Bezpieczeństwo nade wszystko

Jest to problem o kapitalnym znaczeniu dla przyszłości informatyki w administracji publicznej. Wiąże się z nim pytanie - czy docelowy model funkcjonowania informatyki powinien zakładać korzystanie ze znanych form outsourcingu wewnętrznego lub zewnętrznego? Dla lepszego objaśnienia tej kwestii rozpatrzmy konkretny przykład.

Wiele organizacji terytorialnie rozproszonych w celu zagwarantowania technicznych możliwości kompleksowej informatyzacji z konieczności (brak wystarczająco silnych operatorów telekomunikacyjnych) zbudowało w przeszłości własne sieci rozległe. Własne sieci pomyślane pierwotnie jako czynniki przewagi konkurencyjnej wkrótce stały się istotną barierą ich rozwoju ze względu na szybko postępujące zacofanie technologiczne własnej sieci, duże koszty utrzymania, wysoką zawodność, wysokie koszty obsługi technicznej przy niepełnym wykorzystaniu, ograniczone możliwości własnego personelu technicznego itd.

Niestety, tego typu problemy odnoszą się w całej rozciągłości do polskiej administracji publicznej, która "zachorowała i nadal w niektórych sektorach choruje" na posiadanie własnych sieci rozległych i to w sytuacji, gdy nie można już mówić o takim jak uprzednio braku odpowiednich operatorów. Jeśli kilka lat temu istniały jeszcze wątpliwości, w jaki sposób należy zagwarantować sobie usługi sieci rozległej, to obecnie budowę lub rozwijanie własnej sieci rozległej należy traktować jako pomysł z przeszłej epoki, szkodliwy ekonomicznie i funkcjonalnie.

Używanie bezpieczeństwa informacyjnego jako straszaka mającego wymusić inwestycje we własne sieci rozległe jest zwykłym nadużyciem.

Na obecnym etapie należy przyjąć diametralnie odmienną strategię i wręcz poszukiwać sposobu na wyzbycie się infrastruktury sieci rozległej. W szybkim tempie należy przestawić się z myślenia "sprzętowego" na "usługowe", co oznacza również zasadniczo inne podejście do kształtowania niezbędnej wiedzy do zarządzania działalnością informatyczną. Zamiast licznych zespołów technicznych, niemających bezpośredniego związku z podstawowymi zadaniami administracji publicznej, należy stworzyć mniej liczne zespoły specjalistów z dziedziny negocjowania i prowadzenia umów outsourcingowych.

Sytuacja - w której administracja publiczna (a więc organizacja, dla której działalność informatyczna nie jest z pewnością jej działalnością podstawową) nie będzie dynamicznie zmniejszała liczby zadań z obszaru informatyki realizowanych z wykorzystaniem własnej infrastruktury informatycznej i własnymi siłami - będzie szkodliwie wpływać na koszty jej działalności i jakość informatycznego wsparcia.

Rejestry publiczne a interoperacyjność systemów informatycznych

Znaczenie rejestrów publicznych dla wszelkich procesów informatyzacji administracji oraz w szerszym horyzoncie dla budowy społeczeństwa informacyjnego jest kluczowe. Wykorzystanie "referencyjnej mocy" przede wszystkim rejestrów umocowanych ustawowo może przesądzić o powodzeniu i kosztach tych procesów. Zależy to jednak od ich stanu (kompletności, wiarogodności, jakości, dostępności itd.) oraz wzajemnej spójności.

Po raz pierwszy i do tej pory najdobitniej na znaczenie tych zagadnień zwrócił uwagę Zespół ds. Rejestrów Publicznych Rady Koordynacyjnej ds. Teleinformatyki w swym alarmującym sprawozdaniu z 1996 r. Warto przypomnieć, że pracami zespołu kierował nieżyjący już prof. Antoni Kreczmar, a zespół liczył 10 osób. Część tych osób do dzisiaj jest aktywna na różnych polach informatyki.

