Algorytmy wartości i wybory

Mam tu na myśli takie przejawy oporu, jak wzrost atrakcyjności ofert różnego rodzaju sekt, zwyżkowanie zainteresowań pierwotnymi i pozaeuropejskimi religiami oraz tradycją mitologiczną. Ten zwrot, którego uderzającym znakiem jest np. doktryna New Age, to skierowanie się ku źródłom duchowym i doświadczeniom bliskim pielgrzymowaniu czy zgoła uniesieniom mistycznym, a więc odległym od oszołomienia, jakie budzi np. obcowanie z multimediami i sztuczną inteligencją. Zasadza się on na wyborze przeciwstawnym temu, co głosi swoim istnieniem najnowsza technologia. Wygląda więc to tak, jakby ludzka psychika domagała się uporczywie swojej drugiej połowy, która została przez nurt instrumentalno-pragmatyczny odsunięta na boczny tor. Ludzie potrzebują jej bardziej niż przesłania nauki i techniki, które roszczą sobie prawo do rządu dusz.

Trzeba dużego znawstwa i mądrości - tak jak w przypadku Lema - by mówić celnie o modelu Turinga i jednocześnie wyjść naprzeciw wyzwania, jakie stanowi dla człowieka zło metafizyczne czy szansa, którą może dawać zbawienie. Język nauki i techniki w translacji dostępnej dla przeciętnego odbiorcy musi zresztą z konieczności upraszczać, jeżeli nie wulgaryzować, przekazy, które miałyby we właściwy sposób oświecać odbiorców.

Jak to się może skończyć, jeżeli rozdźwięk między sferą techniki a duchowością będzie się pogłębiał? O społeczeństwie informacyjnym dyskutuje się wszak bez odniesień do systemów wartości duchowych - chodzi o funkcjonowanie technik teleinformatycznych, przy czym sposób ich wykorzystania ma nadawać kształt przyszłym stosunkom międzyludzkim.

Od futurologii się odcinam. To przedsięwzięcie nie tylko ryzykowne, ale wręcz jałowe. Można jedynie powiedzieć, że w świecie kreowanym przez światopogląd cybernetyczny nie ma żadnych stałych punktów odniesienia ani absolutnych punktów oparcia. Myślenie komputerowe, myślenie kategoriami technologicznymi rezyduje w teraźniejszości. Ma niby wybiegać w przyszłość, ale rzeczywistość tworzona na jego bazie jest w gruncie rzeczy nieprzewidywalna.

Technika zasadza się na tym, że buduje strukturę coraz bardziej odporną na zmiany, starając się tworzyć mechanizmy, które oprą się wpływowi czasu. Twórcy technologii nie przyjmują jednak do wiadomości pojawiania się zmian wynikających z ogólnoludzkich praw rozwoju, zmian będących efektem działania ludzkiej świadomości, czyli tego, co dokonuje się pod wpływem czynników humanistycznych.

Pokazano niedawno w telewizji film o World Trade Center. Zastanawiające były wypowiedzi konstruktora Dwóch Wież, który opowiadał, jakie wykorzystano materiały, jakimi sposobami wznoszenia pięter posłużyli się konstruktorzy, jakich użyto zabezpieczeń itp. Przekonywał, że gmachy były odporne na wszelkie możliwe zidentyfikowane ówcześnie zagrożenia. Wszystko miało zagwarantować tym budynkom długie trwanie. Nikt wówczas nie przypuszczał, że ktoś zechce je zniszczyć w taki sposób, jak to się stało 11 września 2001 r.

Inżynierowie twierdzą jednak, że to doświadczenie pozwoli im w przyszłości budować budynki jeszcze bardziej wytrzymałe. Niebawem będą potrafili wznieść taką konstrukcję nośną, która być może będzie w stanie przetrzymać nawet atak jądrowy. Widać, że w świecie technologii próbuje się stworzyć rzeczy niezawodne w danym kontekście, ale utylitarny charakter danego przedmiotu zmienia się w zderzeniu z nieuchronnymi transformacjami. Paradoks polega na tym, że zamierzone dłuższe trwanie staje się krótkotrwałe, gdyż podstawowa w takim układzie wartość domaga się stosowania aktualnych, wciąż zmiennych kryteriów. Nie może tu być mowy o absolucie w sensie tajemnicy, siły boskiej, tego co niewysławialne. A właśnie odwołanie się do tych współrzędnych decyduje o stałości ludzkiego istnienia, o trwałości ludzkiej kondycji.

W sferze duchowości mamy do czynienia z tradycją, a do tradycji nie nawiązują działania o charakterze utylitarnym. Technika oczywiście wykorzystuje zastane doświadczenia, przekształca je, dostosowując do naszych wymogów. Nie odwołuje się więc do kondycji ludzkiej w sensie aksjologicznym, nie traktuje jej jako fundamentu naszego istnienia.

Czy mamy więc zrezygnować z rozwoju techniki?

Nie, ale trzeba przywrócić właściwe miejsce wątkom i sprawom oraz relacjom między nimi. Jak się wydaje, dzisiaj to technologia ma wobec nas oczekiwania, naciskając, byśmy się do niej dostosowali. Tymczasem to człowiek powinien stawiać pytania technologii i wyznaczać odpowiednie dla niej pozycje we współczesnych przeistoczeniach cywilizacyjno-kulturowych. Chociażby Internet ma umożliwiać sprawny, szybki dostęp do informacji, a nie być dla współczesnego człowieka wyznacznikiem najwyższych wartości.

Tak rozumiana technologia jest jak najbardziej do przyjęcia. Nie stoimy bowiem przed wyborem: albo technologia, albo religia. Ta pierwsza jest czynnikiem nieusuwalnym i pnącym się coraz wyżej na drabinie aksjologicznej. To proces, którego nie da się zatrzymać. Przeciwwagą muszą być rozważania ujawniające niebezpieczeństwa, jakie może przynieść ten proces. Jednym z nich, chyba najgroźniejszym, jest ureligijnienie technologii. Z takimi bożkami musimy walczyć.


TOP 200