Internet, czyli wybita szyba

Czy umiemy już dostatecznie dobrze radzić sobie z nową sytuacją? Jakimi metodami próbujemy się z nią oswoić?

Używamy starych metafor do określenia nowych zjawisk. Internet porównujemy do wieży Babel, ale też do pajęczyny, sieci; mówi się również o nowym potopie czy tylko informacyjnej ulewie. Te metafory są wartościujące. Nowe medium jest oceniane trochę negatywnie, a więc jako coś, co sprawia zagrożenie, coś nad czym nie panujemy. Wszystkie nowiny muszą być przekładane na stare metafory, bo wtedy zaczynamy je rozumieć.

Media elektroniczne obudziły w istniejących wciąż jeszcze enklawach kultur tradycyjnych świat istot nadprzyrodzonych, świat magii. A nawet sam komputer stał się obiektem zabiegów magicznych.

Magia rodzi się wtedy, gdy nie radzimy sobie z nową rzeczywistością. Dlatego nowości elektroniczne są odbierane jako coś z rzeczywistości magicznej. Tak było dawniej, gdy upowszechniały się radio i telewizja, tak jest i teraz. Trudno komuś w tradycyjnej społeczności chłopskiej wytłumaczyć zjawisko transmisji głosu poprzez odwołanie się do funkcjonującej na gruncie fizyki teorii drgań. Szczególnie wśród najstarszego pokolenia media elektroniczne obudziły dawny świat, świat istot ezoterycznych, duchów. Bo tu działa najprostsza zasada - na ekranie jest jakiś świat, a jego sprawcy wprost nie widać, chyba więc mamy do czynienia z jakimiś czarami.

Czy takie postawy nie biorą się po prostu z luki edukacyjnej? Jeżeli ludzie nie mają podstawowej wiedzy z fizyki, to rzeczywiście trudno im wytłumaczyć, że prąd to różnica potencjałów, łatwiej jest im uznać go za działanie sił nadprzyrodzonych.

Tak, po części to prawda. Nie musi to jednak stawiać przedstawicieli tych tradycyjnych kultur na przegranej pozycji wobec nowych mediów.

Czy przez młode pokolenie, wychowane w nowoczesnym otoczeniu, Internet jest odbierany zawsze z jednakowo silną akceptacją lub wręcz afirmacją?

W ciągu ostatniego wieku, może nawet dwóch nie pojawiła się chyba druga taka silna idea wszechświatowej wspólnoty, z jaką mieliśmy do czynienia w odniesieniu do Internetu w początkowej fazie jego istnienia. Może jedynie wielkie socjalne utopie - opowieści o szczęśliwych, rajskich wyspach, do których warto za wszelką cenę dotrzeć - mogłyby konkurować z Internetem.

Mitologia Internetu wciąż karmi się taką utopią, wyobrażeniami o sieci szczęśliwych, niezależnych, bezinteresownych kontaktów wszystkich ze wszystkimi, na równych prawach i na całym świecie. To bardzo mocne złudzenie, a potęga złudzeń jest niewiarygodnie nośną siłą społeczną.

Wielu polskich internautów ma do Internetu prawie wyznaniowy, religijny stosunek. Zakupy przez Internet, możliwość ściągania plików z muzyką - to normalne. W Internecie jest jednak jeszcze coś tajemniczego, coś czego nie da się poznawczo ogarnąć - jest przecież dostęp do nieogarniętego kosmosu możliwości, obietnica wszystkiego, co możemy sobie tylko pomyśleć.

I ta mitologia wciąż nam towarzyszy? Wydaje się, że wiara w zbawczą moc Internetu już jednak bardzo wyblakła.

Internet z utopii powszechnej szczęśliwości i bezinteresowności przekształca się coraz bardziej w wielkie targowisko, nabiera wymiarów rynkowych, obrasta funkcjami i instytucjami ekonomicznymi. I to nie podoba się wielu młodym ludziom. Internet zaczyna im przypominać wszechświatowe imperium, chociaż bez imperatora. Są za to dysponenci, których zachowania nie zawsze muszą być zgodne z oczekiwaniami użytkowników. Młodych ludzi razi to, że wielkie firmy i portale zachowują się wobec nich przede wszystkim merkantylnie, a czasem agresywnie.

Gdy zaczyna się sprzedawać Internet po kawałku, to powstają mitologie niewidzialnego hegemona, niewidzialnego imperatora, który będzie nam w sieci ograniczał możliwości. A więc znowu jest jakaś niewidzialna siła blokująca podróże i bezinteresowne błądzenie w sieci. Młodych użytkowników coraz częściej ogarnia chęć zbuntowania się przeciwko temu niewidzialnemu oku, które patrzy na wszystko i kontroluje, mają oni ochotę walczyć z tą imperialną dominacją.

Jeden mit, pozytywny, łączy się z mitem drugim, negatywnym.

Kultura młodzieżowa za sprawą Internetu dostała niesłychane, nieznane dotąd narzędzie kontestacji, nową możliwość bycia zbuntowanym. Przed 30-40 laty instrumentem kontestacji była muzyka rockowa, Woodstock.


TOP 200