Internetowa bibliografia

W zamian pojawiają się mało precyzyjne zalecenia typu: "ze źródeł internetowych należy korzystać ostrożnie", tak jakby sam fakt papierowego nonsensu wydrukowanego "czarno na białym" zwalniał czytelnika od jakiegokolwiek krytycyzmu. A przecież do kanonu medialnego (bibliotekarskiego) wykształcenia należy zasada: "jeżeli dwa źródła podają taką samą informację, to przynajmniej jedna z nich jest prawdziwa". Oznacza to, mówiąc mniej dowcipnie, że jedno źródło informacji to za mało, a jeśli i drugie budzi wątpliwości, to trzeba sięgnąć do kolejnych. Mimo wszystko, podstawowy problem pozostaje otwarty: jak oceniać wiarygodność internetowej informacji i jakie stosować przy tym kryteria?

Pewnym zaskoczeniem może tu być twierdzenie, że kryteria oceny wiarygodności treści internetowych (tab. 1) mogą być podobne do stosowanych w odniesieniu do bardziej klasycznych mediów, np. papierowych. Skąd wiemy, co sądzić o wiarygodności jakiejś książki? Wiele osób, spontanicznie i słusznie odpowie, że "w realu jest to łatwiejsze", że z każdą książką skojarzony jest numer ISBN, nazwa wydawnictwa posiadającego "fizyczny adres", a więc jednoznacznie zdefiniowane parametry materialne. Tymczasem, każda (wirtualna) treść internetowa ma także konkretne parametry materialne - skojarzone z nią, zupełnie zwyczajne, takie jak pocztowe adresy i nazwiska rzeczywistych osób. Nie istnieje bowiem informacja "jako taka", bez jej materialnego nośnika, który gdzieś się przecież znajduje i ktoś ponosi za niego odpowiedzialność. Wirtualność ma zatem także swój jak najbardziej rzeczywisty wymiar.

Znikająca informacja

Nadal jednak nie mamy odpowiedzi na pytanie, co zrobić ze "znikającą informacją". Warto polecić tu sporządzanie własnych kopii internetowych źródeł (w granicach dopuszczanych przez prawo). Szereg dokumentów internetowych korzysta z popularnego formatu pdf i posiada zabezpieczenia przed modyfikacją, a także "wtopione znaki wodne" - ich kopia może być wiarygodnym źródłem także wtedy, gdy np. pierwotny adres URL uległ zmianie. Z tego też powodu niektóre zalecenia bibliograficzno-edytorskie wskazują na możliwość podawania dodatkowo ścieżki dostępu do dokumentu - sprawniejsze dotarcie do cytowanego źródła będzie wówczas możliwe nawet wtedy, gdy zmieni ono swoje miejsce w Sieci. Zdarza się, że w obszarze naukowym pojawia się, z kolei, wymóg dołączania do publikacji czy pracy dyplomowej kopii treści źródeł internetowych, przygotowanych przez autora. Ułatwia to pracę recenzentowi i teoretycznie mogłoby być szerzej stosowane, ale może być uciążliwe technicznie, względnie wątpliwe prawnie.

Rozwiązaniem byłoby wprowadzenie klarownych regulacji i mechanizmów umożliwiających, na przykład, studentowi dokonania "zrzutu" internetowego źródła do uczelnianego repozytorium, zawierającego indywidualnie "zamrożone" treści elektroniczne. To do nich, obok oryginałów, odnosiłaby się bibliografia publikacji, która coraz częściej przygotowywana jest jedynie w wersji bezpapierowej. Natomiast rozwiązaniem na skalę cywilizacji informacyjnej byłoby wprowadzenie globalnych standardów protokołowania wszelkich operacji związanych z przetwarzaniem e-dokumentu podczas całego cyklu jego istnienia. Taka opcja przypominałaby znaną z technologii wiki "historię edycji".


TOP 200