Euro, euro!

Oczywiście w cenie, od jej wyglądu, ważniejszy jest przekaz o charakterze informacyjnym: jaki koszt stanowi zakup określonego produktu. Na pytanie, czy pudełko kremu za 19,99 zł sprzeda się lepiej niż to samo opakowanie za równe 20,00 zł, niechaj odpowiadają indywidualnie poszczególni handlowcy. W kontekście euro natomiast, interesującym zagadnieniem jest sposób przechodzenia od cen w walutach obecnych na wyrażone w nowym pieniądzu. Ułamkowy kurs euro powoduje, że mechaniczne przeliczenie starych cen na nowe może załamać stosowaną w firmie optyczno-psychologiczną strategię cenową. Przyjrzyjmy się temu zjawisku na hipotetycznym przykładzie: 1 euro = 3,85146 zł.

Podana w nawiasie cena przed zaokrągleniem, "obcięta" do trzech miejsc po przecinku, wskazuje, że samo przeliczenie kursu może być również mniej lub bardziej korzystne, np. przy dotychczasowej cenie 1,29 zł tracimy w ten sposób ok. 1% wartości produktu. Nie jest to jednak najistotniejsze, bowiem pojedyncze procenty też mają swoje znaczenie, zwłaszcza jeśli zyskujemy je lub tracimy wskutek czysto papierowych operacji. Niemniej jest tu mowa o cenach "surowych", a nie tych, którymi będziemy operować na zewnątrz przedsiębiorstwa.

Załóżmy, że dla naszych odbiorców chcemy nadal utrzymać 9 na końcu. Co zrobić z czekoladką za 1,29 zł? Dać jej nową cenę na poziomie 0,29 euro, tzn. obniżyć do 1,17 zł? To już jest całe 10%! Czy może podnieść na 0,39 euro, co oznaczałoby podobnie wysoką podwyżkę do 1,50 zł. Widać wyraźnie, że do udzielenia odpowiedzi na to pytanie nie wystarczy prosty algorytm, mechanicznie dokonujący dzieleń przez określony współczynnik. Przykładową tabelkę należałoby zatem uzupełnić o statystyczne rozkłady cenowo-ilościowe, z uwzględnieniem specyfiki danego przedsiębiorstwa. Byłoby to punktem wyjścia do symulacji różnych wariantów cenowych, dla palety oferowanych po nowych cenach produktów. Euro, euro!

Głębia problemu

Tak więc przejście na system euro nie jest zagadnieniem trywialnym i wykracza poza aspekty czysto informatyczne. Wiele pytań pozostaje wciąż bez odpowiedzi z uwagi na brak jedno- znacznej strategii przechodzenia na nowy pieniądz. Ta bowiem zależna będzie od postawy poszczególnych instytucji i organizacji (np. banki, zrzeszenia handlowców czy producentów) oraz osób prywatnych. Zwłaszcza w okresie przejściowym będzie dopuszczalny system dwuwalutowy. Jeśli zatem wrócimy znowu do kwestii cenowych, to pytanie brzmi: Czy decydujemy się na jedną cenę (w jakiej walucie), czy też na dwie? W ostatnim przypadku chęć pozostania w magicznym kręgu 9 graniczy z kwadraturą koła.

Zmianie ulegnie także polityka kredytowa stosowana przez Europejski Bank Centralny. Od wprowadzenia euro centralne banki poszczególnych krajów staną się częścią EBC. Oznacza to, że będą one dokonywać transakcji z bankami komercyjnymi tylko w nowej walucie. W okresie przejściowym klienci banków mogą dalej prowadzić swoje konta w dotychczasowej walucie. W tym czasie zaistnieje zatem konieczność rozróżniania waluty konta i transakcyjnej. Banki muszą bowiem gwarantować swoim klientom, że przelew z konta euro będzie mógł być dokonany na konto w innej walucie i odwrotnie.

Wszędzie gdzie operuje się gotówką wystąpi silna presja na przechodzenie do systemu bezgotówkowego (karty elektroniczne), co uczyni system dwuwalutowy bardziej przejrzystym dla klienta i jednocześnie oznacza dodatkowe wyzwania organizacyjno-techniczne dla banków. Należy się zatem spodziewać boomu dla firm software'owych i hardware'owych, oferujących odpowiednie rozwiązania w tym zakresie. Odrębnym zagadnieniem jest ważność podpisanych umów po roku 1998, względnie 2001. Między państwami UE sprawa jest prosta - szczyt madrycki jasno uregulował tę kwestię. Pod znakiem zapytania pozostaje regulacja sporu związanego z umową, jeśli podlega ona prawu państwa spoza Unii. Automatyzm ważności umowy po zmia-nie waluty nie jest z prawnego punktu widzenia rzeczą oczywistą.

Z podanego przykładu wynika, że sporo pracy będą mieli nie tylko prawnicy, ale i działy osobowe firm. Z formalnego punktu widzenia trzeba będzie zmienić (zmodyfikować) wszyst- kie umowy o pracę. To samo dotyczy umów licencyjnych, ubezpieczeniowych itp. Niezbędne będzie przygotowanie nowych wzorów dokumentów i formularzy (wewnętrznych/zewnętrznych). To natomiast wymaga zmian w oprogramowaniu do wprowadzania danych (maski, bazy danych, raporty). Zmianie ulegną wystawiane rachunki (uwaga na VAT!) i trzeba będzie pomyśleć o terminalach kasowych. Pojawią się też inne pytania przed spółkami akcyjnymi.

Dla kogo to wszystko?

Wykaz problemów można by dalej wydłużać i pogłębiać. Czy jednak warto? Niech się tym martwią na Zachodzie. My, na razie, nie jesteśmy jeszcze nawet w Unii. Jak będzie trzeba, to się zastanowimy. No więc właśnie trzeba. W Unii możemy się znaleźć już w 2001 r., nawet w mniej optymistycznych wariantach będzie to niewiele później. Nikt nie będzie nam bronił przejścia na euro, jeśli tylko złotówka spełni kryteria twardego, europejskiego pieniądza. Teoretycznie, może się zatem zdarzyć, że będziemy mieli euro szybciej w Polsce niż w niektórych krajach już dziś należących do Unii.

Niezależnie od tego warto mieć już dziś euro na uwadze, aby uniknąć przymusowych i pospiesznych działań w przyszłości. Ponadto struktura naszej wymiany z zagranicą wyraźnie wskazuje na zależności polskiej gospodarki od państw wchodzących do systemu wspólnej waluty. Jest więc to kwestia dla firm z rozwiniętymi działami eksportu/importu. Warto również pamiętać, że krajowe banki będą podlegały, po 1. stycznia przyszłego roku, zwiększonemu naciskowi konkurencyjnemu ze strony banków zagranicznych. Ale w pierwszej fazie, euro to zadanie przede wszystkim dla większości państw Unii. To ich gospodarki gwarantować muszą odpowiednią siłę drugiej walucie świata.


TOP 200