Cofamy się do przodu

W modelu azjatyckim na obywatelach ciąży obowiązek przekazywania i udostępniania informacji organom państwa. Co więcej koszty realizacji tego obowiązku obciążają obywateli, to na nich spoczywa obowiązek gromadzenia i przechowywania danych i to oni ponoszą odpowiedzialność za nienależyte wywiązywanie się z tych obowiązków. Może to być odpowiedzialność finansowa, a nawet karna. Informatyzacja umożliwiła tworzenie ogromnych baz danych gromadzących wszelakie fakty o obywatelach i przedsiębiorstwach. W warunkach społeczeństwa informacyjnego łatwo uzasadnić cenzurę i blokować udostępnienie informacji społeczeństwu pod pretekstem ochrony danych osobowych. Można także nakazać wszystkim obywatelom składanie drobiazgowych deklaracji majątkowych pod pretekstem walki z korupcją, praniem brudnych pieniędzy i likwidowaniem przestępczości zorganizowanej.

Gdy spojrzymy na całość infrastruktury informacyjnej społeczeństwa, gospodarki i państwa, możemy dostrzec, że tworzenie poszczególnych systemów informatycznych przez biurokracje w warunkach najnowszej technologii informacyjnych prowadzi nas do iście Orwellowskiego świata. W modelu azjatyckim informatyka staje się narzędziem terroryzowania obywateli i przedsiębiorców przez aparat państwa. Firmy informatyczne ochoczo biorą udział w tym procederze. Za takie systemy administracja chętnie i szczodrze płaci firmom olbrzymie pieniądze z naszych podatków. Dlatego w sektorze publicznym w krajach o modelu azjatyckim mamy tyle znakomitych technologicznie, ale wyjątkowo nieefektywnych funkcjonalnie, systemów IT.

Zobacz również:

  • Microsoft otwiera się na agencje rządowe - wszystko przez atak
  • Duża zmiana - Apple zezwala na tworzenie emulatorów gier

Informatyzacja wzmacnia wielkie firmy informatyczne

Paradoksalnie - i właśnie na tym polega głęboka patologia systemu informatycznego administracji publicznej w Polsce - azjatycki model informatyzacji państwa umocniły i umacniają nadal wielkie firmy informatyczne. Po 1989 r. wylansowane hasło liberalizmu streszczające się w sloganie im mniej państwa tym lepiej zostało zaaplikowane do gwałtownej i szybkiej informatyzacji administracji publicznej, która odbywała się w warunkach całkowitej wolności "gospodarczej". Sektor prywatny wywierał skutecznie presje na eliminacje funkcji nadzorczych demokratycznego państwa prawa nad jego infrastrukturą informacyjną, która - z uwagi na niekomercyjny charakter - była domeną władz publicznych.

Z chwilą pojawienia się wielkiego popytu na informatyzację - czytaj automatyczne przetwarzanie informacji - tym segmentem dóbr publicznych zainteresowały się firmy informatyczne podporządkowując proces informatyzacji interesom własnym. Teoria "liberalizmu" usprawiedliwiła i sankcjonowała faktyczną kolonizacje informacyjną państwa przez sektor prywatny. Innymi słowy dobro publiczne jakim jest informacja podporządkowano interesom prywatnym. W ten sposób, na poziomie informatycznej struktury państwa, doszło do symbiozy azjatycko-sowieckiego modelu przepływu informacji w administracji publicznej z skrajnie liberalnym dogmatem firm domagających się - skutecznie - aby władze zrezygnowały z funkcji nadzorczych sprawowanych dotychczas przez nią nad infrastruktura informacyjną państwa.

Fundamentem racjonalnej informatyzacji administracji publicznej w Polsce jest jakość uchwalanego prawa w interesie obywatela, a nie w interesie prywatnych firm. Jak proces racjonalizacji prawa usprawnić ? Otóż za jakość prawa odpowiada Sejm i Senat, i dlatego powinna powstać komórka legislacyjna badajaca każdą ustawę z punktu widzenia jej zawartości informacyjnej i jej "racjonalności koordynacynej" z innymi rejestrami oraz zawarością informacyjną całosci prawa obowiązującego w III Rzeczpospolitej.


TOP 200