ThinkPad słodko-kwaśny

Firma Lenovo, która kupiła od IBM dział PC, musi udowodnić, że zmiana właściciela nie wpłynie na obniżenie jakości i innowacyjności.

Firma Lenovo, która kupiła od IBM dział PC, musi udowodnić, że zmiana właściciela nie wpłynie na obniżenie jakości i innowacyjności.

Do niedawna o istnieniu Lenovo wiedzieli tylko wtajemniczeni. Obecna nazwa firmy, jak również poprzednia Legend, pojawiła się w naszym elektronicznym archiwum raptem dwukrotnie - wzmiankowana w artykułach w 1993 r. i 1998 r. Dla większości z nas zaskoczeniem było, że ta bądź co bądź egzotyczna firma po trzech kwartałach br. zajmuje 9. miejsce wśród czołowych producentów komputerów osobistych na świecie. Po odkupieniu od IBM działu produkującego PC, Lenovo stało się chińską marką nr 1, detronizując koncern Huawei, swego czasu okrzyknięty największym konkurentem Cisco Systems.

Kariera dystrybutora

Po wchłonięciu działu komputerów osobistych roczne przychody Lenovo będą sięgać 12,5 mld USD, co uczyni ją piątym co do wielkości chińskim przedsiębiorstwem. Zaledwie w trzy lata od wyprodukowania pierwszego IBM PC firma rozpoczęła dystrybucję komputerów sprowadzanych do Chin z zagranicy, by z czasem postawić na samodzielną produkcję.

Dzisiaj w fabrykach Lenovo wytwarzane są nie tylko komputery osobiste, ale także wieloprocesorowe serwery, drukarki, skanery, telefony komórkowe. Jej superkomputer znalazł się na liście 20 najwydajniejszych maszyn świata.

Gartner ocenia udział Lenovo w światowym rynku PC na ok. 2%. Przez trzy kwartały br. firma z Pekinu wyprodukowała ponad 2,6 mln komputerów. Sprzedaje je poprzez własną sieć detaliczną - w Chinach ma ok. 4 tys. sklepów.

Akcje Lenovo od 10 lat notowane są na giełdzie w Hongkongu. Do największych akcjonariuszy należy chiński rząd oraz IBM, który stał się właścicielem prawie 20% akcji Lenovo.

Ambicje międzynarodowe

ThinkPad słodko-kwaśny

THINKPAD T40 - tegoroczny przebój IBM. Klienci zastanawiają się, czy Lenovo utrzyma innowacyjność i jakość , którymi szczycił się IBM.

Cena, jaką Chińczycy zapłacili IBM-owi, może wydawać się stosunkowo niska, zważywszy że roczne obroty IBM Personal Computing Division wynoszą prawie 11 mld USD. Jednakże sam szef IBM, Sam Palmisano, mówił otwarcie, że w parze ze skalą biznesu nie idą zyski. Jak pisze New York Times, który jako pierwszy na początku grudnia br. poinformował o planowanej transakcji, co najmniej od dwóch lat IBM czynił starania, by dobić interesu z chińską firmą. Początkowo liczył nawet na 3-4 mld USD. Ostatecznie po 13 miesiącach negocjacji utrzymywanych przed światem w ścisłej tajemnicy Chińczycy zapłacili 1,75 mld USD - w gotówce, akcjach i obligacjach.

Przejęcie kawałka IBM-u wykracza poza sferę finansów. Ekspansję na świat zarząd planował od dłuższego czasu. Przed rokiem firma porzuciła wypromowaną nazwę Legend podobno tylko dlatego, że nowa Lenovo lepiej brzmi w większości języków zachodnich. W komentarzach towarzyszących transakcji podkreśla się, że Lenovo stanowić będzie wzór dla innych chińskich korporacji z międzynarodowymi aspiracjami. Chiny, mimo że statystycznie plasują się w czołówce światowych producentów wszelkich dóbr i stanowią jeden z największych rynków zbytu, jak dotąd nie mogły poszczycić się własną międzynarodową marką, przynajmniej w informatyce.

