy się tylko odwoływać do górnolotnie brzmiących sloganów. Trzeba zacząć od załatwienia sprawy podstawowej - to jest powszechnego dostępu do komputera, oprogramowania oraz sieci internetowej.

Zapewne większość ludzi w rządzie zdaje sobie sprawę z tego, jak ważny staje się dzisiaj dostęp do Internetu. Nie są w stanie zrozumieć jednak, że aby go zapewnić, nie wystarczy uwzględnienie samych aspektów technicznych i biznesowych. Zapominają o uwarunkowaniach społecznych. Przeciętny koszt dostępu do Internetu w Polsce to dzisiaj przynajmniej 50 zł miesięcznie. Kogo stać na zapłacenie tej sumy? Na pewno nie większości polskich uczniów, którzy w pierwszej kolejności powinni mieć zapewnioną możliwość nieograniczonego korzystania z sieci. Czy ktoś pomyślał chociażby o zniżkach dla tej grupy użytkowników? Możliwości działania na pewno by się znalazły, nikomu jednak nie chce się tym zająć.

Wydaje się masę pieniędzy na różne, wątpliwej wartości pakiety socjalne. Gdy jednak chodzi o ważne, strategiczne decyzje, działania związane z szansą na rozwój cywilizacyjny naszego kraju, to wszyscy zasłaniają się brakiem pieniędzy. Potem nasza sytuacja w świecie wygląda jak wygląda, stosunek innych do nas jest, jaki jest. W efekcie mają nas za kraj zacofany.

Jeżeli sami nie zmienimy sposobu postępowania wobec siebie samych, to będziemy się wlekli za innymi. Sami musimy rozstrzygnąć, czy chcemy się znaleźć w gronie społeczeństw prosperujących, oferujących innym produkty zaprojektowane przez nas na bazie naszego kapitału intelektualnego, czy też pozostać w gronie "operatorów łopat", świadczących innym mało zaawansowane i nisko płatne usługi. By znaleźć się w tej pierwszej grupie, musimy się m.in. zinformatyzować. A to idzie nam bardzo opornie. Winę za to ponoszą i nasi politycy, i ekonomiści.

<hr size=1 noshade>Historie bez przyszłości

Polska za pięćdziesiąt lat będzie krajem wyposażonym w najnowocześniejsze zdobycze nauki, techniki i cywilizacji. Polacy będą bez przeszkód korzystać na co dzień z najnowszych urządzeń i maszyn, w tym również na szeroką skalę stosować wysoko rozwinięte rozwiązania z dziedziny teleinformatyki. Tyle tylko, że nie będą panami i władcami swego losu. Narzędzia rodem z futurystycznych filmów i powieści będą służyły raczej do utrzymywania ich w stanie zależności od innych niż do ułatwiania im życia zgodnie z własnymi potrzebami i celami.

Nasze lęki i nadzieje
Takie wnioski płyną z lektury zbioru opowiadań i esejów "PL +50. Historie przyszłości". Zawarte w książce opowieści są bardzo smutne i pesymistyczne. W wizjach wybitnych przedstawicieli polskiego świata nauki i kultury technologia nie przyniesie nam w przyszłości wyzwolenia, lecz stanie się elementem systemu sprawowania nad nami kontroli i utrzymywania nas w zależności od innych - czy to narodów, czy grup społecznych, czy instytucji. Zdobycze techniki umożliwią nam życie na Tytanie czy Saturnie, ale nie znajdziemy się tam jako zdobywcy, lecz wygnańcy. Możliwe będzie także kontrolowanie losów ludzi w stanie hibernacji. Uśpieniu będą podlegać jednak tylko bezrobotni typowani przez administrację. Specjalne, sieciowe systemy wymiany wiedzy będą zmuszały najzdolniejszych rodaków do nieustannego, wycieńczającego wysiłku intelektualnego w celu produkowania innowacji.

Trudno powiedzieć, jak w rzeczywistości będzie wyglądała Polska za 50 lat. Trudno wyrokować, które zawarte w książce przepowiednie okażą się najbliższe prawdy - nie wiadomo w ogóle, czy którakolwiek z nich okaże się trafna. Sam redaktor publikacji przestrzega, by nie traktować jej zbyt poważnie, a patrzeć na nią raczej jak na intelektualną zabawę. Lektura jest jednak interesująca, gdyż zawarte w książce "historie przyszłości" dużo więcej mówią o naszej teraźniejszości, lepiej niż przyszłość opisują stan naszych umysłów i naszą kondycję społeczną w dniu dzisiejszym.

Czytając tę publikację, warto się zastanowić, dlaczego autorzy tak nisko oceniają nasze możliwości, dlaczego tak mocno eksponują nasz brak wiary w siebie. Czy rzeczywiście jesteśmy skazani na niepowodzenie, czy rzeczywiście nigdy już nie będzie stać nas na to, aby się wybić na samodzielność? Czy faktycznie jako społeczeństwo widzimy swoją przyszłość w tak czarnych barwach, jak autorzy tych krótkich form literackich i paranaukowych? I co możemy zrobić, aby nasza przyszłość jawiła się nam w bardziej optymistycznych barwach? To oczywiście są pytania otwarte...

PL +50. Historie przyszłości, wybór Jacek Dukaj, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2004


TOP 200