Przypominam, że od opublikowania tego raportu minęło 8 lat, a opisany stan nie zmienił się zasadniczo na korzyść. Świadczą o tym nadal ostre, krytyczne oceny formułowane w mediach i na różnorodnych konferencjach specjalistycznych, zwłaszcza ze środowisk samorządowych domagających się zdecydowanych działań zapewniających spójność i przejrzystość reguł dostępu do zasobów rejestrowych.

Przy największych polskich rejestrach pracują dziesiątki doświadczonych, unikalnych pod względem posiadanej wiedzy i oddanych rejestrom, specjalistów. Są oni w stanie zweryfikować wszystkie mało dojrzałe propozycje, a ponadto potrafią ewentualne zmiany odnieść do realiów życia, czyli przełożyć na terminy, zagrożenia, koszty.

Moim zdaniem rola i znaczenie rejestrów publicznych dla porządkowania oraz dążenia do zapewnienia spójności i interoperacyjności systemów informatycznych administracji publicznej (a więc i samorządowej) nie powinna budzić większych zastrzeżeń. Jeśli tak, to co jest w tej dziedzinie potrzebne, by osiągnąć znaczący postęp? Najkrócej mówiąc wiedza, dobre i skuteczne prawo, dobra praktyka.

Wiedzę nieprzypadkowo wymieniłem na pierwszym miejscu. Oceniam, że jest ona daleko niewystarczająca, wyższa na poziomie zespołów pracujących przy dedykowanych sektorowo rejestrach (np. zespół PESELA, zespół TERYTU, zespół KRS, zespół KEP, zespół REGON) i zdecydowanie niższa na poziomie ich uogólnienia w skali państwa.

W odniesieniu do prawa należy przede wszystkim odpowiedzieć na pytanie, czy powinno ono wkraczać w takie obszary życia publicznego. Zdając sobie sprawę z tego, że piszę tych kilka uwag nie do pisma naukowego, lecz do popularnego tygodnika informatycznego, pozwolę sobie na krótkie pokazanie na przykładzie pewnej analogii. Nikogo obecnie nie dziwi, że obywatel czy jakikolwiek inny podmiot życia publicznego, chcąc zbudować dom, musi wystąpić do odpowiedniego organu o tzw. warunki zabudowy. Dzieje się tak ze względu na bezpieczeństwo inwestora, sieć komunikacyjną, wygląd osiedla, sprawdzenie zgodności z planami urbanistycznymi itd. Istnieją kontrowersje na temat stopnia tego uzależnienia od organów administracji, lecz sama potrzeba istnienia takich formalnych kroków nie jest w zasadzie kwestionowana.

Przykład ten można odnieść do rejestrów publicznych. Do tej pory rozwijają się one często w dużej izolacji, bez odwoływania się do publicznie akceptowanej koncepcji kierunków rozwoju rejestrów publicznych, koncepcji, która pozwoli sformułować zasadnicze warunki budowy (przez analogię do ww. warunków zabudowy) nowych lub modernizacjiistniejących rejestrów.

Dokąd iść

Budowa dobrze zorganizowanego i przezroczystego pod względem obowiązujących reguł społeczeństwa informacyjnego wymaga dobrze zinformatyzowanej administracji publicznej. Dlatego należy starać się o zainteresowanie tą problematyką jak najszerszego grona specjalistów z administracji publicznej, środowisk naukowych, biznesowych, a także mediów.

Ciągłe poszukiwanie najlepszych dróg rozwoju dla zastosowań informatycznych w administracji publicznej nie jest celem antagonistycznym z punktu widzenia interesów tych środowisk i nie jest celem wyłącznie biznesowym. Prace w tej dziedzinie powinny być prowadzone nieprzerwanie.

Bolesław Szafrański jest profesorem WAT i prezesem spółki Milstar - Analizy, projekty, ekspertyzy.


TOP 200