Digitalizacja na ćwierć gwizdka

Większość nagrań dostępnych jest bezpłatnie online, w szczególności na komputerach wykorzystywanych przez jednostki edukacyjne i akademickie. Opłaty pobierane są za materiały, które mają zostać wykorzystane publicznie. Roczny budżet francuskiego INA wynosi ok. 500 mln zł. Na takim wzorcu miałby oprzeć się NIA.

Wiosną 2008 r. - obok NIA - powołano Narodowe Archiwum Cyfrowe, powstałe wskutek przekształcenia Archiwum Dokumentacji Mechanicznej, do którego zadań należy m.in. archiwizacja i digitalizacja fotografii, nagrań dźwiękowych i filmów. Co więcej, w zbiorach NAC już znajduje się blisko 14 mln fotografii, 30 tys. nagrań dźwiękowych i 2,5 tys. filmów. Na razie najłatwiej dotrzeć do stosunkowo dobrze opisanych fotografii. Wiele nagrań zostało opisanych i na razie dostępne są... jedynie te opisy. Teoretycznie z mocy przepisów NAC sprawuje nadzór nad archiwami wszystkich publicznych stacji radiowych i telewizyjnych oraz Polskich Nagrań, PAP, Filmoteki Narodowej, Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Wytwórni Filmowej Czołówka. W praktyce Piotr Musur, kierownik wydziału nagrań NAC, wyznaje, że radio i telewizja mają własne projekty digitalizacji i nie współpracują z NAC. Kontakty obu instytucji ograniczają się do kontroli NAC sprawowanej raz na trzy lata...

Tytułem komentarza

Na razie digitalizacja materiałów archiwalnych przebiega pod kątem ich zachowania w postaci nadającej się do odtwarzania w przyszłości, a nie pod kątem ich udostępniania szerszej publiczności. Sam sposób digitalizacji prowadzonej np. w Telewizji Polskiej - przegrywanie na taśmy cyfrowe - prowadzi do sytuacji, w której półki z nośnikami analogowymi zastąpiono półkami z nośnikami cyfrowymi: z punktu widzenia zdalnego użytkownika, chcącego uzyskać dostęp do konkretnego nagrania, dużej różnicy nie ma. Co więcej, taśmy te za najdalej kilkanaście lat trzeba będzie ponownie przegrywać zarówno ze względu na proces ich starzenia się, jak i ze względu na proces starzenia się lub wręcz odchodzenie w niepamięć obsługującej je technologii. Praktyka pokazuje, że za każdym razem, gdy postanawia się nagrać materiały w nowej technologii cyfrowej, sięga się po oryginał, a nie po... poprzednią postać cyfrową. Z drugiej jednak strony, technologie umożliwiające przechowywanie w pamięciach masowych tak ogromnej ilości danych nie są ani tanie, ani powszechnie dostępne. Z nagraniami radiowymi jest nieco łatwiej, gdyż mniejsza jest po prostu ilość informacji do zapisania. W przypadku materiałów audiowizualnych tak łatwo już nie jest. Zasoby archiwalne TVP należy liczyć już nie w Terabajtach, ale Petabajtach, i to nie kilku. Niemniej za rozwiązanie docelowe z pewnością należy uznać nie przegrywanie na taśmy, ale zapisywanie z zamiarem udostępniania, najlepiej online, i przechowywania w postaci plików. Bez tego nie tylko nie da się zdigitalizowanego materiału sensownie udostępniać, ale też nie da się powiązać go z dokumentacją aktową, czyli dotyczącymi danego nagrania umowami, scenariuszami itd.

W polskich warunkach digitalizacja wszystkich zarejestrowanych, a nawet wszystkich ważnych materiałów jest zadaniem niemożliwym do realizacji. Po pierwsze dlatego, że nie ma na to wystarczająco dużo pieniędzy. Nie ma ich i nie będzie mieć ani Telewizja Polska, ani Polskie Radio, ani żadna z powołanych w celu digitalizacji archiwów i bieżących materiałów instytucji. Po drugie dlatego, że archiwa są nieco bezpańskie - ani PR, ani TVP nie mają pewności, że w pewnym momencie odpowiednia ustawa nie zobowiąże ich do przekazania ich takiej instytucji, jak NIA. Przesuwanie zatem funduszy z bieżącej produkcji materiałów o wartości emisyjnej w stronę digitalizacji materiałów o wartości archiwalnej jest niełatwe z punktu widzenia interesów spółek radiowych i telewizyjnych, co jest pewnym wytłumaczeniem tego, dlaczego digitalizacja i udostępnianie materiałów archiwalnych tak się ślimaczy. Po trzecie wreszcie, może to i dobrze, bo w archiwach - obok prawdziwych perełek - leżą też zwykłe emisyjne zapchajdziury, i być może nie ma co ubolewać z powodu braku środków na ich ratowanie.

Gdyby jednak nawet Polskie Radio i TVP znalazły środki i wolę, aby prowadzić digitalizację energicznie i z myślą o szerokim odbiorcy, pozostaje nierozwiązana nadal kwestia praw autorskich. Grażyna Kopeć, była dyrektor archiwów Polskiego Radia, mówiła w wywiadzie dla radia Polonia w lutym 2006 r. - "Publikacja nagrań poprzez Internet w tej chwili jeszcze nie jest w ogóle unormowana prawnie. Szczególnie w przypadku nagrań archiwalnych, sprzed 1994 r. należy być bardzo ostrożnym. Zwłaszcza jeżeli prawo producenta fonogramu nie jest jednoznacznie stwierdzone i nie ma dokumentów formalnych, prawnych, umów (...)". Wygląda na to, że w tej kwestii nic się nie zmieniło, mimo zmiany dyrekcji archiwum.


TOP 200