Informatyczny pozytywizm

Jednak lekarstwo

Przede wszystkim należy skończyć z permisywizmem. Trzeba otwarcie stawiać zarzuty wobec takiego realizowania informatyki i zarządzania nią. W pewnej firmie, na jednym z dysków serwera plików zarezerwowano przestrzeń jako zapas w przypadku awarii systemu. Jednocześnie robiono tam tymczasowe kopie dysków naprawianych komputerów. Oczywiście, przestrzeń na dysku była wciąż zajęta przez nieaktualne już dane z dysków. Długo nie można było sobie z tym poradzić, wreszcie zaproponowano nazywanie katalogów z danymi w sposób znaczący, np. datą ważności. Po pewnym czasie, wypełnionym awanturami o skasowane katalogi, których nazwy nie zawierały dat, wszyscy informatycy powoli zaakceptowali rozwiązanie. Ostatnią niesubordynowaną osobą był kierownik działu, którego w końcu pracownicy upomnieli pocztą elektroniczną (nie mieli śmiałości kasować jego zbiorów) - i pomogło.

Ideę, dającą się zastosować do likwidacji problemu permisywizmu informatycznego, opracowali amerykańscy socjolodzy, badający przestępczość w wielkich miastach. Według nich, przyzwolenie na drobne uchybienia w szybkim tempie powoduje ich eskalację i doprowadza do poważniejszych nadużyć, w efekcie do przestępstw. Wśród informatyków jest podobnie. Jeśli pozwala się ustawiać puszki na serwerach, to wkrótce obok nich pojawią się popielniczki, a któregoś dnia ktoś wyleje napój na działający komputer. Skutki? Mogą być poważne, może przerwa w pracy, może zniszczenie sprzętu. W innym przypadku zgoda na opuszczenie jednego zapisu w dokumentacji spowoduje brak wielu zapisów, w efekcie trudności z odtworzeniem systemu z powodu nieaktualnej dokumentacji. Przykłady można mnożyć.

Okazuje się więc, że należy zacząć od spraw małych, na pierwszy rzut oka - nieistotnych. Może porządek w pokoju informatyków? Jego wprowadzenie umożliwi dokonywanie skutecznych usług serwisowych, przestaną ginąć części i oryginalne krążki z oprogramowaniem. Ład w dokumentacji zapewni poprawę bezpieczeństwa systemu, coś, o co zabiegają wszyscy informatycy. Proste procedury nadzorujące system uproszczą jego obsługę, a przydzielanie zadań konkretnym osobom spowoduje, że będą czuły się odpowiedzialne za pracę, za swoją część całości. Problemem jest znalezienie "złego policjanta", który z uporem będzie piętnował naganne zachowania kolegów informatyków.

Rozwiązaniem może być też stałe podnoszenie kwalifikacji - i ogólnego poziomu wiedzy, i kultury technicznej ludzi związanych z informatyką. Wszyscy powinni się dokształcać, merytorycznie i teoretycznie. Trzeba, by praktycy - ludzie potrafiący obsłużyć systemy informatyczne, ale nie mający ugruntowanej wiedzy teoretycznej - wiedzieli o redundancjach i procedurach. Trzeba, by praktycy poznali teorię, która wspomoże ich w codziennej pracy. Dobrze by też było, aby praktycy podzielili się swoim doświadczeniem zdobytym w codziennej pracy - będzie to materiał do badań dla teoretyków nad nowymi rozwiązaniami metodologicznymi i technologicznymi. Wymiana informacji może stać się płaszczyzną kontaktu między środowiskami, teraz niechętnymi wobec siebie, choć zajmującymi się przecież tym samym.

Pomysł prowadzenia pracy z każdym informatykiem, podnoszenia kwalifikacji, ustawicznego kształcenia, konsolidacji środowisk - to nic innego, jak stara pozytywistyczna idea pracy u podstaw i solidaryzmu społecznego. Wyśmiana i zapomniana, powinna wrócić, by dziś umożliwić naprawę informatyki.


TOP 200