Intelektualna własność programisty

Klasycznym przykładem jest procedura mnożenia dwóch macierzy lub obliczania całek czy programowanie sterowników.

To logiczne, że programista, opracowując optymalną metodę realizacji tego typu funkcji czy procedury, ma prawo uważać ją za swój dorobek. Pracodawca pozyskuje od programisty wykonany przez niego konkretny program, ale nie kupuje przecież na własność jego doświadczenia zawodowego. Gdyby tak było, to pracodawca zwalnianemu pracownikowi musiałby zagwarantować środki do życia, ponieważ zgodnie z literalnym duchem Ustawy o prawie autorskim programiście nie wolno w kolejnej pracy zastosować wymyślonych i sprawdzonych przez siebie rozwiązań. Wiadomo przecież, że nie można wymyślać coraz to innego rozwiązania tego samego problemu, chociażby przywołanej metody mnożenia dwóch macierzy. Tymczasem chyba żaden zawód o charakterze twórczym nie został potraktowany w ten sposób jak programiści. Znani dziennikarze, malarze, kompozytorzy, reżyserzy kolejny swój utwór kreują i tworzą swoim charakterystycznym, oryginalnym stylem, co więcej, dzięki temu są właśnie rozpoznawalni. Ten charakterystyczny styl czy metoda pracy to ich osobisty dorobek.

Pracodawca, mając prawa majątkowe do produktu wykonanego przez programistę, nie może zawłaszczać jego własności intelektualnej. Nikomu nie przyszłoby do głowy, by architektowi - wykonującemu np. obliczenia wytrzymałościowe mostów czy wiaduktów - zarzucać złamanie prawa, jeśli w kolejnych projektach użyje wypracowanych przez siebie matematycznych metod obliczeń bez pytania o zgodę poprzednich pracodawców.

W wielu przypadkach pracodawcy, niewłaściwie interpretując brzmienie art. 74.4.1, uważają, że programiści nie mogą w innych tworzonych przez siebie programach używać rozwiązań, które zastosowali w czasie istnienia stosunku pracy. Działalności programisty nie można utożsamiać z pracą np. laboranta, który nie mógłby nic zrobić bez odczynników dostarczonych przez pracodawcę. Używając języka informatycznego, pracodawca nie może zresetować pamięci programisty i nakazać mu pozyskiwać doświadczenie od nowa.

Rozstrzyganie takich sądowych sporów to również twardy orzech do zgryzienia, art. 74.4.1 bowiem wyraźnie zabrania (bez zgody byłego pracodawcy) użycia nawet części "pracowniczego" programu komputerowego. W trakcie swojej kariery zawodowej programista wypracowuje dziesiątki, setki, jeśli nie tysiące mniej lub bardziej złożonych programów, procedur, podprogramów, funkcji itp. Nie jest łatwo zatem określić, co jest kopią, a co własnym dorobkiem zawodowym, z którego każdy człowiek ma prawo korzystać.

Powinno się zatem ów zakaz kopiowania fragmentów programów traktować bardziej elastycznie, uwzględniając, iż jeden i ten sam programista ma prawo - tak jak to jest w każdym zawodzie o profilu twórczym - stosować własny, sprawdzony sposób logicznego rozumowania i wykorzystywać nabyte doświadczenia i dorobek zawodowy.

Nieprecyzyjnych sformułowań w zapisach rozdziału 7 Ustawy o prawie autorskim jest więcej. Są one być może efektem zbyt dosłownego wzorowania się na treści unijnej Dyrektywy z 14 maja 1991 r. w sprawie ochrony prawnej programów komputerowych. Profesorowie Janusz Barta i Ryszard Markiewicz stwierdzają w swoim komentarzu, że przepisy art. 74-76 stanowią prawie wierne tłumaczenie tej dyrektywy. Niewykluczone że w ten sposób nie uwzględniono lub nie zrozumiano realiów i specyfiki działalności projektowo-programistycznej.

Kazimierz Dymek jest biegłym sądowym (trzeciej już kadencji) z zakresu informatyli, oprogramowania, sprzętu komputerowego i systemów informatycznych przy Sądzie Okręgowym w Warszawie.

Najważniejsze problemy

Elementy Ustawy o prawie autorskim odnoszące się do pracy programistów wymagające zmian:

  • rozszerzenie ochrony programów na projektową koncepcję ich funkcjonowania

  • rozsądne uregulowanie zasad tworzenia kopii zapasowych programów

  • określenie granicy pomiędzy majątkowym prawem autorskim pracodawcy a własnością programisty, tak aby nie naruszać jego dorobku zawodowego i intelektualnego

TOP 200