Książka telefoniczna na 2003 rok
- Sławomir Kosieliński,
- 06.01.2003
Nie zmienia to faktu, że na całym świecie telefonia stacjonarna traci wyraźnie udział w rynku na rzecz telefonii komórkowej. Toteż operatorzy stacjonarni szukają zysków przede wszystkim w transmisji danych. Furorę robi wizja tzw. telefonii konwergentnej (patrz telefonia konwergentna).
Jeszcze ciekawsze wyniki daje analiza statystyki dostępu do Internetu. Skoro nie wiemy tak naprawdę, ilu jest internautów w Polsce, stosuje się sensownie wskaźnik liczby hostów na 1000 mieszkańców (tab. 1). Beznadziejnie! Daleko nam nawet do Grecji i Portugalii, tradycyjnych outsiderów na rynku unijnym. Przekłada się to wprost na popyt na przepustowość łączy internetowych w tzw. ruchu wychodzącym. Wskazuje to zestawienie przepustowości w wybranych krajach według operatora Telia International Carrier (tab. 2). Z naszymi 8,4 Gb/s jesteśmy za Rosją, Węgrami i Czechami. Ba! W ocenie Telii nie ma zapotrzebowania na większe przepustowości, nawet w ruchu krajowym między poszczególnymi miastami. Zabrzmi to nieprawdopodobnie, ale w obecnej sytuacji gospodarczej mamy wystarczającą liczbę traktów światłowodowych. Potrzeba raczej sieci metropolitarnych - twierdzą przedstawiciele Telii.
Telefonia konwergentna
Dla telekomunikacyjnych grup skupionych wokół operatora narodowego ważne stają się proces zarządzania substytucją i budowa konwergencji między dwoma platformami. Proces konwergencji może dotyczyć wielu płaszczyzn - od wprowadzenia number area zone do wspólnego pakietu, fakturowania i obsługi. Podejście do tego procesu i wspólne zarządzanie klientem ze strony usługodawców stacjonarnych i komórkowych są kluczem w strategii operatorów europejskich. Zakłada się, że proces ten ma stanowić pierwszy krok do budowy przyszłej bazy abonentów online i ma on strategiczne znaczenie. Świadczenie takich usług jest przedmiotem strategii połączonych skandynawskich operatorów telekomunikacyjnych Telia i Sonera. Ta pierwsza wnosi m.in. globalną sieć światłowodową "Viking", druga - rynek telefonii komórkowej. Można sobie łatwo wyobrazić chwytliwe hasła reklamowe tego operatora, np. "wiele usług, jedna faktura".
UMTS, Wi-Fi i VoIP
W czasie boomu e-gospodarki i zniewalającego mirażu UMTS akcje operatora, który nie zdobył koncesji, traciły na wartości z dnia na dzień. Minęły zaledwie dwa lata, gdy obserwujemy odwrotny proces. Zadłużone po uszy telekomy, ale również te, które przekonały się, iż technologia UMTS jest wciąż w powijakach, zwracają koncesje (Sonera) albo proszą regulatora o przesunięcie terminu uruchomienia usług (operatorzy polscy). Skutek? Inwestorzy doceniają te wysiłki - akcje idą w górę na wieść o zwróceniu koncesji. Te zaś wydano o wiele za wcześnie. 150 mld euro uzyskanych z koncesji trafiło w próżnię: nie ma technologii i rynku. Zawiedli producenci, którzy wmówili wszystkim, jaką świetlaną przyszłość niesie telefonia trzeciej generacji, szczególnie w transmisji danych i bazujących na tym usługach. Gdyby chodziło tylko o głos, nikt by sobie głowy nie zawracał. Przykładowo, w Polsce dostępne częstotliwości telefonii GSM gwarantują obsługę 15 mln klientów przez każdego z operatorów! A więc transmisja danych. Tyle że w huraoptymizmie sprzed dwóch lat zagubiono istotne informacje techniczne o naturze UMTS: transmisję 2 Mb/s można uzyskać jedynie w obrębie tzw. piko-komórki o promieniu do 100 m, obejmującej powierzchnię kilkuset metrów kwadratowych, np. w biurowcu lub supermarkecie. Ale już w mieście, gdzie promień tzw. mikrokomórki wynosi do 1 km, transmisja spada do 512 Kb/s (w warunkach laboratoryjnych).