Koniec świata komputerów

Teledemokracja

Trzymajmy się zatem przyjętego systemu trójkowego i dzielmy dalej kratkę, symbolizującą trzecią fazę trzeciej fali, na kolejną triadę. Internet, jak większość wynalazków XX wieku, wyrósł z potrzeb militarnych. Zadanie postawione przez amerykańskich wojskowych było jasne: stworzyć sieć łączności, która byłaby zdolna przetrwać atak nuklearny na USA. W ten sposób powstał zbiór datagramowych protokołów TCP/IP. Standard, który funkcjonuje do dziś, skonstruowano właśnie na potrzeby wspomnianego Arpanetu, łączącego centra wojskowe, akademickie i gospodarcze.

W ten sposób światło dzienne ujrzały takie protokoły, jak IP (Internet Protocol), TCP (Transmission Control Protocol), poczta elektroniczna SMTP (Simple Mail Transfer Protocol), wirtualny terminal sieciowy TNVT (Telnet Network Virtual Terminal) czy popularny FTP (File Transfer Protocol). Z zestawienia wynika, że pierwszy etap rozwoju Internetu w znacznej mierze cechowała wymiana informacji o charakterze komunikatywnym, w tym w języku naturalnym (poczta elektroniczna). Etap drugi, widoczny wyraźnie dziś, to zastosowania komercyjne: internetowe sklepy i usługi, bankowość domowa, serwisy giełdowe czy turystyczne, telepraca.

Terminów zaczynających się na "tele" jest w związku z Internetem coraz więcej (np. telemedycyna czy teleedukacja), co sygnalizuje wkraczanie w trzeci etap rozwoju tego medium: społeczno-polityczny. Świat ma już zresztą za sobą udane eksperymenty telewyborcze. Przykładowo, 3 października 1996 r. miliony Brazylijczyków udało się do elektronicznych urn wyborczych. Nowy system elektronicznego głosowania (electronic voting) z powodzeniem zastosowano w wyborach municypalnych.

Wyborcy wprowadzali do komputera kod swojego kandydata widzianego na ekranie. Dane z poszczególnych urn elektronicznych były przekazywane do lokalnych centrów wyborczych i centrali w stolicy. W ten sposób wyłoniono burmistrzów kilkudziesięciu największych miast kraju. Warto dodać, że naciśnięcie klawisza przez wyborcę powodowało automatycznie odpowiedni wydruk wędrujący do klasycznej urny, co gwarantowało możliwość dodatkowej kontroli i czyniło zadość przepisom, wymagającym papierowej dokumentacji wyborczej. Podobne koncepcje spotkamy także w innych państwach, np. w USA (wybory stanowe) czy Holandii (szczebel lokalny).

Jest rzeczą jasną, iż to, co było możliwe w elektronicznym lokalu wyborczym, można wykonać bez wychodzenia z domu, pod warunkiem dostępu do internetowego terminala. Efektywność takich systemów nie ulega wątpliwości, jest zatem kwestią krótkiego czasu ich rozpowszechnienia się, na zasadzie alternatywy dla tych wyborców, którzy zechcą z niej skorzystać. Widać tu analogię do współczesnych systemów finansowych - niektórzy przechowują pieniądze na kontach konwencjonalnych, inni z powodzeniem stosują telebanking, a jeszcze inni - "skarpetę".

W przypadku Polski ważnym elementem na drodze do sprawnego systemu elektronicznych głosowań byłoby wprowadzenie, stosowanej z powodzeniem w wielu krajach, procedury głosowania listownego.

Otwarta sieć komputerowa jest zdecydowanie bardziej demokratycznym medium niż pozostałe. Tu nie ma sztywnych hierarchii, a każdy może być widzem, słuchaczem i stacją nadawczą w jednej osobie. Liczba "kanałów" jest ogromna, "program" jest niezależny od sztywnych ram czasowych i jakże łatwo przekracza się terytorialne granice. Elastyczne medium o nieograniczonym zasięgu w czasie i przestrzeni to świat polityki w każdym domu, nie na zasadach pasywnego odbioru, ale aktywnego współuczestnictwa. To właśnie rozpoczynający się trzeci etap trzeciej fazy rozwoju informatyki i jej zastosowań.

Idea cyberdemokracji jest krytykowana przez te kręgi, które obawiają się utraty swoich wpływów, niemniej chodzi tu o kolejny krok na drodze w realizacji odwiecznych marzeń ludzkości o pokojowym i zjednoczonym współdziałaniu i współdecydowaniu. W rozważanym kontekście więc pozytywne cechy telewyborów internetowych są jednoznaczne. Technologie te są z powodzeniem stosowane przy tworzeniu przeróżnych internetowych list przebojów, w sondażach, grupach dyskusyjnych itp. Wprowadzenie podobnych procedur do praktyki życia politycznego wymagałoby istotnych zmian w dotychczasowych regulacjach prawnych. Czy warto? Na to pytanie zapewne najlepiej odpowiedzą ci, którzy wyrażają niezadowolenie z powodu malejącego zaangażowania obywateli w procesy demokratyczne.


TOP 200