Byt i świadomość. Jak komputery kształtują naszą osobowość?

Telewizja i "śmierć dzieciństwa"

Kontrola przepływu informacji, a zatem - nazywając rzeczy po imieniu - pewna forma dobroczynnej cenzury leży u podstaw procesu edukacji. Dzieci, którym z jednej strony wiele się wybacza, z drugiej - nie mają prawie żadnej swobody w wyborze tego, co dorośli usiłują im włożyć do głowy. Tak przynajmniej było, pisze Postman, zanim nie została wymyślona telewizja. Telewizja spełnia tu oczywiście funkcję symboliczną, bowiem to samo można powiedzieć o innych nowoczesnych środkach masowego przekazu - od radia po Internet. A powiedzieć można, że wpływ, jaki elektroniczne środki komunikacji (nie wyłączając telefonu) wywierają na wychowanie młodego pokolenia, najtrafniej da się określić jako masową i zorganizowaną dywersję. Siedzące przed ekranami telewizorów dzieci absorbują 1200 wizualnych ujęć, trwających przeciętnie ok. 3,5 sekundy. W ciągu godziny są świadkami tysięcy wyrafinowanych morderstw, aktów małżeńskiej niewierności i krzywoprzysięstwa. Jest to, z edukacyjnego punktu widzenia, czas całkowicie zmarnowany, bowiem, pisze Postman: "oglądanie telewizji nie wymaga żadnych umiejętności i nie rozwija żadnych umiejętności". Przy okazji, dzieci, których nauczyciele dokonują karkołomnych wysiłków, by w zorganizowany i kontrolowany sposób dawkować stosowne dla nich informacje, z chwilą gdy zamieniają się w telewidzów, zostają w pełni wtajemniczone we wszystkie wstydliwe sekrety świata dorosłych, co bynajmniej nie wzmaga ich motywacji do opanowania tabliczki mnożenia. Innymi słowy, znów stają się średniowiecznymi "miniaturowymi dorosłymi".

Internetowa jaźń

Skoro samo bierne oglądanie telewizji może, zdaniem Postmana i wielu innych, wywrzeć głęboki wpływ na sposób, w jaki kształtuje się nasza osobowość, to czego mamy oczekiwać, kiedy "informacyjna rewolucja" osiągnie pełny rozkwit i będziemy wszyscy od wczesnych lat życia permanentnie podłączeni do "sieci"? Czy nadal będziemy takimi samymi ludźmi, jak w dawnej epoce przemysłowej? Jest to pytanie, które intryguje od lat wielu psychologów, a już szczególnie tych, którzy - jak Kenneth Gergen ze Swarthmore College - należą do naukowej szkoły tzw. społecznych konstruktywistów, głoszącej, iż nasz charakter, tożsamość czy jaźń są produktem społecznych oddziaływań, czyli procesu wychowania. Zdaniem Gergena, autora książki Jaźń Nasycona: Dylematy Tożsamości we Współczesnym Świecie, którą przeczytałem z ogromnym zainteresowaniem, ale nie mniejszym sceptycyzmem, osobowość, jakiej się "dorabiamy", jest równie arbitralna - i podobnie zmienna - jak moda. W epoce romantyzmu panowało przekonanie, że gdzieś na dnie naszej duszy istnieje głęboka i stabilna jaźń, która sprawuje kontrolę nad naszymi przekonaniami i postępkami. Zgodnie z romantycznym modelem, prawidłowo ukształtowany człowiek zdolny był przede wszystkim do wielkiej miłości, głębokiej lojalności i trwałej przyjaźni.

Po romantyzmie, twierdzi Gergen, nastąpił jednak pozytywizm i zmieniła się też moda na osobowość. To, co nazywa on "jaźnią modernistyczną", nie koncentruje się już na głębokich i tajemniczych procesach świadomości, lecz zorganizowana była wokół racjonalnego rozumu, przenikliwej, realistycznej obserwacji i trzeźwości sądu. Dzieci wyrastały na "romantycznych" bądź "modernistycznych" osobników pod przemożnym wpływem środowiska rodzinnego i szkolnego, w danym okresie "model osobowości". W drugiej połowie XX wieku pojawił się jednak - oprócz telefonu, telewizji i radia - komputer osobisty i wraz z nim e-mail i Internet znacznie poszerzył zakres naszych społecznych oddziaływań. Nasze życie, pisze Gergen, nie jest już zorganizowane wokół rodziny, szkoły i niewielkiej społeczności podobnie myślących ludzi, którzy pozostają ze sobą w ciągłym fizycznym kontakcie. W efekcie, "wystawieni jesteśmy na wpływ większej różnorodności systemów wartości, personalnych opinii, osobistości i sposobów życia niż jakakolwiek wcześniejsza historycznie generacja". Ta eksplozja komunikacyjnych oddziaływań sprawia, w pewnym sensie, że przenosimy się nieprzerwanie z jednego środowiska do innego i jaźń nasza wystawiona na zmienne wpływy nigdy właściwie nie ulega krystalizacji. Dzisiejsza osobowość, zwana przez Gergena "jaźnią nasyconą" (nasyconą przez społeczne oddziaływania), nigdy nie ulega pełnej krystalizacji. Produktem tego procesu jest płynna, postmodernistyczna osobowość mieszkańców Internetu.

Czytałem, jak rzekłem, książkę Gergena z pewnym niedowierzaniem. Aby bowiem dać się w pełni przekonać jego koncepcji, trzeba się pewnie urodzić "społecznym deterministą". Mnie osobiście bliższe prawdy wydają się wyobrażenia na temat ludzkiej natury głoszone przez psychologów ewolucyjnych, którzy twierdzą, że "ludzka natura" jest produktem biologicznej ewolucji i iż generalne właściwości naszego umysłu zakodowane są już w naszych genach. Wpływ środowiska, wychowania i mody na kształtowanie naszej osobowości - choć bez wątpienia istotny - ma poważne ograniczenia. Jaka jest więc ta nasza prawdziwa, ewolucyjnie wykształcona jaźń? No cóż, Steven Pinker, jeden z najbardziej dziś sławnych psychologów ewolucyjnych i autor bestsellera Jak pracuje umysł, twierdzi wręcz, że mózg nasz jest po prostu wysoce sprawnym komputerem. Tak więc czy inaczej, bez komputera nie da się zgłębić tajników ludzkiej osobowości...


TOP 200