Biurokracja bez tradycji

Do niedawna barierą był brak ustawy o podpisie elektronicznym.

Zarządzanie państwem jest działaniem długofalowym. Trzeba umieć dostosowywać się do istniejących i przewidywanych sytuacji. W Polsce brakuje jednak myślenia perspektywicznego i wyobraźni. Państwo mogłoby pobudzać popyt na rynku poprzez e-usługi. Na reformę administracyjną wydano do tej pory dużo pieniędzy, szkoda że nie spożytkowano ich inaczej, z większym uwzględnieniem technik informacyjnych. Tam, gdzie ludzie mają rzeczywiście problem z dostępem do sieci, można było pomyśleć o stworzeniu gminnych telechat czy centrów informacyjnych.

Polska nie wykorzystała olbrzymiej szansy stworzenia nowoczesnej struktury administracyjnej państwa. Mogliśmy mieć przewagę nad krajami wysoko rozwiniętymi, bo ich systemy były mocno obciążone długoletnią tradycją biurokratyczną i starym zapleczem techniczno- -organizacyjnym. My tworzyliśmy na gruzach PRL-u, co dawało szansę zbudowania wszystkiego od razu na bardzo nowoczesnym poziomie.

Może to opór ze strony urzędników, którzy widzą w nowoczesnej technice zagrożenie swojej dotychczasowej pozycji?

Urzędnicy boją się techniki, bo powoduje zmniejszenie zatrudnienia. Powiaty dają zatrudnienie w starostwach 52 tys. ludzi. Dobrze płatną pracę znalazła tam, jak widać, liczna grupa osób. Ich zwolnienia nie byłyby wielkim problemem, gdybyśmy mieli spójny, zintegrowany model zarządzania państwem. U nas brakuje jednak dynamicznej polityki walki z bezrobociem.

W Polsce mamy do czynienia z olbrzymią korupcją. Każdy nowy urząd to potencjalne możliwości rozszerzania praktyk korupcyjnych. Wprowadzenie technik informacyjnych jest skuteczną metodą walki z korupcją w administracji. Wraz z obowiązkiem publikowania w Internecie wszystkich informacji, dotyczących np. przetargów i większych zakupów, powinna zwiększyć się jawność życia publicznego. Mając stały dostęp do informacji, łatwiej jest kontrolować działania urzędników i zapobiegać korupcji.

Jak ocenia Pan pomysł utworzenia nowego działu administracji rządowej ds. informatyzacji?

Założenie jest słuszne. Informatyzację należy dzisiaj traktować jako podstawowe zadanie dla państwa. Nie trzeba jednak tworzyć nowych jednostek czy urzędów. Należy działać w ramach tego, co jest. Tu nie chodzi o sformalizowanie działań. Problemem jest przede wszystkim brak wiedzy i kompetencji wśród urzędników. Muszą się uczyć, bo wiele rzeczy jest dzisiaj dla nich zbyt skomplikowanych, nie potrafią sobie z nimi poradzić. Polska nie ma wystarczająco wykształconej, doświadczonej kadry urzędniczej.

Szans na stworzenie administracji na miarę wyzwań współczesności upatrywałby Pan w edukacji urzędników i polityków?

Rzeczywistym czynnikiem rozwoju (ekonomicznego, społecznego, kulturowego) jest dzisiaj wiedza. Peter Drucker powiedział, że XXI wiek będzie wiekiem nowego podziału klasowego: na tych, którzy wiedzą, i pozostałych. W Polsce wyraźnie zauważalny jest brak dostatecznej wiedzy u ludzi podejmujących decyzje - wśród polityków i urzędników. Trzeba gruntownie przeszkolić cały aparat administracyjny w zakresie wiedzy organizacyjnej, w szczególności możliwości wykorzystania rozwiązań informatycznych w organizacji. Przykładowo, w Kanadzie reforma administracji była przeprowadzona przez fachowców od organizacji. U nas się twierdzi, że administracja publiczna to problem polityczno-prawny. Nie, to jest również problem organizacyjny. Dzisiaj na świecie mówi się już o public management jako odrębnej dziedzinie zarządzania. Ludzie, którzy się nią zajmują, wiedzą, jak powinny wyglądać relacje między strukturami państwa a systemami teleinformatycznymi.

Reformy w naszym kraju były prowadzone bez udziału specjalistów ds. organizacji i informatyki. Przeprowadzali je urzędnicy i politycy nastawieni głównie na własne korzyści. W dalszym ciągu nie widać preferencji dla fachowości i wiedzy.


TOP 200