Mały Brat

Cywilizacyjna zdobycz

Opisany model trudniej jest jednak zastosować dla regulowania dostępu do Internetu czy poczty elektronicznej. Tu również istnieją międzynarodowe regulacje (UE), które definiują Internet i pocztę elektroniczną - podobnie jak klasyczną telefonię - jako powszechnie dostępne udogodnienie cywilizacyjne, z którego pracownik ma prawo skorzystać także w czasie pracy, jeśli nie przeszkadza mu to w wykonaniu powierzonych zadań i nie obciąża kosztami pracodawcy. W praktyce kwestia kosztów jest często mniej istotna dla pracodawcy od czasu, jaki pracownik może poświęcać tego rodzaju aktywności. Z reguły koszty połączeń internetowych rozliczane są ryczałtowo, a nawet gdy zależne są od ilości transferowanych danych, to typowy list elektroniczny, bez potężnych załączników, generuje dodatkowo pomijalnie mały koszt.

W praktyce zakłada się zatem w tej kwestii zasadę tolerancji ze strony pracodawcy (o ile na przykład pracownik nie założył sobie na stanowisku pracy prywatnej "wytwórni" filmów ściąganych godzinami nielegalnie z sieci i "wypalanych" potem na firmowym pececie). W końcu trzeba przyjąć, że jeśli pracownik ma możliwość szybkiego załatwienia przez Internet ważnej dla niego sprawy, to jest mu łatwiej funkcjonować w społeczeństwie, w tym również i w miejscu pracy. Trudniej natomiast jest kontrolować czas, jaki pracownik poświęca na bezcelowe, odciągające od obowiązków służbowych buszowanie po Internecie, bo to że przez pół godziny na jego monitorze wyświetlały się określone treści nie oznacza, że poświęcał im pełną uwagę w tym czasie.

Szczegółowe kontrole poszczególnych czynności pracowników dają zresztą mniejsze rezultaty niż rozliczanie ich z wyników pracy. Jeśli stawiane przed nimi zadania są prawidłowo wykonywane, to reszta jest już znacznie mniej interesująca dla pracodawcy. Ten ostatni może jedynie spekulować, że gdyby pracownik nie miał dostępu do Internetu, to - niejako "z nudów" - mógłby swoją pracę wykonywać jeszcze lepiej. Cóż to jednak byłby za pracownik, który dopiero z braku innych zajęć chciałby się zająć swoją pracą i cóż to byłby za pracodawca, który nie potrafiłby odróżnić, kiedy praca jest wykonana dobrze, a kiedy nie, i to z winy pracownika. W końcu dla chętnego do trwonienia czasu w miejscu pracy i bez Internetu znajdą się takie możliwości, w tym również z wykorzystaniem komputera. Można np. zapamiętale zajmować się przeróżnymi grami komputerowymi, godzinami czytać książki w wersji elektronicznej albo uczyć się obcego języka (co mogłoby, być może, nawet ucieszyć pracodawcę).

Zresetować mózg

Niektórzy pracodawcy bawią się w swego rodzaju "szpiegostwo gospodarcze", instalując na pracowniczych pecetach programy rejestrujące, ile czasu była aktywna określona aplikacja i jak intensywnie z niej korzystano. Wiadomo jednak, że na każdy program jest antyprogram, co prowadzi do swoistego wyścigu między programami pracodawcy a pracownika.

Ten ostatni może skorzystać ze swego rodzaju sprytnych symulatorów, które automatycznie otwierają i zamykają arkusze kalkulacyjne bądź inne pliki, "piszą" listy i robią "zamieszanie" na dysku, sprawiając ogólne wrażenie dużej aktywności użytkownika, który w tym czasie może zajmować się zupełnie czymś innym albo po prostu nie robić nic. Oczywiście i na to jest pozorna rada: udostępnianie pracownikom terminali pozbawionych urządzeń wejściowych, z wyjątkiem klawiatury. Pozorna, bo i wtedy nie ma gwarancji, że "ktoś" zupełnie "przypadkowo" nie będzie wysyłał pracownikowi pocztą elektroniczną rozrywkowych plików i programów. Poza tym wszelkie systemy blokujące dostęp do określonych zasobów sprzętowych czy software'owych mają to do siebie, że ktoś musi tym dostępem sterować (administrator), co pociąga dodatkowe nakłady, a poza tym może dość skutecznie utrudniać pracownikowi wykonywanie jego normalnych obowiązków.

Pracodawca winien także pamiętać, że nie można pracować wiele godzin bez przerwy i z jednakową koncentracją. Krótkie wejście do Internetu może być traktowane jako rodzaj gimnastyki umysłowej, ratującej przed stresami czy depresjami, po której ze zdwojoną energią można wrócić do codziennych obowiązków. W końcu zadowolony pracownik, to lepszy pracownik, a jeśli jeszcze wie, że z pomocą Internetu może załatwić swoje sprawy w ciągu dnia, to chętniej zostanie po godzinach miast gnać po pracy do internetowej kawiarenki.


TOP 200