Między dawnymi a nowymi czasy

Innowacyjność nie może być sztuką dla siebie, celem samym w sobie. Musi wynikać z motywacji do lepszej pracy, do osiągania lepszych efektów. Może być realizowana przy zastosowaniu różnych metod czy środków, ale jej sens jest zawsze ten sam. W Muzeum najważniejszy jest widz, a nie eksponat. Cały czas zastanawiamy się, jak opisać eksponat, by coś ludziom mówił o świecie. Widzom trzeba wytłumaczyć sytuację związaną z eksponatem, a w większości muzeów opisy są encyklopedyczne. Co z tego, że napiszemy, że karabin ma 30 cm lufy. Zwiedzających bardziej zainteresuje to, że się często zacinał, albo że był przedmiotem pożądania wszystkich partyzantów.

Postawiliśmy też na wolontariat - ale jako służbę, przygodę, doświadczenie, a nie drogę do zatrudnienia. Traktujemy wolontariuszy bardzo poważnie, tak jak innych pracowników. Stawiamy im trudne, ambitne zadania, umieszczamy w strategicznych miejscach, np. wykonują wywiady z Powstańcami, pracują jako przewodnicy na ekspozycji. Przez to mogą doświadczyć prawdziwego współuczestnictwa w pracy Muzeum. To jest też swoisty rodzaj kultury nowoczesności.

Skąd, jako społeczeństwo, powinniśmy czerpać wzorce, jeśli chodzi o prawdziwie nowoczesne, innowacyjne spojrzenie na rzeczywistość?

W Stanach Zjednoczonych jest wyraźnie widoczne nastawienie na indywidualne poczucie wspólnoty - zespół, to zbiór indywidualistów podporządkowanych realizacji celu. Potencjały wszystkich są odpowiednio wykorzystywane, każdy daje od siebie to, co ma najlepszego, ale też i to, co każdy posiada jest najlepiej wykorzystane. Każdy czuje się potrzebny i ważny. Myślę, że w tym właśnie podejściu powinniśmy szukać inspiracji dla naszych działań i zachowań, by złamać nasze własne ograniczenia. Niestety po czasach PRL-u mamy bardzo mocno ograniczony horyzont.

W Stanach Zjednoczonych społeczeństwo potrafi zapanować nad najbardziej skomplikowanymi systemami. Chociaż sprzęt, którym dysponuje, czasami nie jest najnowszy (wystarczy popatrzeć, jakie ciężarówki jeżdżą po ich budowach, wcale nie lepsze od tych u nas). Amerykanie mają jednak standardy i procedury, które pozwalają wszystkim efektywnie z sobą współdziałać i odpowiednio wykorzystać dla realizacji wspólnego zadania. Schematy postępowania są wpisane integralnie w modele pracy, w zasady współdziałania we wszystkich obszarach rzeczywistości.

Polacy bardzo dużo pracują, ale czy wydajniej? Czy nasz system jest bardziej wydajny? Raczej nie. W USA możemy szukać sposobu na nasz rozwój cywilizacyjny. Do tego trzeba jednak dołożyć naszą motywację, prawdziwą, szczerą, a nie taką na pokaz. Tam buduje się u wszystkich poczucie misji, by każdy mógł powiedzieć, jaka jest jego rola, miejsce oraz zadanie we wspólnej realizacji celów. Myślę, że takie podejście można z powodzeniem wykorzystać również na naszym, rodzimym gruncie.

Czy te wzorce wpłynęły w jakiś sposób na tak silną aktywizację wolontariatu w Muzeum?

W Muzeum Powstania Warszawskiego trzeba czekać nawet pół roku na miejsce w wolontariacie. Jak do tego doszło? Trzeba ludziom pokazać, że robimy coś wyjątkowego i wszyscy, którzy bardzo chcą, mogą mieć w tym udział. To daje wszystkim poczucie własnej wartości, bez względu na wiek czy wykonywaną funkcję. W naszym wolontariacie pracuje nie tylko młodzież, ale także osiemdziesięciolatkowie. Wszyscy jednakowo uczestniczą w ważnym i wyjątkowym projekcie.

Dowartościowanie ludzi, to pewna droga do sukcesu. To szansa na rozwój naszego kraju, społeczeństwa, gospodarki. Trzeba, aby wszyscy uwierzyli, że od nich też wiele może zależeć.


TOP 200