Kołacz

Stare polskie przysłowie mówi, że bez pracy nie ma kołaczy. Tymczasem, zaprzeczając temu twierdzeniu, wiele firm obiecuje nam, że nie pisząc ani jednej linii kodu otrzymamy znakomite aplikacje. To stwierdzenie nie tylko kłóci się z naszym doświadczeniem, ale także przeczy zdrowemu rozsądkowi, podważa wartość mądrości zgromadzonej przez wieki i wyartykułowanej w przysłowiach i powiedzeniach. Nim więc rzucimy się na produkty obiecujące tak wiele, należy przyjrzeć się dokładniej, co faktycznie otrzymujemy, co zaś jest czystym chwytem reklamowym.

Stare polskie przysłowie mówi, że bez pracy nie ma kołaczy. Tymczasem, zaprzeczając temu twierdzeniu, wiele firm obiecuje nam, że nie pisząc ani jednej linii kodu otrzymamy znakomite aplikacje.

To stwierdzenie nie tylko kłóci się z naszym doświadczeniem, ale także przeczy zdrowemu rozsądkowi, podważa wartość mądrości zgromadzonej przez wieki i wyartykułowanej w przysłowiach i powiedzeniach. Nim więc rzucimy się na produkty obiecujące tak wiele, należy przyjrzeć się dokładniej, co faktycznie otrzymujemy, co zaś jest czystym chwytem reklamowym.

Większość nowych systemów wizualnego opracowania aplikacji zajmuje się tylko jedną działką informatyki - bazami danych i korzystaniem z nich za pośrednictwem tych właśnie narzędzi. Zakres oferowanych możliwości jest różny - jak różne są produkty. Od najprostszego pakietu typu Visual Basic czy Access, oferujących dostęp do personalnych baz danych na jednym PC i sięgających z najwyższym trudem do innych baz danych na innych komputerach, po produkty bardziej wyrafinowane, oferowane na ogół przez producentów systemów zarządzania bazami danych (Oracle CDE2, Informix NewEra), ściśle zintegrowane z jednym systemem zarządzania, pozwalające - raczej niechętnie - na dostęp do danych zarządzanych przez inne systemy, zgromadzonych na komputerach unixowych.

Każdy z systemów korzysta ze specyficznego dla siebie języka programowania. Można się sprzeczać czy Basic z pakietu Visual Basic i Pascal z Delphi dziedziczą cechy znanych nam od dawna języków, czy też są to całkowicie nowe produkty, które przejęły tylko dawną nazwę. Jedno nie ulega wątpliwości - kupując określony produkt jesteśmy zmuszeni nauczyć się specyficznego języka programowania i właściwie nie mamy już szans przejść na inny język. Tyle trudu trzeba włożyć w nauczenie się konkretnego dialektu języka, że wiąże nas to z pakietem i jego producentem na stałe.

Jeżeli przyjrzymy się dokładniej ofercie, to okazuje się, że jedyne co naprawdę łatwo realizuje się w tych pakietach, to najprostszy, typowy interfejs użytkownika. Stosunkowo łatwo daje się jeszcze zaprezentować dane, uzyskane z ulubionej bazy pakietu. Reszta - szybkie przetwarzanie danych, efektywna realizacja skomplikowanych algorytmów, wyrafinowana wizualizacja w postaci wykresów, przebiegów czasowych, figur trójwymiarowych - czyli wszystko to co odróżnia dobrą aplikację od zwykłego knota, musi być wykonana w języku dostępnym w pakiecie.

Entuzjasta programowania powie, że każdy język równie dobrze nadaje się do tego celu. Praktyk wie, że to nieprawda. Po co pisać samemu skomplikowane algorytmy numeryczne, wymagające specjalistycznej wiedzy matematycznej, jeśli można skorzystać z gotowej biblioteki, dostępnej handlowo lub za darmo w wielu placówkach naukowych. Mają one jednak wadę - są napisane w Fortranie. Tymczasem Fortran wyszedł z mody, w Polsce nie można nawet kupić kompilatora tego języka, dającego wynik w postaci biblioteki DLL do Windows, a łączenie części kodu z innego języka w pakietach wizualnych jest pomijane milczeniem przez ich producentów.

Tak więc niby dostajemy coś za małe pieniądze, ale zgodnie z zasadą - dostajesz to, za co płacisz. Płacisz mało, dostajesz mało.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200