"Ta transakcja to krok ku dojrzałości chińskiej gospodarki, która chce inwestować za granicą, a nie być tylko zapleczem produkcyjnym" - mówi Sam Palmisano. Prezes IBM komplementuje swoich chińskich partnerów. Na pewno liczy, że ta transakcja szerzej otworzy jego firmie drzwi do tamtejszego rynku. Nawet jeśli wskutek mariażu z Lenovo IBM ucierpi na rynku amerykańskim, nasyconym informatyką i powoli rozwijającym się, ma szansę powetować to sobie w Chinach, gdzie drzemie olbrzymi potencjał.

Chińskie, a dobre

Z całym szacunkiem dla tempa rozwoju chińskiej gospodarki, masowa produkcja z tego kraju nie kojarzy się z wysoką jakością. Przekonanie klientów, zwłaszcza dużych korporacji, do kontynuowania zakupów komputerów IBM/Lenovo będzie chyba najtrudniejszym wyzwaniem. Na negatywnych skojarzeniach z "chińską jakością" będą żerować konkurenci.

Menedżerowie IBM-u, którzy wirtualnie już pracują w nowym Lenovo, uzbrajają się w argumenty do odpierania ataków wrogiego marketingu. Na szczęście dla nich jeszcze przez co najmniej 5 lat IBM będzie firmował produkty Lenovo. Najwcześniej za półtora roku na obudowach komputerów obok trzyliterowego akronimu pojawi się nazwa Lenovo.

Stephen Ward, który dowodził działem komputerów osobistych IBM, a w najbliższym czasie zostanie prezesem Lenovo, mówi o swojej nowej firmie nie jako o "chińskiej", ale "międzynarodowej". Na jej siedzibę nieprzypadkowo wybrano Nowy Jork, a nie Pekin, gdzie mieści się centrala Lenovo. Specjaliści od marketingu już ciężko pracują nad wizerunkiem trzeciej siły rynku PC. Za dwa lata Lenovo będzie sponsorem zimowych igrzysk olimpijskich w Turynie, a w 2008 r. letniej olimpiady w Pekinie.

Serwery też z Chińczykami

Po komputerach osobistych przyszła kolej na serwery. Jak podano niedługo po transakcji z Lenovo, IBM utworzy spółkę joint venture pod nazwą International Systems Technology Company z chińską firmą Great Wall Computing. Tak się składa, że Great Wall jest największym rywalem Lenovo na rynku chińskim.

Współpraca pomiędzy firmami ma dłuższą historię niż w przypadku Lenovo. Od dwóch lat działa już International Information Products Company, spółka joint venture IBM i Great Wall produkująca m.in. komputery ThinkPad na zlecenie IBM-u. Aby zapobiec konfliktom, IBM odkupi od Great Wall udziały we wspólnym przedsięwzięciu i przekaże je Lenovo.

Nowa spółka z Great Wall zajmie się wyłącznie produkcją serwerów na zlecenie IBM-u (serwery nie były przedmiotem transakcji z Lenovo). IBM będzie posiadać 80% udziałów w International Systems Technology Company.

Kłopoty z jakością

Lenovo Group ujawniła informacje o rosnących kosztach związanych z gwarancjami udzielanymi na komputery osobiste IBM. Ze względu na zastosowanie wadliwych komponentów między styczniem 2003 r. a czerwcem 2004 r. koszty napraw gwarancyjnych istotnie wzrosły.

W 2001 r. koszty napraw wyniosły 4,5% przychodów netto (452 mln USD). Na podobnym poziomie utrzymały się w 2002 r. Rok później wzrosły do 6,1%, natomiast w pierwszej połowie br. wyniosły aż 7%.

Dla porównania Dell, Gateway i Apple utrzymują koszty związane z naprawami gwarancyjnymi poniżej 3% przychodów. W przypadku HP wskaźnik ten jest nieco wyższy - 3 do 4% (przyczyną jest jednak niestandardowa struktura kosztów w przypadku urządzeń drukujących). W branży jedynie trzy firmy mają koszty napraw gwarancyjnych powyżej 5% - Sun, Lexmark i PalmOne. Specjaliści utrzymują jednak, że liczby te trudno porównywać, ale poziom 5% należy uznać za stan alarmowy.

Przedstawiciele Lenovo nie ujawnili, jakich komponentów, ani jakich modeli komputerów dotyczyły problemy. Nie poinformowano również, czy ich przyczyny zostały usunięte. IBM również odmówił komentarza na ten temat.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200