Jak sobie poradzić z kryzysami podczas kierowania projektem?

Wsparcie kulturowe

Aby praca grupowa stanowiła rzeczywiście styl pracy, stały element kultury zespołu czy firmy, skuteczny środek przezwyciężania i zapobiegania kryzysom, wymaga zmiany postaw poszczególnych członków zespołu. Oczekiwanie na uznanie dokonań przez innych, potrzeba satysfakcji z wykonanej pracy, poczucie odpowiedzialności oraz bycia potrzebnym i pomocnym - to cechy, które charakteryzują większość z nas. Paradoks polega na tym, że cechy te możemy osiągnąć, pracując tylko w grupie, ale one nie sprzyjają kreowaniu grupy. Uznając dokonania innych, obawiamy się, że w ten sposób nie wystarczy czasu i miejsca na prezentację naszych osiągnięć, przez co z trudem przychodzi nam chwalenie innych. Boimy się, że nasza satysfakcja z pracy może oznaczać czyjeś niezadowolenie, przez co sami rzadko prezentujemy swoje dokonania. Nie potrafimy sobie poradzić ze współodpowiedzialnością, przez co ograniczamy do minimum krąg osób odpowiedzialnych. Jeśli chcemy być pomocni, kto inny musi być w potrzebie, i na odwrót - jeśli ktoś ma być pomocny, my musimy być w potrzebie, a tego już się obawiamy, gdyż może to oznaczać naszą słabość.

Praca grupowa wymaga zmiany sposobu myślenia o swoim sukcesie, swojej porażce, swoich problemach i pomys-łach. Wymaga zmiany nastawienia do drugiej osoby. Wymaga akceptacji jej błędów, jej pomyłek i niedoskonałości. Nie po to by je tolerować, lecz by nie przesłaniały nam innych pozytywnych cech drugiej osoby, które w pracy zespołu mogą stać się cenne.

Praca i powściągliwość

Utkwiły mi w pamięci słowa Toma DeMarco, który zauważył, że złość jest chyba jedynym uczuciem powszechnie akceptowalnym w pracy. O ile krzyk, zniecierpliwienie, rozżalenie, gniew i wiele innych tego rodzaju uczuć są w naszej pracy tolerowane i przyzwalamy na ich występowanie, o tyle spokój, opanowanie, zadowolenie, radość i uśmiech są przyjmowane raczej z dużą rezerwą i podejrzliwością. Wykonując oprogramowanie, nietrudno o wpadkę. Każdy program zawiera błędy, prawie każdy proces budowy oprogramowania ma opóźnienia i angażuje znacznie więcej zasobów niż przewidywano. Niezwykle łatwo znaleźć powód do niezadowolenia. Cholernie - żeby użyć dobitnego, aczkolwiek jeszcze cenzuralnego sformułowania - łatwo komuś zarzucić niekompetencję, brak odpowiedniej dbałości, lenistwo i inne mniej lub bardziej prawdopodobne uchybienia. Wytykanie wad jest niezwykle proste. Prawie zawsze możemy stwierdzić, że wymagania nie oddają potrzeb użytkownika. Regułą może stać się ocena projektu pod kątem braków i uchybień formalnych, zwłaszcza jeśli projekt operuje na pewnym poziomie abstrakcji. Absurdalnie rzecz ujmując, tworzenie oprogramowania jest z góry skazane na niepowodzenie, gdyż nie ma programów całkowicie pozbawionych błędów. Niezależnie więc od tego, jak dobrze będziemy prowadzić proces wytwórczy, na końcu ścieżki mogą znaleźć się tacy, którzy wytkną nam owe błędy i zanegują cały dorobek i sukces zespołu.

Przytoczone na wstępie słowa Romana Ingardena towarzyszą mi od kilku lat. Zawsze, kiedy je czytam, raz jeszcze uświadamiam sobie, że sens naszej pracy leży przede wszystkim w tym, co sami z niej wynosimy dla siebie i swojego "Ja". Gdy zaczynam mieć wątpliwości, czy warto się w coś angażować, czy też nie, myślami wracam do tych słów. Bycie w projekcie informatycznym to z pewnością zarówno chwile wielkiej radości, jak i częste smutki trudnej i wyczerpującej pracy. Tym, którzy zastanawiają się nad swoją pracą oraz bilansują straty i zyski płynące z angażowania się w projekty, które często rozczarowują, a tylko niekiedy dają powody do satysfakcji, polecam na zakończenie żarcik. Byli sobie dwaj przyjaciele, Icek i Moszek - Żydzi z krwi i kości. Moszek miał bardzo ładną żonę. Icek natomiast, powiedzmy, taką sobie. Żona Icka była bezgranicznie wierna mężowi. Żona Moszka natomiast, powiedzmy, tak sobie. A że niewierność żony Moszka stawała się powoli tajemnicą poliszynela, pewnego razu Icek postanowił oddać przysługę koledze i ostrzec go przed zbliżającym się niebezpieczeństwem. "Słuchaj Moszek, ja nie wiem, jak mam ci to powiedzieć, ale twoja żona, to ona ci rogi przyprawia". Po chwili namysłu zdradzany Moszek odparł: "Wiesz co Icek, ja to wolę mieć 50 procent w dobrym interesie niż 100 procent w złym".

Udanych inwestycji!

<hr size=1 noshade>Włodzimierz Serwiński jest pracownikiem Prokom Software SA, kierownikiem projektu Oprogramowanie KSI ZUS.


TOP 200