CW 10 lat: Dylematy technologii

Tam jest dwadzieścia minut świetlnych, prawda?

Przy sprzyjających okolicznościach!

Przy niesprzyjających nawet trzy kwadranse. Nie sposób więc sterować bezpośrednio z Ziemi. Fachowcy mówili wtedy otwarcie: jeżeli maszyna natrafi na sytuację, której my nie umiemy przewidzieć i zawrzeć w programie, to w jej programie pojawi się dziura

informacyjna i maszyna nic nie zrobi.

Dziś każdy ma w domu gniazdko z energią. Może do niego podłączyć mikser, telewizor, grzejnik itp. Za pięć, dziesięć lat będziemy mieć "gniazdko z informacją". Czy każdy człowiek będzie chciał i potrafił z niego korzystać, tak jak dziś każdy człowiek może zrobić użytek z gniazdka elektrycznego?

Bardzo wątpię. Jestem użytkownikiem magnetowidu i nie potrafię go nastawić tak, żeby określonego dnia o określonej godzinie nagrał określony program. A jeżeli nawet się nie pomylę, to potem się okazuje, że program został przesunięty o dziesięć minut.

Urządzenia, które nic nie rozumieją, zawsze są gorsze od tych, które cokolwiek rozumieją. Kiedyś miałem psa, który był wychowywany w wojsku. Jak mu mówiłem, żeby przyszedł, to przychodził, a jak mu powiedziałem "waruj!", to warował. Nie było tak, że raz przychodził, a raz nie. Podczas gdy komputery raz słuchają, a raz się zawieszają.

I jeszcze pozostaje pytanie: po co? Może ktoś lubi mieć komputerowego pieska, ale ja wolę prawdziwego. Dobrze byłoby mieć pralkę, która potrafi oddzielić białą bieliznę od kolorowej, ale to wszystko.

Francis Fukuyama twierdzi, że maszyny nas nie prześcigną, bo to my będziemy sobie wszczepiać komputerowe implanty. Słowem, będziemy się "androidyzować". Gdzie tkwi granica, poza którą nie będziemy już ludźmi? Czy w ogóle można taką granicę określić?

To kwestia indywidualna. Może ktoś będzie chciał sobie wszczepić kalkulator sterowany tylko świadomością, który pozwoli mu szybko liczyć, bo nie ma do liczb tak zwanej głowy. Można też wszczepić sobie dokładny zegarek, tylko znowu po co? Jak ktoś zaczyna pracować przy użyciu edytora tekstu, to rozumiem, że nie wróci do maszyny do pisania. Ale nikt mnie nie przekona, że mam się pozbyć mojej maszyny tylko dlatego że jest coś nowego. A komputery są na tyle zawodne, że nie można im ufać. Tym bardziej wtedy gdy miałyby się stać częścią naszego ciała.

"Ludzie, gdy zasiedlają jakąś niszę, rozmnażają się, wykorzystują wszelkie zasoby i aby przetrwać, muszą przenieść się do następnej niszy. Jest jeszcze jedna istota, która tak postępuje: wirus. Człowiek nie jest ssakiem, jest wirusem. Jest chorobą tej planety". To cytat z kultowego filmu cyberkultury, ale podobnie uważał np. Hoimar von Ditfurth. W ostatniej książce Pozwólcie nam zasadzić jabłonkę twierdzi wręcz, że autodestrukcję mamy wpisaną w geny.

Nie, na pewno nie. Nie przesadzałbym z tym determinizmem genetycznym. Oczywiście, wiemy już teraz np. że za przemianę materii odpowiadają geny w mitochondriach. Jeżeli przodkowie mieli paskudne geny i chorą wątrobę, to nic na to nie poradzimy. Wiemy też, że mimika i gestykulacja są dziedziczone. Ale np. o plastyczności umysłu człowieka czy jego zachowań nic nie można powiedzieć. Nic jeszcze na pewno nie można wyrokować, ale nie jest tak, że geny determinują wszystko. Nam się tylko wydaje, że złapaliśmy Pana Boga za nogi, bo odczytaliśmy jakiś chromosom. Ale jak się posłużyć tą wiedzą, nadal nie wiadomo. Odwieczny spór nature or nurture pozostaje nie rozstrzygnięty.

Gdy przyjrzeć się nie tylko literaturze science fiction, ale też poważnym prognozom z lat 60. i 70., to widać, że przewidywano rozwój robotyki, ale nie informatyki. Czego zabrakło: technologii, wyobraźni, chęci?

Na okładce polskiego Forum widziałem niedawno piękną, nagą dziewczynę, zrobioną bodaj z silikonu, którą można za pięć i pół tysiąca dolarów kupić i mieć z nią rozmaite uciechy. Tylko po co ją kupować, skoro żywa dziewczyna zrobi to samo lepiej i taniej? Roboty wcale nie muszą być we wszystkim lepsze od nas. Czy Pan sobie wyobraża, jak trudno jest np. posprzątać pokój? Trzeba rozumieć, co się robi. Człowiek rozumie to znacznie lepiej, a nadal jego praca kosztuje niewiele.


TOP 200