Czy przyszłość potrzebuje informatyki?

W roku 2040 społeczeństwa oswoiły się już z całkowitą utratą prywatności. Profile na portalach społecznościowych, publiczne historie transakcji i preferencje zakupowe oraz filmy z monitoringu odarły ludzi z poczucia, że dopóki nie naruszyli prawa, nikt nie powinien się interesować, co robią, co czytają albo oglądają, co kupują i dokąd się przemieszczają. Prywatność stała się luksusem, na których stać tylko najbogatszych i manifestacją anarchistów, dobrowolnie wyłączających się z cyfrowego świata. Z wszystkimi konsekwencjami takiego wykluczenia, tj. brakiem realnego dostępu do udogodnień cywilizacji, takich jak publiczny transport czy edukacja.

W związku z powyższym, kluczowym zasobem przedsiębiorstwa stała się informacja. Nie surowce, nie środki produkcji, nie technologie, nawet nie dostęp do klienta i rynków - to wszystko stanowi commodities, które można kupić bez kłopotu. Natomiast posiadanie informacji oraz umiejętność jej łączenia, analizy, wyciągania wniosków i stosowania - to przesądza o przewadze rynkowej przedsiębiorstwa. Wygrywa nie ten, kto produkuje szybsze pojazdy; wygrywa ten, kto lepiej jest w stanie dotrzeć ze swoim przekazem do klienta, wzbudzając w nim (spersonalizowane) pozytywne emocje i skłonić go do zakupu nowego samochodu. A potem jest w stanie zarządzać przez cały cykl życia pojazdu informacją o jego wykorzystaniu, zaś po wycofaniu - optymalnie zutylizować, w celu odzyskania surowców i energii.

Za 30 lat większość przedsiębiorstw udostępniać będzie swoje usługi w "chmurze" w taki sposób, że konsument nawet nie wie, że korzysta z usług danej firmy. Doskonałym przykładem jest bankowość. Niegdyś ostoja aluminiowych klamek i marmurowych blatów, w roku 2040 jest po prostu zestawem usług finansowych dołączanych w sposób transparentny do innych produktów lub usług. Bank uczestniczy np. w mikropłatności za treści premium w portalu, ale klient nie wie o tym. Może uczestniczyć także w finansowaniu poważniejszego zakupu poprzez kredyt ratalny - ale tak naprawdę usługi sieciowe przeprowadzają całą operację w taki sposób, że klient kupujący towar na raty nawet nie wie, że skorzystał z usług banku. Po prostu raz w miesiącu z jego konta schodzi rata - i to wszystko.

Informatycy, wersja 5.0

Zawód zwany dzisiaj "informatykiem" za 50 lat praktycznie już nie istnieje, tak jak w początkach XXI nie istnieje "inżynier" jako nazwa pojedynczej profesji, a jedynie jako opis jej kategorii. Jest kilka rodzajów informatyków, których najbardziej łączy tzw. geek chic, czyli kultura.

Są "analitycy chmury", którzy z jednej strony rozumieją dane zagadnienie lub branżę, z drugiej strony wiedzą, jakie usługi w chmurze niezbędne są do zaspokojenia jej biznesowych potrzeb. Są też "wirtuozi usług", dostawcy pojedynczej usługi albo grupy serwisów operujących na dostarczonych danych. Przykładem takiej grupy usług są usługi geolokalizacyjne - poprzez połączenie z serwisem handlowym pozwalają znaleźć najkorzystniejsze ceny w danej lokalizacji, np. restauracje polecane przez znajomych albo osobę, która niedrogo wynajmie mieszkanie na weekend.

Szczególną rolę wśród informatyków pełnią specjaliści od cyborgizacji. W związku ze starzeniem się społeczeństw oraz postępami medycyny i technologii znaczna część obywateli bogatszej części świata po 90. roku życia ma wstawione biomechaniczne "części zapasowe". Tematem roku pozostaje spór etyczny pomiędzy biotykami (od bioinformatyki, czyli wspomagania organizmu technologiami informatycznymi) a tzw. macierzakami (wymiana organów na hodowane z komórek macierzystych). O wyższości jednych nad drugimi sążniste artykuły piszą filozofowie, autorytety moralne i katecheci.


TOP 200